Koniec zabawy z teczkami?

Koniec zabawy z teczkami?

Trybunał Konstytucyjny w sprawie lustracji: państwo nie może zaspokajać żądzy zemsty Prawo i Sprawiedliwość poniosło ciężką porażkę przed Trybunałem Konstytucyjnym. W miniony piątek zakwestionował on najistotniejsze przepisy wymyślonej przez najbardziej zajadłych lustratorów ustawy. – Trybunał po prostu wyrwał jej najostrzejsze zęby, którymi PiS chciało pokąsać najbardziej znienawidzone przez siebie środowiska – komentował jeden z wybitnych polskich konstytucjonalistów wydany w piątkowy wieczór werdykt. Za niezgodne z ustawą zasadniczą uznano zamiary lustrowania ogółu naukowców, dziennikarzy, szefów spółek giełdowych oraz wyrzucanie z pracy za odmowę wypełnienia oświadczenia lustracyjnego. Instytut Pamięci Narodowej nie będzie mógł publikować katalogu nazwisk rzekomych agentów. Bezprawne okazały się także: preambuła ustawy, wzór oświadczenia, pozbawienie lustrowanego prawa do kasacji w Sądzie Najwyższym, lustracja kadry szkół niepublicznych, włączenie cenzury oraz urzędów do spraw wyznań do spisu organów bezpieczeństwa państwa, upublicznienie danych z teczek stacji telewizyjnych i radiowych oraz wydawnictw prasowych. Ostało się zaś niewiele. TK zaakceptował nową definicję współpracy ze służbami specjalnymi PRL, ale pod warunkiem, iż rzeczywiście do niej doszło. IPN będzie mógł także opublikować katalogi nazwisk funkcjonariuszy byłych służb, przywódców PRL, a z drugiej strony – dane osób inwigilowanych. – Państwo nie może zaspokajać żądzy zemsty. Musi służyć sprawiedliwości, respektować prawa człowieka i podstawowe swobody, jak prawo do należytego procesu i wysłuchania. Lustracja musi dotyczyć świadomej współpracy, przy zachowaniu przesłanek określonych wcześniej przez TK – mówił po zamknięciu najgłośniejszej od dawna rozprawy prezes Trybunału, Jerzy Stępień. Zanim jednak ogłoszono bolesny dla PiS wyrok, w Trybunale doszło do sytuacji, które większość obserwatorów rozprawy wprawiły w osłupienie. Zacznijmy jednak od początku. Trybunał, tak jak pierwsi napisaliśmy, zebrał się 9 maja, ogłaszając, że rozprawa potrwa trzy dni. To ważne, bo termin rozpoczęcia procesu i czas jego trwania akurat w tej sprawie miały kluczowe znaczenie. 15 maja upływa bowiem termin składania oświadczeń lustracyjnych. Wiedziało o tym PiS, bardzo niezadowolone z takiego rozwoju wydarzeń w Trybunale i gotowe z tego powodu – jak się później okazało – nawet do storpedowania postępowania. PiS miało świadomość – mówili nawet o tym dyskretnie jego dygnitarze – że ustawa lustracyjna jest prawniczym bublem i w zasadniczej części, a nawet w całości, może zostać zakwestionowana przez Trybunał. A to spowoduje, że wielka grupa ludzi, z reguły przeciwnych lustracyjnemu fanatyzmowi, która swoją decyzję o wypełnieniu oświadczenia lustracyjnego uzależniała od werdyktu Trybunału, wygrała z PiS. Na rozstrzygnięcie TK czekała przede wszystkim istotna część pracowników wyższych uczelni oraz dziennikarzy. Na Uniwersytecie Jagiellońskim np. rektor zdeponował w swoim sejfie zebrane wcześniej oświadczenia i z przesłaniem ich do IPN postanowił poczekać na decyzję TK. Poczekać postanowiła zresztą lwia część przewidzianych do sprawdzenia. Oświadczenie złożyło dotąd około 30 tys. osób, czyli 5% spośród 600 tys. do tego zobowiązanych. PiS natomiast za wszelką cenę chciało, by Trybunał dokonał rozstrzygnięcia po 15 maja. Między tym dniem a momentem ogłoszenia wyroku mogłoby się bowiem domagać wyciągnięcia konsekwencji przewidzianych za zbojkotowanie składania tzw. lojalek, bo taką niechlubną nazwą ochrzczono wspomniane oświadczenia. Przewidziane ustawą konsekwencje były zaś bardzo surowe – do zwolnienia z pracy włącznie. Wyścig rozpoczął się już na samym początku rozprawy, czyli w minioną środę. Reprezentujący Sejm, a trafniej byłoby napisać PiS, poseł i krakowski adwokat Arkadiusz Mularczyk robił, co mógł, by wywrócić rozprawę. Śladem swoich mentorów, obu braci Kaczyńskich, kilka razy bez pardonu zaatakował TK. W kilku jego wystąpieniach widać było jasno, jak bardzo jego partii zależy na wymyślonej przez nią totalnej, nieliczącej się z wieloma kardynalnymi zasadami prawa lustracji. Najpierw wniósł o odroczenie rozprawy, bo nie zdążył zapoznać się z odrębną skargą rzecznika praw obywatelskich Janusza Kochanowskiego. Potem zażądał wyłączenia ze składu orzekającego czterech sędziów: Ewy Łętowskiej, Jerzego Stępnia, Mirosława Wyrzykowskiego i Marka Mazurkiewicza. Podpadli oni Mularczykowi m.in. tym, że wiele lat temu zgłaszali głośno obiekcje wobec lustracji ŕ la Macierewicz lub, tak jak prof. Wyrzykowski, są członkami

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 20/2007, 2007

Kategorie: Kraj