Przeciwnicy Polańskiego wykorzystują aferę Rywina, by „Pianista” nie dostał Oscara Oscar dla „Pianisty” miał otworzyć Romanowi Polańskiemu drogę powrotu do Ameryki i kalifornijskiej „fabryki snów”. Afera producenta filmu, Lwa Rywina, zdaje się ten plan oddalać. Obraz o losach Władysława Szpilmana nie dostał ani jednego Złotego Globu, co nie jest dobrym prognostykiem… O tym, że sukces „Pianisty” wpłynie na amerykańskie losy Romana Polańskiego, wiadomo było od dawna. 4 lutego br. mija 25 lat od wystawienia nakazu aresztowania, po tym jak Polański nie stawił się przed sądem, wiedząc, że zostanie skierowany na poniżające badania na więziennym oddziale psychiatrycznym w Chino. Miały poprzedzać proces o odbycie aktu seksualnego z 13-letnią Samanthą Giemer. Finał trudno było przewidzieć. Oscarowy sukces miał sprzyjać zakończeniu banicji i ostatecznemu uregulowaniu sytuacji prawnej Polańskiego w Ameryce. Wszystko było na dobrej drodze, lecz do czasu. Publikacja „Gazety Wyborczej” o Lwie Rywinie szybko znalazła swoje odbicie na łamach prestiżowego „Los Angeles Times”. Dziennik pisał, że legenda „Solidarności” i wydawca najpoczytniejszej gazety w Polsce, Adam Michnik, oskarża o próbę wymuszenia łapówki znanego producenta filmowego, Lwa Rywina, który walnie przyczynił się do zdobycia Oscara przez „Listę Schindlera” Stevena Spielberga, a ostatnio do sukcesu w Cannes „Pianisty” Romana Polańskiego. – Pamiętam, że tego samego dnia zadzwonił do mnie członek Akademii Filmowej z pytaniem, czy wiem, przez kogo został zrobiony film o polsko-żydowskim pianiście Szpilmanie. Kiedy zastanawiałem się, o co mu chodzi, odpowiedział: „Przez polsko-żydowskich kryminalistów” („Pianist” by criminalists). Gwałciciela i łapówkarza… Tak się dowiedziałem o aferze Rywina – wspomina Krzysztof Wojciechowski, promotor polskiego kina w USA, właściciel CW Entertainment, postać dobrze znana w Hollywood. „Variety”, pismo czytane przez cały świat filmowy, w numerze z 15 stycznia br. pisało: „Prokuratura oskarża polskiego filmowca o wymuszanie łapówki i konfiskuje mu paszport”. Dalej, że przekreśla to jego udział w gali wręczania Złotych Globów, gdzie „Pianista” nominowany był w kategorii filmu i roli męskiej (Adrien Brody). Przepustka Szpilmana Wszystko wskazywało na to, że po 25 latach banicji w Hollywood dojrzała atmosfera do pewnego konsensusu. Środowisko nie będzie się upierać, że Polański nie ma wstępu, ale on musi pokazać, że zasługuje na przepustkę. Po Złotej Palmie dla „Pianisty” wydawało się, że będzie to „przepustka Szpilmana”. W przypadku nominowania filmu do Oscara kwestia wjazdu Romana Polańskiego do Ameryki nadałaby nową dynamikę negocjacjom z prokuraturą prowadzonym przez prawników artysty. Być może, udałoby się uchylić nakaz aresztowania sprzed 25 lat, w zamian za obietnicę, że Polak stawi się przed sądem na późniejsze wezwanie. Gdyby zaś okazało się, że „Pianista” przyniósł Polańskiemu Oscara, zapewne byłaby możliwa ugoda sądowa, po wyrażeniu skruchy i rekompensacie. Pokrzyżowane plany Kalkulacje te może pokrzyżować afera wokół nagrania rozmowy Lwa Rywina z Adamem Michnikiem. – Moim zdaniem, po Oscarze za współprodukcję „Listy Schindlera” Spielberga oraz po sukcesach odniesionych jako producent Wajdy i innych reżyserów Rywin poważnie myślał o zrobieniu prawdziwej kariery producenckiej w Hollywood. Miał do tego wszelkie dane: dobrą pozycję i opinię w środowisku, sukcesy, poparcie Spielberga, walory osobowościowe, swobodne posługiwanie się angielskim, błyskotliwą inteligencję – uważa Arno Lipsky, wytrawny znawca Hollywood. – Polska była chyba dla niego za ciasna. Słyszało się, że chce sprzedać swoją firmę Hertiage Films i robić amerykańską karierę. Nominacja „Pianisty” czy Oscar dla filmu bardzo by przyspieszyły taką opcję. Wiadomo, że takimi przedbiegami są Złote Globy. Afera Rywina, obszernie relacjonowana m.in. przez „Los Angeles Times”, „Hollywood Reporter” czy „Variety”, ogromnie mu zaszkodziła. Zaszkodziła też Romanowi Polańskiemu i samemu „Pianiście”. Taki smród wokół producenta jest niezdrowy dla filmu. Krzysztof Wojciechowski zwraca uwagę na inny aspekt: – Dla środowisk żydowskich „Pianista” nie był filmem „koszernym”. Dlaczego? Bo burzył utarty od lat w tradycji Holokaustu schemat poznawczy: zły Niemiec – zły (na ogół) Polak – dobry Żyd. Polański pokazuje co innego: dobrego Niemca, złych i dobrych Polaków, ale także złych Żydów. To jest coś nowego w tradycji martyrologii żydowskiej. Dystrybutor filmu, Focus Features (odnoga Universalu), włożył gigantyczny
Tagi:
Waldemar Piasecki









