Korupcja u Dzieciątka

Korupcja u Dzieciątka

Po serii skandali związanych z pedofilią Watykan walczy teraz z podejrzeniami o sprzeniewierzenie środków publicznych

Finanse Stolicy Apostolskiej nigdy nie były specjalnie transparentne. Skarbce, a potem konta bankowe Watykanu pozostawały jedną z najlepiej chronionych tajemnic papiestwa. Rewolucja technologiczna i ekspansja kapitalizmu niewiele w tej kwestii zmieniły. Podczas gdy większość krajów Europy Zachodniej i Ameryki Północnej jeszcze niedawno zmagała się z monstrualną recesją, ponosząc, m.in. konsekwencje nieudanych inwestycji, Instytut Dzieł Religijnych, bo tak oficjalnie nazywa się Bank Watykański, dryfował przez ten sztorm niemal nietknięty. Tajemnicą poliszynela jest, że w przeżyciu kryzysu pomagały mu tuzy światowej polityki i finansjery, w tym były sekretarz stanu USA Henry Kissinger. O ile jednak odporność na wstrząsy z zewnątrz była zawsze silną stroną Watykanu, o tyle teraz niebezpieczeństwo skandalu pojawiło się w murach Stolicy Apostolskiej.

Dobrowolna darowizna

Głównymi podejrzanymi w najnowszej aferze są włoski kardynał Tarcisio Bertone, były sekretarz stanu w czasie pontyfikatu Benedykta XVI, jedna z najlepiej rozpoznawalnych twarzy watykańskiej administracji w ciągu ostatnich kilkunastu lat, oraz Gianantonio Bandera, właściciel firmy budowlanej z Rzymu. Według doniesień „Il Messaggero”, włoskiej gazety najbliższej Watykanowi, Bertone miał polecić firmę Bandery jako wykonawcę renowacji jego nowego apartamentu, po tym jak opuszczał stanowisko wraz z przejściem na emeryturę Benedykta XVI. Nie byłoby w tym nic podejrzanego ani nielegalnego, gdyby nie to, że koszty renowacji rzekomo miały zostać pokryte ze środków fundacji prowadzącej słynny szpital im. Dzieciątka Jezus. Za wyprowadzenie łącznej kwoty ponad 400 tys. euro z kont fundacji (z czego tylko ok. 200 tys. poszło na renowację, reszta według włoskiej prasy została rozdzielona między oskarżonych) mieli być odpowiedzialni dwaj cywile – Giuseppe Profiti, były prezes fundacji, oraz Massimo Spina, jej skarbnik. Beneficjentem całej operacji była firma Bandery, której w formie bezprzetargowej powierzono przeprowadzenie remontu. Co więcej, istnieje realne podejrzenie, że przedsiębiorca otrzymał wynagrodzenie za remont dwukrotnie. Za pierwszym razem ze wspomnianej fundacji, za drugim – sponsorem prac był Gubernatorat Państwa Watykańskiego. Żeby dodatkowo rzecz zagmatwać, instytucja ta miała uprzednio otrzymać pieniądze właśnie od kard. Bertonego.

Gdy sprawa wyszła na jaw w 2015 r., hierarcha „zwrócił” szpitalowi z własnej kieszeni 150 tys. euro. Twierdził jednak, że nie była to rekompensata dla szpitala (co oznaczałoby przyznanie się do winy), lecz jedynie „dobrowolna darowizna”. Nie pomogło to bynajmniej w uciszeniu kontrowersji, wręcz przeciwnie. Bliska Stolicy Apostolskiej prasa natychmiast zaczęła snuć domysły, skąd Bertone miał nagle 150 tys. euro na taką darowiznę, a łącznie prawie pół miliona na same operacje finansowe związane z remontem. Od razu pojawiły się spekulacje, że wszystko to było obliczone na uniknięcie opodatkowania przez zaangażowane strony lub posłużyło do prania brudnych pieniędzy, o co Bank Watykański już wielokrotnie w przeszłości posądzano.

Sieć powiązań

Były watykański sekretarz stanu od początku afery zarzekał się, że jest niewinny. O tym, że fundacja wpłaciła pieniądze na remont jego apartamentu, podobno nie wiedział, czego dowodem miała być późniejsza „darowizna” na rzecz szpitala.

Apartament o powierzchni niemal 700 m kw. powstał w 2013 r. z połączenia dwóch mieszkań na ostatnim piętrze Palazzo San Carlo w Watykanie. Sprawa tym razem jednak nie zakończy się na prasowych spekulacjach i rekompensatach finansowych. 18 lipca odbyło się pierwsze przesłuchanie w watykańskim sądzie, gdzie postępowanie wszczęto z urzędu. Stało się tak, gdyż śledczy dotarli do potwierdzenia przelewu z konta fundacji Bambino Gesù na konto firmy Bandery, co stanowi naruszenie watykańskiego prawa. Mieszkanie kard. Bertonego jest bowiem nieruchomością prywatną, a płacenie za remont takowej nie wchodzi w zakres celów fundacji, która działa według statutu akceptowanego bezpośrednio przez papieża. Obrońcy oskarżonych wnieśli o wycofanie zarzutów, powołując się na brak dowodów ich bezpośredniego zaangażowania w wykonanie przelewu. Jednym z argumentów obrony – przyznajmy, dość naciąganych – jest też teza, że sąd nie ma prawa traktować przelewu jako wykroczenia, bo w mieszkaniu kardynała docelowo miały się odbywać… przyjęcia charytatywne, na których zbierano by pieniądze na rzecz szpitalnej fundacji. Watykańscy prokuratorzy pozostali jednak nieugięci. Kolejne przesłuchanie zaplanowano na 7 września. Kard. Bertone ma się stawić na nim jako świadek obrony.

Andrea Tornielli, weteran wśród watykańskich korespondentów i jeden z największych ekspertów od administracji Stolicy Apostolskiej, zwraca uwagę, że udział byłego sekretarza stanu w procesie jest sprawą bezprecedensową. Dotychczas uchodził on bowiem za nietykalną szarą eminencję, człowieka pociągającego za wiele sznurków, odpowiedzialnego za kontakty z włoskim biznesem. Nigdy nie udało się udowodnić jego bezpośredniego zaangażowania w żadną malwersację finansową kojarzoną z Watykanem. Bertone znany jest z bliskich kontaktów z czołowymi włoskimi przedsiębiorcami. Opublikowana w 2015 r. książka „Avarizia” („Chciwość”), autorstwa Emiliana Fittipaldiego, odkrywcy afery apartamentowej, dokumentuje szczegółowo relacje kardynała m.in. z rodziną Agnellich, niegdyś właścicieli koncernu Fiat, i zarzuca mu powiązania z wieloma włoskimi syndykatami kryminalnymi. Szeroka sieć powiązań poza murami Stolicy Apostolskiej miała mu zapewnić silną pozycję wśród watykańskich hierarchów, zwłaszcza w departamentach powiązanych z ekonomią. Jego wpływy urosły do tego stopnia, że stworzył coś w rodzaju własnej frakcji, do której należeli np. włoski finansista Libero Milone i australijski kardynał George Pell.

Nietykalny przed sądem

Wygląda jednak na to, że w Watykanie coraz mniej hierarchów jest nietykalnych. W dodatku frakcja kardynała ma poważne kłopoty. Libero Milone, osobiście zaproszony przez kardynała do pracy za Spiżową Bramą jako audytor generalny, mierzy się obecnie z oskarżeniami o celowe ignorowanie nieprawidłowości w księgowości. Z kolei kard. Pell został odesłany do Australii z powodu zarzutów o pedofilię. Teraz wydaje się, że nadszarpnięta zostanie też reputacja samego Bertonego. Trzeba przy tym pamiętać, że kardynał jest jednym z najsilniejszych oponentów reform papieża Franciszka. Głęboko sprzeciwia się zmianom zwłaszcza na froncie administracyjnym, jak chociażby planowanej restrukturyzacji Kurii Rzymskiej. Kardynał przez ostatnie dziesięciolecia tak mocno zakorzenił się w świadomości Włochów jako szara eminencja Watykanu, że stał się nawet wzorem popkulturowym. To na nim reżyser Paolo Sorrentino wzorował postać makiawelicznego kard. Voiella w niedawno emitowanym serialu „Młody papież”.

Proces z udziałem kard. Bertonego może być jednym z przełomowych wydarzeń pontyfikatu Franciszka. Podobnie jak zaplanowany dwa lata temu proces abp. Józefa Wesołowskiego, oskarżonego o prowadzenie pedofilskiej siatki o zasięgu globalnym (były nuncjusz na Dominikanie zmarł wkrótce po rozpoczęciu procesu), afera apartamentowa może uderzyć w kolejne watykańskie tabu, jakim jest tajemnica papieskich finansów i zarządzania nieruchomościami. Watykaniści od wielu lat zwracają uwagę na przywileje mieszkaniowe hierarchów. Większość, według nieoficjalnych źródeł aż 68 kardynałów i innych hierarchów, mieszka w luksusowych, ogromnych apartamentach, za które płaci po kilka euro za metr kwadratowy lub w ogóle nie płaci czynszu. Łatwo się domyślić, że nie ma to nic wspólnego z rynkowymi cenami najmu mieszkań obowiązującymi kilkaset metrów dalej, na terenie Rzymu. Z kolei Franciszek walkę z przepychem w Watykanie wypisał na sztandarach niemal od razu po rozpoczęciu pontyfikatu. Sam zrezygnował z przysługującego mu luksusowego apartamentu i nie jest tajemnicą, że podobnych gestów oczekuje od innych członków watykańskiej administracji. W tej materii natrafił jednak na podobny opór jak w walce ze skandalami pedofilskimi.

Na niewiele zdają się jego publiczne wypowiedzi, tworzenie specjalnych komisji czy powierzanie młodym księżom specjalnych zadań. Watykan jest być może najtrudniejszym na świecie państwem do reformowania. Powodem tego oporu jest nie tylko sięgająca setek lat tradycja, niezmienna od wieków, ale też struktura watykańskiej administracji, która składa się praktycznie z samych elit. W najbliższych miesiącach dowiemy się, czy sprawa Bertonego rozpocznie ich stopniowy demontaż.

Wydanie: 2017, 31/2017

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy