Kredyty to za mało

Kredyty to za mało

Nie będzie ożywienia gospodarki bez pomocy dla małych i średnich firm W ostatnią dekadę XX w. Polska wkraczała jako kraj 8,5 tys. przedsiębiorstw państwowych. W XXI w. jako kraj 3 mln podmiotów gospodarczych, w przeważającej mierze niepublicznych. Sektor ten zatrudnia większość pracowników, tworzy większość produktu krajowego brutto, ma większą dynamikę wzrostu. Prywatyzacja więc dokonała się, choć nadal jest niedokończona, a koszt jej okazał się znaczny, po drodze też „rewolucja pożarła wiele swoich dzieci”. Dziś bogatsi o doświadczenia ostatniej dekady XX w., świadomi (powiedzmy) obecnych turbulencji gospodarczych, zadajemy sobie pytanie o przyszłość naszej gospodarki. Można by cynicznie powiedzieć, że będzie „dobrze, ale nie beznadziejnie”. Gospodarka Polski od kilku lat zmniejsza tempo wzrostu. Jeszcze cztery lata temu wynosiło ono blisko 7% produktu krajowego brutto rocznie, obecnie niewiele ponad 2%. Jeżeli chcemy w przewidywalnej perspektywie czasowej zbliżyć się poziomem życia w Polsce do poziomu życia w krajach Unii Europejskiej, wzrost ten musi być wyższy o 2-3 punkty procentowe w skali roku niż wzrost obecny. Problem jednak w tym, jak to osiągnąć. Ekipa Leszka Balcerowicza sformułowała niezbyt fortunnie nazwany plan „schładzania” gospodarki. W rzeczywistości wicepremier-minister finansów dążył do popra- wy wskaźników makroekonomicznych, a więc ograniczenia deficytu budżetowego i inflacji. Całość tej polityki można skwitować słynnym powiedzeniem byłego wieloletniego premiera Rosji, Wiktora Czernomyrdina: „Chciał dobrze, wyszło jak zwykle…”. Niezależnie od wielu czynników, które spowodowały niefortunny stan obecny, warto zwrócić uwagę na pogarszającą się w ostatnich latach sytuację przedsiębiorstw w Polsce, zarówno państwowych, jak i prywatnych. Wysoki kurs złotówki nie sprzyja dynamizacji eksportu (i tak w ostatnich latach eksport był czynnikiem w znacznym stopniu tworzącym wzrost PKB). Wysokie oprocentowanie kredytów bankowych nie sprzyja inwestowaniu przedsiębiorstw ani wzrostowi konsumpcji. Wreszcie relatywnie wysokie podatki w istotny sposób utrudniają wzrost produkcji przedsiębiorstw, zachęcając do ucieczki w szarą strefę. Jak widać, czynniki te w większości są czynnikami subiektywnymi, wynikającymi z określonej polityki. Występowanie ich w takich wielkościach, w jakich występują, współprzyczyniło się do poprawy sytuacji makroekonomicznej, wydaje się jednak, że obecnie niezbędna jest pewna ich korekta, aby ożywić gospodarkę. 1. Restrukturyzacja przedsiębiorstw jako wymóg wzrostu ich konkurencyjności Wśród czynników mogących przyczynić się do ożywienia gospodarki niewątpliwie jest przyspieszenie restrukturyzacji przedsiębiorstw. Na ten temat mówi się i pisze relatywnie mało. Po pewnym okresie intensyfikacji restrukturyzacji, jaka miała miejsce na początku lat 90., w ostatnich latach nastąpiło spowolnienie tych procesów. Najprościej mówiąc, restrukturyzacja to radykalna zmiana szeregu sfer funkcjonowania przedsiębiorstwa, takich jak zatrudnienie, finanse, struktura organizacyjna, technika i technologia itp. Badania procesów restrukturyzacji przedsiębiorstw prowadzą do wniosku, iż trudno w polskich warunkach mówić o poprawie konkurencyjności (a więc dążenia do bycia lepszym niż inni producenci) – bez przeprowadzenia restrukturyzacji. Upraszczając, można powiedzieć, iż na początku lat 90. uruchomiono głównie rezerwy proste w przedsiębiorstwach, a więc ograniczono nadzatrudnienie, zaniechano nieprzynoszącej dochodu produkcji, ograniczono działalność przedsiębiorstw do produkcji, rezygnując z przeważającej większości zadań nieprodukcyjnych (transport, remonty, ochrona, usługi socjalne itp.). Metoda ta nazywa się „outsourcing”. Doprowadzono także do uporządkowania finansów przedsiębiorstw poprzez określenie kosztów produkcji, osiągnięcie płynności finansowej, wreszcie dążenie do osiągnięcia zysku, a w każdym razie ograniczenia strat, zarówno jeśli chodzi o ich wielkość, jak i okres, w którym przedsiębiorstwo przynosi straty. W większości wypadków przedsiębiorstwa, które nie ograniczyły strat, zbankrutowały, choć nie dotyczy to, jak wiadomo, kopalni, kolei, hut i szeregu innych przedsiębiorstw. Wszystko to nie wystarcza. Jeśli przedsiębiorstwa chcą trwale osiągnąć konkurencyjność, muszą trwale podnieść swą wartość (mierzoną chociażby ceną akcji), zapewnić trwały zysk, trwały wzrost wartości sprzedaży. Trzeba funkcjonować na rynku europejskim i światowym. Z wielu powodów przedsiębiorstwa tego nie robią! Po pierwsze, brakuje środków na inwestycje. Po drugie, brakuje wiedzy i doświadczenia, jak sprzedawać własne wyroby na rynku światowym, jak współpracować z czołowymi światowymi producentami. Pewnym

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2001, 36/2001

Kategorie: Opinie