Korupcja u Dzieciątka

Korupcja u Dzieciątka

fot. Wikimedia Commons

Po serii skandali związanych z pedofilią Watykan walczy teraz z podejrzeniami o sprzeniewierzenie środków publicznych Finanse Stolicy Apostolskiej nigdy nie były specjalnie transparentne. Skarbce, a potem konta bankowe Watykanu pozostawały jedną z najlepiej chronionych tajemnic papiestwa. Rewolucja technologiczna i ekspansja kapitalizmu niewiele w tej kwestii zmieniły. Podczas gdy większość krajów Europy Zachodniej i Ameryki Północnej jeszcze niedawno zmagała się z monstrualną recesją, ponosząc, m.in. konsekwencje nieudanych inwestycji, Instytut Dzieł Religijnych, bo tak oficjalnie nazywa się Bank Watykański, dryfował przez ten sztorm niemal nietknięty. Tajemnicą poliszynela jest, że w przeżyciu kryzysu pomagały mu tuzy światowej polityki i finansjery, w tym były sekretarz stanu USA Henry Kissinger. O ile jednak odporność na wstrząsy z zewnątrz była zawsze silną stroną Watykanu, o tyle teraz niebezpieczeństwo skandalu pojawiło się w murach Stolicy Apostolskiej. Dobrowolna darowizna Głównymi podejrzanymi w najnowszej aferze są włoski kardynał Tarcisio Bertone, były sekretarz stanu w czasie pontyfikatu Benedykta XVI, jedna z najlepiej rozpoznawalnych twarzy watykańskiej administracji w ciągu ostatnich kilkunastu lat, oraz Gianantonio Bandera, właściciel firmy budowlanej z Rzymu. Według doniesień „Il Messaggero”, włoskiej gazety najbliższej Watykanowi, Bertone miał polecić firmę Bandery jako wykonawcę renowacji jego nowego apartamentu, po tym jak opuszczał stanowisko wraz z przejściem na emeryturę Benedykta XVI. Nie byłoby w tym nic podejrzanego ani nielegalnego, gdyby nie to, że koszty renowacji rzekomo miały zostać pokryte ze środków fundacji prowadzącej słynny szpital im. Dzieciątka Jezus. Za wyprowadzenie łącznej kwoty ponad 400 tys. euro z kont fundacji (z czego tylko ok. 200 tys. poszło na renowację, reszta według włoskiej prasy została rozdzielona między oskarżonych) mieli być odpowiedzialni dwaj cywile – Giuseppe Profiti, były prezes fundacji, oraz Massimo Spina, jej skarbnik. Beneficjentem całej operacji była firma Bandery, której w formie bezprzetargowej powierzono przeprowadzenie remontu. Co więcej, istnieje realne podejrzenie, że przedsiębiorca otrzymał wynagrodzenie za remont dwukrotnie. Za pierwszym razem ze wspomnianej fundacji, za drugim – sponsorem prac był Gubernatorat Państwa Watykańskiego. Żeby dodatkowo rzecz zagmatwać, instytucja ta miała uprzednio otrzymać pieniądze właśnie od kard. Bertonego. Gdy sprawa wyszła na jaw w 2015 r., hierarcha „zwrócił” szpitalowi z własnej kieszeni 150 tys. euro. Twierdził jednak, że nie była to rekompensata dla szpitala (co oznaczałoby przyznanie się do winy), lecz jedynie „dobrowolna darowizna”. Nie pomogło to bynajmniej w uciszeniu kontrowersji, wręcz przeciwnie. Bliska Stolicy Apostolskiej prasa natychmiast zaczęła snuć domysły, skąd Bertone miał nagle 150 tys. euro na taką darowiznę, a łącznie prawie pół miliona na same operacje finansowe związane z remontem. Od razu pojawiły się spekulacje, że wszystko to było obliczone na uniknięcie opodatkowania przez zaangażowane strony lub posłużyło do prania brudnych pieniędzy, o co Bank Watykański już wielokrotnie w przeszłości posądzano. Sieć powiązań Były watykański sekretarz stanu od początku afery zarzekał się, że jest niewinny. O tym, że fundacja wpłaciła pieniądze na remont jego apartamentu, podobno nie wiedział, czego dowodem miała być późniejsza „darowizna” na rzecz szpitala. Apartament o powierzchni niemal 700 m kw. powstał w 2013 r. z połączenia dwóch mieszkań na ostatnim piętrze Palazzo San Carlo w Watykanie. Sprawa tym razem jednak nie zakończy się na prasowych spekulacjach i rekompensatach finansowych. 18 lipca odbyło się pierwsze przesłuchanie w watykańskim sądzie, gdzie postępowanie wszczęto z urzędu. Stało się tak, gdyż śledczy dotarli do potwierdzenia przelewu z konta fundacji Bambino Gesù na konto firmy Bandery, co stanowi naruszenie watykańskiego prawa. Mieszkanie kard. Bertonego jest bowiem nieruchomością prywatną, a płacenie za remont takowej nie wchodzi w zakres celów fundacji, która działa według statutu akceptowanego bezpośrednio przez papieża. Obrońcy oskarżonych wnieśli o wycofanie zarzutów, powołując się na brak dowodów ich bezpośredniego zaangażowania w wykonanie przelewu. Jednym z argumentów obrony – przyznajmy, dość naciąganych – jest też teza, że sąd nie ma prawa traktować przelewu jako wykroczenia, bo w mieszkaniu kardynała docelowo miały się odbywać… przyjęcia charytatywne, na których zbierano by pieniądze na rzecz szpitalnej fundacji. Watykańscy prokuratorzy pozostali jednak nieugięci. Kolejne

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2017, 31/2017

Kategorie: Świat