W korowodzie Marka Grechuty

W korowodzie Marka Grechuty

Piosenka poetycka jest potrzebna. Ludzie potrzebują alternatywy dla tego, co serwują im media Z Anną Treter, artystką, solistką i pianistką zespołu Pod Budą rozmawia Dagmara Biernacka – Trwa właśnie zorganizowany przez pani fundację festiwal twórczości im. Marka Grechuty – Korowód, upamiętniający drugą rocznicę jego śmierci. Dlaczego pani Danuta Grechuta zgłosiła się właśnie do pani? Wynikało to z wcześniejszej znajomości? – Nie znałyśmy się zbyt dobrze. Spotkałyśmy się dwa razy, opowiedziałam jej o fundacji, zaprosiłam na kilka koncertów. Myślę, że spodobała się jej idea propagowania piosenki artystycznej, w której ważna jest zarówno piękna melodia, jak i niebanalny tekst. Poza tym zobaczyła, z jakim szacunkiem dla twórców przygotowywane są te koncerty, i dlatego zapewne powierzyła mi zorganizowanie koncertu. Od razu zaproponowałam także konkurs dla młodych interpretatorów, bo przecież jeśli szerzyć tę twórczość, to właśnie wśród młodych. Zeszłoroczny zdobywca Serca Szczerozłotego, głównej nagrody festiwalu, zespół Dzień Dobry, nagrał niedawno płytę z piosenkami Marka Grechuty. Inni laureaci to ludzie na tyle ciekawi, że bez wahania zaprosiłam ich do udziału w tegorocznej edycji festiwalu. Poziom konkursowych prezentacji i w tym roku był bardzo wysoki. – Ile czasu trwały przygotowania? – Tak naprawdę cały rok. Festiwal jest w październiku, a przygotowania do kolejnego zaczynają się w listopadzie. Trzeba odpowiednio wcześnie wystartować w konkursach o dotacje, aby wiedzieć, jaki budżet będzie do dyspozycji. W tym roku przekształcałam też fundację administracyjnie, gdyż w momencie jej zakładania nie spodziewałam się tak dużych zadań. Udało mi się zebrać małą, ale prężną grupę współpracowników. Nie było to łatwe. Stale poszukuję ludzi, którzy oprócz dobrych chęci mają pewną wiedzę i doświadczenie. Jak zdążyłam się przekonać, liczba skończonych fakultetów o niczym nie świadczy. – Czy w eliminacjach znowu – jak przed rokiem – dominowało „Dzikie wino”? – Nie, w tym roku śpiewane były bardzo różne piosenki, co cieszy. Wykonawcy sięgali nie tylko po te najbardziej znane, lecz także po mało popularne i trudniejsze. Także interpretacje były bardzo ciekawe i różnorodne. – Festiwal nosi nazwę Korowód. Chcą państwo „porwać wszystkich w muzyczny korowód”? – „Korowód” jest jedną z najbardziej znanych i zarazem wartościowych piosenek Marka Grechuty, notabene tekst do niej napisał Leszek A. Moczulski, czyli bohater jednego z tegorocznych festiwalowych koncertów. Korowód wskazuje na wielość i różnorodność. Taki jest ten festiwal. Wielu ludzi w nim uczestniczy i są oni różnorodni. Także wydarzeń festiwalowych jest dużo: dwa koncerty w operze, konkurs, koncerty laureatów, wystawa. Piosenki też mają różne oblicza. Z dwóch dużych koncertów w Operze Krakowskiej jeden poświęcony jest pamięci Marka Grechuty, a drugi to koncert piosenek z tekstami Moczulskiego pt. „Cała jesteś w skowronkach”. Ileż on napisał przebojów, które śpiewała cała Polska, a które wylansowali Skaldowie, Andrzej Zaucha z grupą Anawa czy Marek Grechuta. To prawdziwa uczta duchowa, której gospodarzem jest Andrzej Poniedzielski. Lista wykonawców obu koncertów przedstawia się imponująco: Prońko, Rybotycka, Markowski, Wodecki, Wójcicki, Radek, Gadowski, Woźniak – to tylko niektórzy. – Ciężko było namówić znane nazwiska na udział w festiwalu? – Stosunek artystów do tego rodzaju przedsięwzięcia jest bardzo różny. Niektórzy kierują się sentymentem, godzą się na zaproponowane warunki. Wiadomo, że wynagrodzenia nie są ogromne, chodzi o to, by przysłużyć się sprawie. Ale są też tacy artyści, których nazwisko Grechuty nie poruszyło i nie zeszli ze swoich komercyjnych stawek, więc musiałam zrezygnować z ich udziału. To lawirowanie nie jest łatwe, a zależy mi na mistrzowskim poziomie prezentacji i tworzeniu nowych jakości. – Może nie wszyscy mieli odwagę zmierzyć się z repertuarem Grechuty. – Myślę, że zmierzyć się każdy miałby ochotę, bo to jest pewnego rodzaju wyzwanie. Ale do tego trzeba się przygotować, trzeba nauczyć się piosenek, przyjechać na próby z zespołem. Nie każdemu się chce, ludzie są zabiegani. Pozyskanie wartościowych artystów wcale nie jest takie proste. – Wydaje się logiczne, że telewizja powinna wspomóc ten festiwal. Przecież po to jest „misja”. – Toczyły się rozmowy, ale nic konkretnego z tego nie wyszło. Trudno zrozumieć, że mając taką plejadę gwiazd

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2009, 40/2009

Kategorie: Kultura