Listy od czytelników nr 42/2020

Listy od czytelników nr 42/2020

Lewica w pułapce wojen kulturowych

Lewica ma się dobrze. Nie ma co specjalnie biadolić. Dzisiaj ludzie nie mają żadnego zacięcia politycznego, zajmują się głównie własnymi sprawami. Zainteresowanie rośnie, kiedy zbliża się mecz, ale do tego mamy jeszcze mnóstwo czasu. Na tę chwilę najważniejsze, że są w parlamencie. I ta tuba musi wystarczyć.

Andrzej Kościański

W SLD była i jest niechęć do sojuszu z Wiosną i Razem. Często słychać głosy niezadowolenia starych działaczy, wzywających do powrotu do koalicji z PSL i PO. I prawdopodobnie tak się stanie. Hołownia pewnie jeszcze przy okazji coś ułowi.

Vlada Domanska

Operacja podźwignięcia się Lewicy wymaga czasu i konsekwencji w oddolnych, lokalnych inicjatywach, które ta zaczyna w końcu realizować. Mit prosocjalnej polityki PiS musi w końcu zacząć się wypalać i pozostawi po sobie niemałą grupę rozczarowanych. Sondaże wskazują, że elektorat Lewicy to głównie duże miasta? Świetnie! W dużych miastach też jest miejsce na prospołeczne interwencje, choćby w takich sprawach jak los wciąż wyzyskiwanych i trzymanych na śmieciówkach pracowników łódzkich fabryk AGD. Rząd PiS ze swoimi tarczami antykryzysowymi nie zabezpieczył pracowników np. przed oskubaniem ich z wynagrodzeń za nadgodziny. Znakomite pole do walki – również o polityczną rozpoznawalność, bo szumnie ogłaszany „rynek pracownika” to wciąż w wielu miejscach smutny żart.

Emilia Walczak

Test niemożliwego?

Problem z powszechnym dochodem podstawowym w formie minimum socjalnego powiązanego z funkcjami społecznymi jest taki, że bardzo istotne dla dobrostanu zbiorowości prace zostają wycenione na 1,2 tys. euro. Tymczasem za bullshit job, robotę bez sensu, w korporacji – generującą społeczne problemy – wynagrodzenie jest znacznie wyższe. Następuje więc dobór negatywny. Powinno być odwrotnie, za wypełnianie tabelek Excela w korpo 1,2 tys. euro, a za prace społeczne godziwe – w ramach danego rynku – wynagrodzenie.

Wojtek Kozłowski

Niemcy sprawdzają, jak na człowieka wpłynie fakt, że za samo istnienie dostanie co miesiąc 1,2 tys. euro. Natomiast Polacy będą pracować po 60 godzin tygodniowo za równowartość 400 euro miesięcznie, żeby Niemcy mogli za niepracowanie dostawać 1,2 tys. euro. Przecież ktoś musi sfinansować te nieustające wakacje. Sfinansują je niemieckie firmy, które zyski transferują z Polski do macierzy. Tam od tych zysków zapłaci się podatki, tam się z nich dopłaci do niemieckich pensji, tam nakręcą gospodarkę, która w końcowym efekcie będzie w stanie opłacić te luksusy. Wszystko de facto z ciężkiej harówki wschodnioeuropejskich ubogich krewnych. I żeby system mógł działać, biedota ze Wschodu musi pozostać biedna, bo inaczej nie zgodziłaby się na pracę na tak upokarzających warunkach. I o to chodziło w tzw. wyzwoleniu Europy Wschodniej spod „jarzma komunizmu”.

RC

Wydanie: 2020, 42/2020

Kategorie: Od czytelników

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy