Ludzie Owsiaka

Ludzie Owsiaka

Najbardziej tajemniczym współpracownikiem jest jego żona, zwana Dzidzią Ze starej odlotowej ekipy nikt już nie został. Zmieniły się czasy, inne są wymagania. Wyrośli z młodzieńczego buntu. Najbliższy współpracownik to już nie wolontariusz, ale etatowy (bardzo sobie tę stabilizację ceni) młody człowiek, który studiuje zaocznie, zarabia na to u Owsiaka, a przy tym robi to, co lubi. Większość zaczynała od organizowania finału Orkiestry w swojej miejscowości. Potem wpadali pomóc do Warszawy. Potem Jurek dał im szansę. A oni jej nie zmarnowali. Nie ma w nich odrobiny nawiedzenia, nie zarzekają się, że będą grali w Orkiestrze do końca świata. Ale dziś jest to najlepszy pomysł na życie. W orkiestrowych koszulkach uwijają się po piętrach willi, w której mieści się fundacja. Jurek wyjechał na cały dzień. Jedynym spokojnym miejscem na rozmowę jest gabinet szefa. Tylko nieliczni odważą się usiąść za jego biurkiem. Jednak zacząć trzeba od Centrum Zdrowia Dziecka. Tam w klinice kardiochirurgii od 25 lat pracują doc. Bohdan Maruszewski (szef) i doc. Piotr Burczyński (wice). Przyszli tu zaprzyjaźnieni już ze studiów. Po pierwszym okresie euforii i zachwytu nowym szpitalem szybko nadszedł okres zniechęcenia. – Kiedy zaczęło szwankować płucoserce, zorientowaliśmy się, że nie możemy ratować dzieci – wspomina doc. Burczyński. – Wtedy wymyśliliśmy kilkuminutowy film, który był apelem o wsparcie. Pomysł wzięliśmy z angielskich doświadczeń, tam mają wspaniałą tradycję filantropii. Efekt przeszedł oczekiwania. Ukoronowaniem była wizyta zespołu Mali Hamernicy. Dzieci zrezygnowały ze słodyczy i przywiozły zebrane pieniądze – dodaje doc. Maruszewski. Jest rok 1991. Dzwoni Jurek Owsiak, który ma program „Róbta, co chceta”. Proponuje wsparcie. I tak zaczyna się jedyne w Polsce tak obfite przedsięwzięcie dobroczynno-rozrywkowe. Pierwszy Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy (nazwa Jurka) przynosi 1 mln 700 tys. dol. Kardiochirurdzy wiedzą, że takimi pieniędzmi trzeba się podzielić. Ale i tak dzięki Orkiestrze polska kardiochirurgia dziecięca należy do najlepszych w Europie. W kwietniu 1993 r. powstaje Fundacja WOŚP. Obaj lekarze są do dzisiaj w jej władzach. Pilnują spraw medycznych. A lokomotywą, odlotem i siłą staje się Jurek Owsiak. Skrupulatnością i rzeczowością jest w fundacji jego żona, Lidia Niedźwiedzka-Owsiak. – Jeżeli nie będzie chciała rozmawiać, uszanuj to – tłumaczy Jurek. – Szefowa przez 12 lat nie rozmawiała z dziennikarzami – podsumowują sytuację jego współpracownicy. Staranna fryzura, rzeczowość, zero luzu – tak Lidia Owsiak prezentuje się w fundacji, gdzie po jednej bardzo ważnej rozmowie ma następną. To ona jest cały dzień w biurze i krótko trzyma biznes. Czasem w prasie komentuje narzekania szpitali, które uważają, że dostały za mało. I brzmi to jak wyrok. Jej tajemniczość wywołuje plotki. I dlatego na stronie internetowej Orkiestry Jurek zamieścił odpowiedzi na najczęściej zadawane mu pytania, m.in., czy to prawda, że żona Jurka jest właścicielką sieci butików. – To nieprawda – odpowiada. – Masę czasu pochłania jej fundacja i prowadzenie domu. Ale dla Jurka jest Dzidzią i nikt nie ma wątpliwości, że jej praca ustawia rachunki, tak jak jego przyciąga sprzyjające anioły. Bez niego nie byłoby cudownego hasła o Orkiestrze, który zagra do końca świata i o jeden dzień dłużej, bez niej – wyników kontroli, które wykazują idealne rachunki. Bo przecież jego firma to dziś sprawnie działające przedsiębiorstwo. Owsiak kupuje sprzęt medyczny za miliony. Nie ma z tego żadnego zysku. Mieszka na Kabatach, nosi dżinsy. Wolontariusze prowincjonalni Jurek Owsiak musiał mieć dwie recepty – na zdobycie współpracowników i na utrzymanie ich przy sobie. Jego zdaniem, najlepiej sprawdzają się młode osoby z prowincji, które trafiły do fundacji przez znajomych lub były wolontariuszami. Z ogłoszenia jest tylko jedna pracownica – dwudziestokilkuletnia Dorota Pilarska, główna księgowa. Ale ona potwierdza inną regułę Owsiaka – nie musisz być przygotowany do pracy, którą będziesz wykonywał. Dorota dopiero w fundacji skończyła stosowne kursy, podobnie jej koleżanka, Kasia Sobiecka. Dwudziestoletni Jacek Stachera, dziś odpowiedzialny za potężne kontrakty medyczne, o istnieniu badań przesiewowych słuchu dowiedział się, gdy Orkiestra zdecydowała się na nie zbierać. – Musiał rozmawiać z lekarzami z kilkuset szpitali – podkreśla szef Orkiestry. – Czytałem, pytałem, aż wreszcie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 02/2004, 2004

Kategorie: Kraj