Lekcje religii: Fikcja i obłuda

Lekcje religii: Fikcja i obłuda

Warszawa 27.04.2016 r. Leszek Jazdzewski - redaktor naczelny - LIBERTE. Fot.Krzysztof Zuczkowski

Mimo powszechnej nauki religii w szkołach, maleje autorytet moralny Kościoła Leszek Jażdżewski – pomysłodawca „Świeckiej szkoły”, obywatelskiej inicjatywy ustawodawczej w sprawie zniesienia finansowania religii z budżetu państwa, redaktor naczelny pisma „Liberte!” Proponuję zrobienie takiego oto bilansu: lekcje religii w szkołach przywrócono ponad 25 lat temu. Są one finansowane z budżetu państwa i według wyliczeń organizatorów akcji „Świecka szkoła” samo wynagrodzenie ponad 33 tys. katechetów kosztuje rocznie ponad 1,2 mld zł… – Bilans nie jest dobrym pomysłem, bo prawidłowo zrobiony powinien wyjść na zero. To zamiast bilansu niech będzie rachunek zysków i strat – mówimy przecież o niebagatelnych pieniądzach wydawanych z państwowej kasy. – Uściślijmy: czyich zysków, czyich strat? Z jednej strony, mamy ogromne pieniądze podatników wydawane na wynagrodzenia katechetów, z drugiej – badania, które mówią, że zmniejszył się odsetek respondentów uważających się za wierzących i stosujących się do wskazań Kościoła. I to niebagatelnie – z 66% do 39%, zaledwie w ciągu 10 lat, od roku 2005 do 2014! W dodatku prawie połowa wierzących wybiera z nauki Kościoła to, co im odpowiada, a to, co nie – odrzuca. – Rzeczywiście, gdy spojrzymy na badania dotyczące religijności Polaków, możemy zaobserwować zjawiska wręcz absurdalne. W społeczeństwie, w którym ponad 90% deklaruje się jako katolicy, jedna trzecia nie wierzy w piekło, są tacy, którzy nie uznają Trójcy Świętej. W zmartwychwstanie Chrystusa wierzy ok. 70% Polaków! Etyka jak listek figowy A dwie trzecie rodaków jest za karą śmierci, co przecież kłóci się z przykazaniem: nie zabijaj. Czym to tłumaczyć? – Trzeba podkreślić, że wpływ na to ma nie tylko katecheza w szkołach. Kościół obecny jest w świadomości Polaków w różny sposób, na wielu płaszczyznach, dlatego zanim przejdziemy do odpowiedzi na pytanie, pragnę jedną rzecz wyjaśnić. Istotnie jednym z najważniejszych naszych zadań realizowanych pod hasłem „Świecka szkoła” było zbieranie podpisów pod obywatelską inicjatywą ustawodawczą, która dotyczy zniesienia finansowania religii z budżetu państwa. My jednak nie walczymy z religią katolicką, nie jesteśmy wojującymi antyklerykałami. Uważamy tylko, że publiczne pieniądze przeznaczone na finansowanie katechezy powinny być wykorzystane na inne cele edukacyjne. To wszystko. Trudno jednak nie wiązać tego z faktem, że zjawisko prywatyzacji religii jest szczególnie silne u osób w przedziale wiekowym 24-35 lat, a więc w pokoleniu, które chodziło na lekcje religii. – I tu wracamy do rachunku zysków i strat. Otóż Kościół dąży do zdobycia monopolu na decydowanie o poglądach Polaków w sferze wartości. Gdy mówimy o zasadach moralnych, o kwestiach światopoglądowych, a także o wyborach politycznych – narzuca się w domyśle wartości katolickie. Przyjmujemy jednak, że zgodnie z zapisami konstytucji przestrzeń publiczna jest neutralna światopoglądowo. Art. 25 wyraźnie mówi o bezstronności światopoglądowej państwa: „Władze publiczne w Rzeczypospolitej Polskiej zachowują bezstronność w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych, zapewniając swobodę ich wyrażania w życiu publicznym”. Skoro tak, to nie wolno uprzywilejowywać żadnego światopoglądu, bez względu na to, czy jest ateistyczny, muzułmański czy katolicki. Natomiast praktycznie w polskiej szkole oddajemy jednej stronie pod wpływy wychowawcze wszystkich uczniów – młodych ludzi, których przekonania nie są jeszcze ukształtowane, których światopogląd dopiero się krystalizuje. To jest zawłaszczanie przestrzeni publicznej. Podkreślam: za olbrzymie publiczne pieniądze oddano Kościołowi na ćwierć wieku zarządzanie światem wartości młodych ludzi w szkołach i służyć temu mają m.in. lekcje religii. Dziś katecheta uczestniczy na równych prawach w pracach ciała pedagogicznego, bardzo często otwiera szkolne akademie, nierzadko msza w kościele rozpoczyna rok szkolny. To powoduje, że jest nieformalny przymus uczestniczenia w tych lekcjach. Są jeszcze lekcje etyki. – W obecnym systemie edukacji możliwość wyboru: lekcje religii czy lekcje etyki jest fikcją. Lekcje etyki to taki listek figowy zakrywający polityczną obłudę ekip rządowych w uleganiu naciskom hierarchii kościelnej. Najnowsze rozporządzenie ministra edukacji mówi, że lekcje etyki mają być organizowane nawet wtedy, gdy zgłosi się jeden uczeń. – A gdy się nie zgłosi – co łatwo przewidzieć w sytuacji niepisanego silnego przymusu chodzenia na religię – zostaną zlikwidowane. Wytłumaczeniem będzie brak zapotrzebowania społecznego. W tym kontekście interesujące jest pytanie, dlaczego lekcje wiedzy o świecie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 18/2016, 2016

Kategorie: Kraj