Odzyskiwanie swoich pieniędzy rozpoczął największy wierzyciel archidiecezji gdańskiej – Kredyt Bank, któremu kuria jest winna nawet 40 mln zł Prawie rok zajęło komornikowi reprezentującemu wierzycieli archidiecezji gdańskiej doprowadzenie do pierwszej licytacji kościelnego majątku. Na sprzedaż wystawiono maszynę do foliowania papieru należącą do wydawnictwa Stella Maris i cztery samochody, którymi jeździ abp Tadeusz Gocłowski. Okazało się, że zainteresowanie ewentualnych kupców wzbudził jedynie najtańszy samochód, ale i tak uznali, że cena wywoławcza jest zbyt wygórowana, i cała licytacja okazała się bezskuteczna. – Ten samochód jest za bardzo pordzewiały jak na swój wiek, a do tego ma prawie 300 tys. km na liczniku – narzekał Maciej Kotłowski, 21-letni student Politechniki Gdańskiej, jeden z dwóch zainteresowanych 13-letnim bmw wystawionym za 8,7 tys. zł. Student nic nie wiedział o sprawie wydawnictwa Stella Maris i był szczerze zaskoczony, gdy przy samochodzie otoczył go tłum dziennikarzy. Chętnie z nimi rozmawiał i zapewniał, że nie przeszkadza mu, że ewentualnie kupi kościelny samochód. Zupełnie inaczej zachowywał się drugi mężczyzna interesujący się bmw. Znał powód licytacji i kłopoty Stelli Maris, nie chciał się przedstawić ani rozmawiać z dziennikarzami. Tak więc wygórowane ceny wywoławcze i obawa przed kupowaniem kościelnego majątku sprawiły, że pierwsza licytacja, która odbyła się 4 lutego 2005 r. w Gdańsku, okazała się bezskuteczna. Czy będą kolejne, zależy od wierzycieli. Jeżeli na to się zdecydują, ceny wywoławcze będą o połowę niższe, zniknie więc jedna z barier odstraszających ewentualnych nabywców. Arcybiskup składa zażalenia „Drukujemy jak w niebie”, reklamowało się kościelne wydawnictwo Stella Maris. Okazało się jednak, że takie drukowanie jest niebotycznie drogie i nawet z boską pomocą nie udało się uniknąć długów, które nieoficjalnie szacuje się nawet na 50 mln zł. Nieoficjalnie, ponieważ kuria nie informuje o faktycznym zadłużeniu, a wierzycielami w większości są banki, które nie ujawniają zadłużenia kościelnej firmy, powołując się na tajemnicę bankową. Przy takiej wysokości zadłużenia kwota, jaką można było uzyskać z licytacji 4 lutego, była symboliczna. Cena wywoławcza wystawionej na sprzedaż maszyny poligraficznej wynosiła 102.075 zł, dwuletni citroen C3 kosztował 63.375 zł, pięcioletni volkswagen passat – 40.125 zł, sześcioletnia kia – 16.725 zł, a wspomniane już bmw 8,7 tys. zł. Gdyby wszystko to sprzedano po cenie wywoławczej, uzyskano by 231 tys. zł, co stanowi niecałe pół procenta szacowanego długu kurii. Jednak już sam fakt doprowadzenia do licytacji można uznać za sukces Artura Zielińskiego, komornika sądowego rewiru II przy Sądzie Rejonowym w Inowrocławiu. Po raz pierwszy opieczętował on kościelne nieruchomości przeznaczone na licytację 24 marca 2004 r. Zabezpieczenia kościelnego majątku na poczet długów za dostarczony do Stelli Maris towar zażądała wtedy firma Arctic Paper z Kostrzyna. Opieczętowanie przez komornika zabytkowych mebli stojących w siedzibie arcybiskupa było szokiem. – Najbardziej został skrzywdzony Kościół – żalił się abp Tadeusz Gocłowski. Pomimo twierdzenia arcybiskupa, że pokrzywdzonym jest Kościół, a nie firmy, które od kościelnego wydawnictwa nie otrzymały należnych pieniędzy, nastąpiły negocjacje co do spłaty zadłużenia i zaplanowana na kwiecień licytacja została odwołana. Kościół najwyraźniej jednak nie dotrzymał postanowień porozumienia z Arctic Paper, ponieważ 28 kwietnia na tablicy ogłoszeń gdańskiego sądu zawisła informacja, że 19 maja będzie można kupić w wyniku licytacji należące do kurii przedmioty. W stosunku do całkowitego zadłużenia kurii tamta należność nie była duża – około 40 tys. zł. Na licytację miały być wystawione obraz Mariana Mokwy „Morze” za 11.250 zł i zabytkowa szafa w stylu barokowym za 30 tys. zł. Archidiecezja natychmiast zapłaciła brakującą kwotę i do licytacji nie doszło. Arcybiskup uznał tymczasem, że należy bronić pokrzywdzonego Kościoła, i złożył do prokuratury doniesienie na komornika, który według niego, zajmując zabytkowe mienie kurii i informując o tym media, złamał prawo. Prokuratura nie doszukała się jednak w działaniach komornika znamion przestępstwa. Inaczej postąpiła Rada Izby Komorniczej w Gdańsku, która wystąpiła o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego wobec Artura Zielińskiego. Decyzje w tym postępowaniu jeszcze nie zapadły. Po korzystnej dla siebie decyzji prokuratury









