Listy gończe

Listy gończe

W Zielonej Górze łapówki brali sędziowie, adwokaci i prokuratorzy Robert T., były zielonogórski sędzia, nie był zaskoczony wizytą funkcjonariusza CBŚ. Wiedział, że wkrótce zostanie zatrzymany. I tak się stało. Przewieziono go do aresztu w Poznaniu. Stąd doprowadzany jest na przesłuchania w prokuraturze apelacyjnej. Przyznaje, że pośredniczył w przekazywaniu łapówek niektórym sędziom zielonogórskiej Temidy. W zamian oskarżonym prawomocnymi wyrokami anulowano listy gończe bądź odraczano terminy odbycia kary pozbawienia wolności. Czynności w tej sprawie brawurowo przeprowadzili dwaj policjanci z zielonogórskiego CBŚ. Tymczasem kilka dni temu jednego z nich zatrzymano na 24 godziny. Detektyw się wybronił Mirosław S. wpadł na próbie sprzedaży kradzionego samochodu. Nigdy wcześniej nie był karany. W czasie przesłuchania okazało się, że do niedawna był kierowcą Jerzego G. podającego się za detektywa, współpracownika niemieckiej policji i jednocześnie przedstawiciela niemieckich firm ubezpieczeniowych. Na zlecenie tych firm G. odzyskiwał w Polsce drogie samochody kradzione na Zachodzie. Licząc na złagodzenie własnego przewinienia, S. zdecydował się na złożenie zeznań na temat przestępczej działalności detektywa. Miały się one sprowadzać do zlecania kradzieży wielu aut oraz rozprowadzania fałszywych dokumentów niemieckich, tzw. briefów, na podstawie których przewożono samochody z Niemiec do Polski. Z zeznań S. wynikało, że w przestępczym procederze mieli swój udział: jeden z ówczesnych wysokich funkcjonariuszy policji (odszedł na emeryturę) oraz prokurator pracujący obecnie w Wydziale VI do spraw Zwalczania Przestępczości Zorganizowanej. Potwierdzili to inni świadkowie. W samochodzie detektywa znaleziono fałszywe dokumenty. On sam został aresztowany. Przedstawiono mu dziewięć zarzutów. Wobec takich dowodów policja spodziewała się szybkiego finału w sądzie. Stało się inaczej. Do prowadzenia sprawy angażowani byli kolejni prokuratorzy. Jerzego G. zwolniono z aresztu, a wkrótce potem świadkowie zmienili złożone wcześniej zeznania. – G. przychodził wielokrotnie do naszego domu i próbował wpłynąć, bym nakłoniła męża do zmiany wyjaśnień – wspomina żona Mirosława S. – Odgrażał się, że w przeciwnym razie go załatwi. Jedna z rozmów została zarejestrowana na taśmie magnetofonowej i przekazana do dyspozycji Prokuratury Apelacyjnej w Poznaniu. S. jako jedyny nie odwołał zeznań. Tymczasem detektyw o polsko-niemieckim obywatelstwie został oczyszczony ze wszystkich zarzutów. Akt oskarżenia wystosowano natomiast przeciwko Mirosławowi S. Za próbę sprzedaży kradzionego samochodu Sąd Okręgowy w Zielonej Górze skazał go na dwa lata bezwzględnego pozbawienia wolności. – Moja determinacja związana była z dramatyczną sytuacją rodzinną – mówi Mirosław S. – Mieliśmy dwoje małych dzieci. Z trzecim żona była w zaawansowanej ciąży. Aresztowanie mnie w takiej sytuacji to katastrofa. Dowiedziałem się, że za pieniądze można załatwić anulowanie listu gończego i kolejne odroczenia odbycia kary. Znajomy polecił mu Roberta T., byłego sędziego, który miał pośredniczyć w przekazaniu pieniędzy. Na początek przekazał 7 tys. zł. Wkrótce na pół roku anulowano list gończy. W tym czasie S. mógł podjąć pracę. Następna kwota przekazana sędzi z wydziału penitencjarnego miała wpłynąć na decyzję o odroczeniu odbycia kary. – W sumie przekazaliśmy 25 tys. zł – wspomina żona. – Zapożyczyliśmy się w bankach. Jednak po przekazaniu pieniędzy odroczenie nie nastąpiło. Wkrótce za Mirosławem S. znów wysłano list gończy. – Wciąż dawano mi nadzieję – mówi ścigany. – Miałem kontakt z panią sędzią, bo w tym czasie na zlecenie firmy, w której byłem zatrudniony, montowaliśmy meble kuchenne w nowym domu sędzi w Drzonkowie, koło Zielonej Góry. W kwietniu tego roku S. otrzymał wezwanie do odbycia kary w zielonogórskim areszcie. Już za kratkami zdecydował się powiedzieć o wszystkim. Śledztwo w prokuraturze Wszystkie informacje przekazano Prokuraturze Krajowej, która jest dysponentem sprawy. Dalsze czynności prowadzi Prokuratura Apelacyjna w Poznaniu. Przesłuchano kolejnych świadków. Jeden z naszych rozmówców proszący o anonimowość znalazł się w posiadaniu kasety magnetofonowej z nagraniem przekazywania pieniędzy sędzi. Nagrania dokonał pośredniczący w tym procederze Robert T. – twierdzi nasz rozmówca – aby nie było wątpliwości, że kwota została wręczona. Prokurator Grzybek z Wydziału ds. Zwalczania Przestępczości Zorganizowanej w Poznaniu potwierdza fakt prowadzenia śledztwa w sprawie korupcji w zielonogórskim wymiarze sprawiedliwości. Kasety z kompromitującym nagraniem

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2003, 48/2003

Kategorie: Kraj