Leniuchy czy ofiary systemu?

Leniuchy czy ofiary systemu?

Czy polscy nauczyciele faktycznie pracują najmniej na świecie Polscy nauczyciele pracują najmniej na świecie – takie doniesienia znalazły się w ostatnich tygodniach niemal we wszystkich mediach. Na forach internetowych zawrzało. „Nauczyciele mają postawę roszczeniową, nieuzasadnione przywileje, wychodzą ze szkoły o 14, lenią się przez całe wakacje, a dzieci uczą coraz gorzej!”, pieklili się jedni. „Bzdura! Zapraszam wszystkich komentatorów do szkoły, niech posiedzą na lekcjach, potem podyskutują z rodzicami i zabiorą do domu 60 klasówek, wtedy porozmawiamy”, bronili drudzy. Bo na edukacji zna się przecież w Polsce każdy – każdy, kto skończył jakąkolwiek szkołę. Dane, z których wynikło stwierdzenie, że polscy nauczyciele pracują niewiele, pochodzą z raportu OECD „Education at a Glance”, który – jak zapewniają środowiska nauczycielskie – został przygotowany wyjątkowo niestarannie. – Jego metodologia nie ma sensu, podaje liczby z różnych zakresów, w każdym kraju godziny pracy zostały zliczone inaczej, według różnych kryteriów – tłumaczy Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego. – Weźmy USA: autorzy raportu stwierdzili, że nauczyciel spędza tam z dzieckiem ok. 30 godzin tygodniowo. Ale wliczono w to także czynności opiekuńcze, podczas gdy w przypadku polskich nauczycieli liczono tylko godziny lekcyjne, czyli stanie z kredą przy tablicy. Na dodatek analizowano jedynie zajęcia osób zajmujących się czystą dydaktyką, pominięto np. pracowników bibliotek, świetlic i przedszkoli, których pensum dydaktyczne jest znacznie wyższe. Jednocześnie przedstawiono informacje o niewielkiej liczbie uczniów przypadających na jednego nauczyciela – ale tym razem w poczet nauczycieli wliczono nawet pracowników nadzoru pedagogicznego. Takie informacje mają jeden cel: dokopać nauczycielom. O to, na czym faktycznie – poza czystym nauczaniem – polega ich praca, spytaliśmy nauczycieli kilku przedmiotów z różnych szkół. Ich pensum na pełnym etacie wynosi dziś 19-20 godzin tygodniowo – do dawnych 18 godzin dołożono w ostatnich latach jedną dodatkową godzinę w szkole ponadgimnazjalnej lub dwie w podstawówce i w gimnazjum. To tzw. godziny karciane, czyli dodatkowe lekcje, uwzględniające potrzeby i zainteresowania uczniów, np. zajęcia wyrównawcze lub kółka zainteresowań. Nie tylko klasówki – To, że lekcję trzeba przygotować, napisać i sprawdzić klasówki, ocenić prace domowe, jest oczywiste dla wszystkich – mówi Anna, historyczka w warszawskim gimnazjum. – Jeśli nauczyciel ma kilka klas na tym samym poziomie, a na dodatek uczy od lat, przygotowanie pojedynczej lekcji faktycznie zajmuje mu mniej czasu. Ale i tu nie jest tak prosto – programy i podręczniki zmieniają się regularnie, a zatem prowadzenie zajęć co roku wymaga modyfikacji. Najwięcej pracy ma stażysta – samo zaplanowanie lekcji nie wystarczy. Każda godzina musi być szczegółowo opisana, nauczycieli obowiązują dokładne konspekty, w których będą informacje o temacie, celach lekcji i środkach, które do tych celów mają prowadzić. Planujemy minuta po minucie: jakie mamy materiały, jakie ćwiczenia, co mamy do powiedzenia, co uczniowie mają zapisać, co zrozumieć, co powiedzieć. – Klasy gimnazjalne mają historię raz lub dwa razy w tygodniu, co oznacza, że w ramach pensum uczę dziesięć klas – wylicza Anna. – Każda z nich liczy 25-30 uczniów. Uczeń powinien mieć w semestrze co najmniej pięć ocen cząstkowych, a zatem sprawdziany muszę przygotowywać właściwie co miesiąc. Dla poszczególnych klas nieco inny, bo wieści o pytaniach rozchodzą się bardzo szybko. Przygotowuję je w domu, bo w szkole brakuje komputerów, powielam na własny koszt, wreszcie sprawdzam je, spędzając w najlepszym przypadku dwie godziny nad każdą klasą. A i tak jestem w lepszej sytuacji niż polonista przy sprawdzaniu wypracowań. Jak zmierzyć nieuchwytne Małgorzata, germanistka z 15-letnim doświadczeniem, wyjaśnia: – Nauczyciel może być jednocześnie wychowawcą, opiekunem stażu młodszego kolegi, osobą odpowiedzialną za współpracę z zagranicą, szefem zespołu nauczycieli przedmiotowców, członkiem komisji nagrodowej, członkiem zespołu ewaluacyjnego. Bywa, że do tego dochodzą funkcje rzecznika praw ucznia, opiekuna samorządu itp. Wtedy obowiązki się mnożą. Jako wychowawca bywa się księgowym i skarbnikiem, zbiera się na teatr, mleko, ubezpieczenie, radę rodziców, wycieczki, szczoteczki do zębów, rozlicza zdjęcia… – Zdarza się, że rodzice dzwonią o 6 rano,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2011, 41/2011

Kategorie: Kraj
Tagi: Agata Grabau