Media, wojna i kłamstwa

Media, wojna i kłamstwa

CNN pokazuje startujące pociski Tomahawk, Al Dżazira – miejsca, w które trafiają rakiety Wojna na żywo, 24 godziny na dobę. Z ekranów telewizyjnych atakują mieszkańców całego świata wciąż nowe obrazy czołgów pędzących przez pustynię, dymów nad Bagdadem i dziarskich marines spieszących do boju. Zapewne jednak niewiele jest prawdy w tym wzbudzającym ponurą fascynację medialnym spektaklu. „Wierz tylko w takie obrazy, które sam sfałszowałeś”, radzi ironicznie monachijski dziennik „Süddeutsche Zeitung”. Jak bowiem można mieć pewność, czy czołgi rzeczywiście przedzierają się przez pustynne piaski na Bagdad? A może zdjęcia pochodzą sprzed wielu tygodni z ćwiczeń w Utah czy w Kuwejcie? Podczas pierwszej wojny w Zatoce w 1991 r. szczególnie wstrząsający okazał się obraz konającego ptaka pokrytego czarną mazią, jeszcze jednej ofiary perfidnego Saddama Husajna, który kazał wypuścić ropę do morza. Kiedy jednak społeczność międzynarodowa unosiła się gniewem, nieszczęsny kormoran od lat był martwy – zdjęcia pochodziły z katastrofy ekologicznej u brzegów Kanady. W 1991 r. amerykańscy generałowie trzymali dziennikarzy pod ścisłym nadzorem, karmiąc ich propagandową papką. Wywołało to ostre słowa potępienia, więc w obecnej wojnie Pentagon zmienił taktykę. Po raz pierwszy od czasu II wojny światowej w jednostkach wojskowych zostali „osadzeni” wybrani reporterzy – teoretycznie 600 dziennikarzy może relacjonować na żywo, z pierwszej linii. Czyż może być coś bardziej prawdziwego? A jednak pokazują oni tylko to, na co im pozwolono. Nie było zdjęć z prawdziwie zaciętych walk w Umm Kasr czy pod Basrą. Reporter brytyjskiej telewizji Sky News pozował wprawdzie dumnie w płytkim okopie wśród żołnierzy ostrzeliwujących z zapałem „budynek, w którym przypuszczalnie obwarowało się około 100 Irakijczyków”. W atakowanych zabudowaniach równie dobrze mógł znajdować się jednak magazyn paszy dla wielbłądów – domniemani żołnierze Saddama nie odpowiadali ogniem. Dziennikarze dobrze zresztą wiedzą, że oczekuje się od nich, iż będą pokazywać męstwo swoich, podstępy wiarołomnego wroga i składy broni masowego rażenia Saddama Husajna. Major Garrett, relacjonujący z Pentagonu dla kanału Fox News, stwierdził otwarcie: „Osadzeni są nie tylko zwiadowcami mediów, ale także zwiadowcami naszego departamentu obrony”. Amerykańskie i brytyjskie media zamierzały zainscenizować prawdziwy propagandowy show odzwierciedlający przesłanie prezydenta Busha – cokolwiek by się stało, wynik wojny może być tylko jeden. Konflikt musi się skończyć „wyzwoleniem” Iraku i usunięciem brutalnego dyktatora. Stąd też nieustanne zdjęcia pancernych kolumn posuwających się w niepowstrzymanym pochodzie na stolicę wroga. Reporter telewizji CNN, Walt Rodgers, nie krył entuzjazmu, mówiąc o „stalowej fali, może największej w dziejach koncentracji czołgów, a wszystkie one prą na Bagdad”. Rodgers wyraził opinię, że będzie dobrze, jeśli Irakijczycy zobaczą, jaka potęga na nich zmierza. Poirytowani urzędnicy Saddama Husajna uznali to za niemal wezwanie do kapitulacji. Następnego dnia ekipa telewizji CNN została wyrzucona z Bagdadu. Amerykańscy generałowie usiłowali wykorzystać telewizyjne obrazy w swej wojnie psychologicznej. Wiedzieli, że zdjęcia z zachodnich stacji, pokazujące np. ogniste kule eksplozji w irackiej stolicy czy rozbite czołgi nieprzyjaciela, są emitowane później także przez kanały telewizji arabskiej. Wojskowi i agenci służb specjalnych USA oraz Wielkiej Brytanii dzwonili później na telefony komórkowe wyższych oficerów irackich i namawiali ich do kapitulacji: „Poddajcie się. Nie macie żadnych szans. Nasza przewaga militarna jest miażdżąca. Możecie to zobaczyć nawet w waszej telewizji”. Według koncepcji Pentagonu i brytyjskiego Ministerstwa Obrony, wojna miała być pokazywana jako operacja wyzwolenia Iraku, szybka, „chirurgiczna” i sprawiedliwa. Dlatego kamerzyści chętnie kierowali swój sprzęt na żołnierzy amerykańskiej piechoty morskiej rozdających uradowanym irackim cywilom żywność i wodę czy też troskliwie pielęgnujących rannych wrogów. Kanały CNN, ABC i Fox News pokazywały „precyzyjne” trafienia rakiet w irackie czołgi (ale kto może mieć pewność, że nie były to ustawione przez Irakijczyków atrapy). W operacji „Iracka wolność”, przedstawianej z zachodniego punktu widzenia, mało było natomiast krwi, zabitych i rannych. W 1991 r. antyiracka koalicja miała niemalże monopol informacji i interpretacji wydarzeń. Miliony mieszkańców krajów arabskich czerpały informacje z CNN i innych zachodnich mediów. Obecnie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 14/2003, 2003

Kategorie: Świat