Wdzięczność ludzka dodaje listonoszom skrzydeł Eugeniusz, listonosz z Podlasia z prawie 30-letnim stażem, opowiada, że miłości do tego zawodu nauczył go ojciec, również listonosz. – Pamiętam z czasów dzieciństwa ten moment, gdy zaczynała się sroga zima – wspomina. – Wtedy ojciec z roweru przesiadał się na sanie, a mnie brał jako woźnicę. Pilnowałem koni, gdy chodził po domach i roznosił listy, kartki świąteczne, emerytury, gazety: „Współczesną”, „Porannego”, „Chłopską Drogę”, „Plon”. Dziś już części tej prasy nie ma, ale wtedy ludzie czekali na nią, bo nie było internetu, a w piątkowych wydaniach gazet był program telewizyjny. Jechaliśmy tak od wsi do wsi w zamieci, w siarczystym mrozie, koniom spod kopyt wypadały śnieżne kule, dzwonek u sań mieszał się ze świstem wiatru i skrzypieniem płóz, a mieszkańcy witali nas jak przybyszy z daleka. Urzekało mnie to wędrowne, trochę cygańskie zajęcie, pełne romantyzmu, radości, przygód. I to uczucie pozostało we mnie do dziś, rano powtarzam sobie w myślach: byle tylko wyjechać z poczty, a wszystko się ułoży. Eugeniusz nie jeździ już rowerem ani saniami. Wysłużonym samochodem codziennie robi ok. 100 km, przemierza puszczańskie drogi aż pod granicę. Nieraz mija tych, co nielegalnie ją przekroczyli, kręcą się na poboczach zagubieni,
Tagi:
biznes, Chełmża, Chłopska Droga, Gazeta Współczesna, gospodarka, kapitalizm, korporacje, Krzysztof Szyjkowski, Kurier Poranny, migranci, neoliberalizm, NSZZ Listonoszy Poczty Polskiej, obserwacje, państwo z tektury, Plon (czasopismo), Poczta Polska, Podlasie, polskie rodziny, praca w Polsce, pracownicy, pracownicy najemni, prawa pracownicze, protesty pracownicze, rynek pracy, Skaldowie, solidarność, społeczeństwo, Straż Graniczna, zarobki Polaków, związki zawodowe, związkowcy