Matematyka, polski i pomidorówka

Matematyka, polski i pomidorówka

30% dzieci w Polsce wie, co to głód. W tym roku mają szansę dostać w szkole ciepły posiłek W jednej ze szkół podstawowych pod Olsztynem nagle zaczęły ginąć kanapki. Dzieci skarżyły się nauczycielom, że ktoś wyjmuje im z tornistrów drugie śniadanie. Dorośli jednak nie reagowali. Taka sytuacja trwałaby pewnie jeszcze długo, gdyby któregoś dnia nie został okradziony sam nauczyciel. Z jego torby nie zginęło nic poza kanapkami. Ani portfel, ani dokumenty, ani supernowoczesna komórka. To właśnie wtedy ktoś wpadł na pomysł, żeby zorganizować w szkole drugie śniadania. Od tej pory kanapki znikają w zastraszającym tempie – ale tylko ze stołówkowych talerzy. A zawstydzeni nauczyciele dopiero po czasie przyznali się do pedagogicznej wpadki. Takich sytuacji jak ta spod Olsztyna jest w całej Polsce mnóstwo. I pewnie dlatego nowy rok szkolny będzie obfitował w eksperymenty. Ale tym razem nie chodzi o egzaminy czy nowe przedmioty, lecz o uczniowskie brzuchy. Dokładniej o to, by dzieci z najbiedniejszych rodzin, siedząc w szkolnych ławkach, myślały o tym, co się wokół nich dzieje, a nie wstydliwie tłumiły burczenie pustych żołądków. Od września rusza więc na dobre rządowy program „Posiłek dla potrzebujących”. Zmasowaną walkę z głodem zapowiadają też Polska Akcja Humanitarna, Firma Danone czy telewizja Polsat. Lista pomagających jest długa. To są plany, bo na razie ciągle mamy się czego wstydzić. Dzieci, które nie dojadają, jest w Polsce około 30%. Około, bo są rejony, popegeerowskie wsie, gdzie ten wskaźnik podskakuje gwałtownie do 70%. Plusem jest to, że w końcu o głodzie zaczyna się rozmawiać głośno i z coraz mniejszym wstydem. A minusy? Mówi się, że dobrymi chęciami piekło wybrukowane. Jak będzie w tym roku? Lepszy posiłek niż zasiłek? Dofinansowaniem posiłków dla najbiedniejszych uczniów zajmuje się Ministerstwo Polityki Społecznej. W gestii Ministerstwa Edukacji jest zapewnienie zaplecza, czyli utrzymywanie stołówek i świetlic szkolnych. Jan Łobarzewski z MPS tłumaczy, że rządowy program „Posiłek dla potrzebujących” został przyjęty uchwałą Rady Ministrów we wrześniu ub.r. Na razie ma obowiązywać do końca grudnia, a na jego realizację przeznaczono 250 mln zł. Pieniądze podzielono na dwie transze. Pierwsza, 60-procentowa, została rozdysponowana na początku roku. Druga właśnie jest przekazywana. – Od 1 stycznia do końca czerwca programem zostało objętych niemal 1 mln 150 tys. osób. Z tego blisko 99 tys. dzieci w wieku do siedmiu lat, 750 tys. uczniów ze szkół podstawowych i gimnazjów oraz prawie 42 tys. ze szkół ponadgimnazjalnych – opisuje sytuację Jan Łobarzewski. – Pomocy, o której mowa, udziela się przede wszystkim w formie bezpłatnego posiłku dla uczniów z rodzin najuboższych. Czyli takich, gdzie dochód na osobę nie przekracza 474 zł. Nowością jest to, że w tym roku poza ciepłym posiłkiem można będzie dostać zasiłek celowy. – Do tej pory była tylko ryba. Teraz, dzięki przekazywanym pieniądzom, całe rodziny dostaną wędkę. Niewielkie sumy, które mają być przeznaczone na posiłek przy rodzinnym stole – komentują program w Ministerstwie Edukacji. Pytanie tylko, jak będzie z kontrolą wydawania tych pieniędzy. I czy rzeczywiście zamienią się w ciepły posiłek na rodzinnym stole? Takie wątpliwości ma też Justyna Stępień, która koordynuje akcję „Pajacyk” w Polskiej Akcji Humanitarnej. – Pieniądze powinny iść bezpośrednio do dzieci, a pośrednictwo rodziców może tylko sprawę utrudnić. Bo jak odróżnić patologię od biedy? I jaką w takiej sytuacji mamy gwarancję, że pieniądze zostaną rzeczywiście wydane na dziecko – zastanawia się. – Dzięki temu, że posiłek jest wydawany w szkole, dziecko ma dodatkową motywację, żeby nie uciekać z lekcji. A rodzice – by lepiej dbać o to, gdzie ich syn czy córka spędzają czas. – Na posiłki przeznaczono ponad 73% wszystkich środków z programu. Reszta została przekazana na zasiłki celowe. Od początku roku wydano już ich dokładnie 392.315 – broni się Jan Łobarzewski. I przekonuje, że tam, gdzie nie ma patologii, taki finansowy zastrzyk może bardzo pomóc. – Rodzice nie będą się wstydzili, że posyłają swoje dzieci na darmowe obiady. W szkole nie będzie też wyraźnego podziału na biedniejszych – gorszych i lepszą resztę. Od tego roku szkolnego

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2005, 36/2005

Kategorie: Kraj