Bankructwo grupy Kircha zaszokowało polityków, bankierów i piłkarzy Niemiec Z niczego stworzył medialne cesarstwo obejmujące sześć stacji telewizyjnych i 40% udziałów w koncernie Springera, największym domu prasowym Europy. Zgromadził w archiwum tyle filmów, że można by celuloidową taśmą opasać kulę ziemską. Jego ambicja i żądza władzy nie miały granic. Leo Kirch kupował jak szalony, inwestował we wciąż nowe projekty. Najczęściej za pożyczone przez niefrasobliwe banki pieniądze. W końcu rozdęta bańka mydlana pękła. Grupa KirchMedia, obciążona długiem sięgającym 7 mld euro, ogłosiła niewypłacalność. Było to, według zgodnej oceny komentatorów, największe bankructwo w powojennych dziejach Niemiec. 75-letni Kirch, tajemniczy patriarcha z Bawarii i ongiś serdeczny druh kanclerza Kohla, pożegnał się z pracownikami listem, żaląc się: „Wyjęto mi przywództwo z ręki”. W gronie zaufanych oświadczył z goryczą: „Po mnie mogą firmą kierować choćby i Pigmeje”. Wielka plajta może mieć poważne skutki polityczne. Czy kandydat na kanclerza, premier Bawarii Edmund Stoiber, prezentujący się jako gospodarczy „macher” i dobry gospodarz, może mieć szansę na zwycięstwo, gdy w jego landzie doszło do tak spektakularnej katastrofy? Rząd w Monachium nie pozostaje w tej sprawie bez winy. Głównym wierzycielem Kircha jest przecież Bayrische Landesbank, instytucja półpaństwowa, w której zarządzie zasiada czterech członków gabinetu Stoibera. Landesbank pożyczył medialnemu baronowi 2 mld euro, i to nie zażądawszy solidnego zabezpieczenia. Swego wyborczego konkurenta natychmiast zaatakował więc kanclerz Gerhard Schröder, stwierdziwszy, że postępowanie bawarskich przywódców w sprawie Kircha „nie świadczy o gospodarczej kompetencji”. Ale także Schröder nie ma powodów do radości. Sam przecież niemal przez rok działał dyskretnie za kulisami, spotykał potencjalnych inwestorów i bankierów, daremnie usiłując ratować Kircha lub przynajmniej zapewnić KirchMedia miękkie lądowanie pod nowym zarządem. W dodatku w bieżącym roku padnie zapewne w Niemczech smutny rekord – 40 tys. przedsiębiorstw ogłosi upadłość. Na miesiąc przed upadkiem Kircha doszło do krachu budowlanego giganta – firmy Philipp Holzmann, z ponad 150-letnią historią, oraz renomowanego producenta samolotów – Fairchild Dornier. Nie jest to bilans, którym Schröder może się chlubić w wyborczym roku. Jak napisał hamburski tygodnik „Der Spiegel”, skutki plajty półwiecza odczują zarówno władze w Monachium, jak Urząd Kanclerski, bankowe drapacze chmur we Frankfurcie i bawarskie studia filmowe – „w końcu wszyscy stracili – pieniądze i nerwy, autorytet i miejsca pracy”. KirchMedia zatrudnia prawie 10 tys. osób. Z pewnością przetrwają dochodowe kanały telewizyjne ProSieben, Sat 1 czy Kabel 1, jednak mogą upaść małe stacje – DSF czy N24, zaś regionalne kanały miejskie nie mają szany na ratunek. Ważą się losy nienależącej do KirchMedia, lecz również będącej własnością koncernu Kircha Pay TV – płatnej telewizji Premiere. To miliardowe inwestycje w Premiere doprowadziły bawarskiego przedsiębiorcę do bankructwa. Pay TV zdobyła tylko 2,5 mln abonentów, codziennie przynosi 2 mln euro strat i ma już prawie 2 mld długu. Dyrektorzy Pay TV także zamierzali ogłosić upadłość, powstrzymał ich jednak australijsko-amerykański cesarz medialny, Rupert Murdoch, który ma 24% udziałów w Premiere z opcją ich odsprzedaży Kirchowi 1 października br. za 1,8 mld euro. Murdoch nie zamierza tych pieniędzy stracić i być może zostanie nowym inwestorem Premiere. Upadek KirchMedia jest tylko pierwszym klockiem domina i może doprowadzić do bankructwa nawet 60 związanych z medialną branżą firm w Bawarii: producenckich, dostawczych czy studia filmowe. Kursy akcji domów finansowych – Commerzbank czy HypoVereinsbank, które pożyczyły Kirchowi pieniądze – poszybowały, mówiąc obrazowym językiem Niemców, „do piwnicy”. Katastrofa Kircha ma poważniejsze rozmiary niż dwa inne największe bankructwa RFN razem wzięte – Philippa Holzmanna (1,3 mld euro strat) i Balsam AG (1,08 mld strat). Jednak tym razem nie chodzi tylko o pieniądze, ale także o środki masowego przekazu, czyli o władzę nad umysłami. Komentatorzy podkreślają, że koniec imperium Kircha oznacza zasadniczą przebudowę medialnej architektury Niemiec. Dotychczas w RFN dominowały dwa prywatne koncerny – Kirch oraz Bertelsmann (kanały RTL i Vox), jak również telewizja publiczna – ARD, ZDF
Tagi:
Krzysztof Kęciek









