Bez lewej nogi społeczeństwo nie ustoi Prosty człowiek lewicy siedzi cichutko w kącie, coraz bardziej zagubiony, i rośnie w nim przekonanie, że należy do ginącego gatunku. Jeśli jest młody, znajdzie jeszcze jakąś grupę pobratymców – częściej w sieci niż w realu. Może czytać, pisać, komentować – działać wirtualnie. Wzbogaca w ten sposób wiedzę, rozwija się, ale siedzenie przed ekranem nie jest, wbrew pozorom, nośne społecznie ani nie uczy wspólnego działania. Można się skrzyknąć raz czy drugi, ale po spektakularnej akcji każdy wraca do siebie i razem z poglądami zamyka się w mieszkaniu. Odwaga pamiętania Dojrzalszy lewicowiec, który zaliczył PRL, jest historycznie pokiereszowany, oszołomiony, a do tego coraz częściej zmaga się z pytaniem, czy naprawdę istnieje, czy przypadkiem nie stanowi własnego wyobrażenia. Dookoła słychać bowiem głosy krytyki PRL, prawie każda napotkana osoba walczyła onegdaj z komuną albo przynajmniej dzielnie „łudziła despotę”, więc czy on, wierzący w lewicowe ideały już wówczas, a dziś pamiętający pozytywne zjawiska tamtego czasu, naprawdę jest bytem realnym? Gdzie się podziała rzesza członków PZPR? Gdzie są ci, którzy masowo skorzystali z powojennego awansu społecznego? Gdzie liczni uczestnicy pochodów pierwszomajowych, często przychodzący na nie z dziećmi (czyli mający tam
Tagi:
Małgorzata Kąkiel