Sto tysięcy osób należy do holenderskiego stowarzyszenia domagającego się prawa do dobrowolnej eutanazji Chcemy zalegalizować prawo do samobójstwa. Wielu członków naszego stowarzyszenia to ludzie, którzy mają już dosyć życia i chętnie by je sobie odebrali, ale w sposób cywilizowany i legalny. Słowa te szokują w ustach eleganckiego pięćdziesięciolatka, który siedzi przy biurku prezesa w nowoczesnym biurze w centrum Amsterdamu. Za oknem – widok na malowniczy kanał i przeglądające się w jego wodzie kamienice starówki – dawne spichrze, przed którymi fotografują się roześmiani turyści. Przyjechali tu, żeby się zabawić, bo Amsterdam uchodzi za najweselsze miasto Europy. Tymczasem w biurze stowarzyszenia, któremu prezesuje Rob Jonquiere, panuje atmosfera powagi, którą bez przesady można nazwać śmiertelną. Bo jest to Stowarzyszenie Dobrowolnej Eutanazji zwane przez mieszkańców Amsterdamu „klubem samobójców”. – Ludzie, którzy chcą popełnić samobójstwo, zazwyczaj skaczą z okna, strzelają sobie w łeb lub rzucają się pod pociąg – mówi Rob Jonquiere. – Może to spowodować zagrożenie dla innych osób, a w każdym razie zakłócenie porządku publicznego. Naszym zdaniem, jeśli ktoś poważnie myśli o samobójstwie i sprawia mu to cierpienie, powinien móc legalnie zwrócić się do lekarza, a ten – także zgodnie z prawem – poda mu odpowiedni środek, który pacjent zażyje, by zakończyć życie w sposób cywilizowany i humanitarny. Holendrzy nie znają tematów tabu, przeciwnie, wszystkie problemy, nawet najbardziej kontrowersyjne, stają się przedmiotem ogólnonarodowej dyskusji. Tak było z eutanazją, narkomanią, małżeństwami par homoseksualnych. W wyniku tych debat parlament przyjął ustawy o ograniczonym zalegalizowaniu sprzedaży miękkich narkotyków, zezwolił na małżeństwa homoseksualistów. Około 70% Holendrów akceptuje te rozwiązania prawne, jak również ustawę o eutanazji, która funkcjonuje od 1 stycznia 2002 roku. Dzięki niej osoby nieuleczalnie chore mogą zażądać od lekarza, aby pomógł im w samobójstwie. Lekarz może spełnić życzenie chorego i uniknąć kary, jeśli spełnione będą określone przez ustawę warunki. Najważniejszym z nich jest stan chorego, nie dający nadziei na wyleczenie i wyrażona przez pacjenta, w sposób samodzielny, wola zakończenia życia. Jeśli jednak lekarz uzna, że istnieje choćby najmniejsza szansa na ocalenie życia chorego, wtedy odmawia dokonania eutanazji. Tak dzieje się w trzech czwartych przypadków. W opracowanym przez rząd holenderski komentarzu do ustawy o eutanazji czytamy: „Możliwość odrzucenia prośby o eutanazję lub o pomoc w samobójstwie jest dla lekarza gwarancją, że nie musi on postępować wbrew swoim normom etycznym, moralnym czy religijnym. Założeniem ustawy jest to, że pacjent ma prawo do eutanazji oraz że lekarz nie ma obowiązku dokonania eutanazji”. Członków stowarzyszenia kierowanego przez Roba Jonquiere ustawa o eutanazji nie zadowala. Ich zdaniem, legalna pomoc w samobójstwie powinna być dostępna nie tylko dla nieuleczalnie chorych, ale dla wszystkich, także dla ludzi w pełni zdrowych, którzy postanowili rozstać się ze światem. – Nasza organizacja – mówi Rob Jonquiere – nie poprzestaje na obecnej ustawie. Chcemy iść dalej. Ustawa nie legalizuje eutanazji w stosunku do osób cierpiących na demencję, depresję, schizofrenię, czy inne choroby psychiczne. Nie mogą też poddać się eutanazji wszyscy ci, którzy mimo iż cieszą się znakomitym zdrowiem, to jednak z różnych względów uznali, że nie chcą dłużej żyć. Stowarzyszenie Dobrowolnej Eutanazji nie zadaje swoim członkom pytania, dlaczego pragną się zabić. To ich sprawa prywatna. Wiadomo jednak, że do organizacji należą nie tylko kandydaci na samobójców, lecz także osoby, które chcą aktywnie działać na rzecz zasady, że każdy powinien mieć możliwość wyboru między życiem a śmiercią. Natomiast większość tych członków stowarzyszenia, którzy chcą popełnić samobójstwo, rzadko wywodzi się ze środowisk ludzi bezrobotnych lub pozbawionych perspektyw życiowych. Skończyć z sobą chcą zazwyczaj ludzie zamożni, którym życie po prostu się znudziło. Stowarzyszenie Dobrowolnej Eutanazji liczy około stu tysięcy członków, zatrudnia 20 pracowników etatowych i 125 wolontariuszy. Działalność finansowana jest za składek członkowskich, wynoszących 20 euro rocznie od osoby. Stowarzyszenie wydaje własny kwartalnik „Relevant” i prowadzi aktywną działalność propagandową. Jej efekty są jednak mierne. Legalizacja samobójstwa nie znajduje społecznego poparcia. Wydaje się, że niemal wszyscy zwolennicy legalizacji samobójstw wstąpili już do Stowarzyszenia. Koncepcję Roba Jonquiere potępiła zarówno prawica
Tagi:
Jacek Głuski