Irytuje mnie, kiedy kobietom wmawia się: „Jak będziesz miała większy biust, będziesz bardziej seksy”. Nabierając faceta, znajdą takiego, który nabiera kobiety Rozmowa z Katarzyną Grocholą – Pani najnowsza książka opowiada o 40-letniej Judycie, którą odejście męża zmusza, by wzięła los w swoje ręce. Zdrada jest w książce motorem zmian. – Porażki mogą podciąć skrzydła albo ich dodać. Są ludzie, którzy niosą na sobie odium ofiary. Moją koleżankę siedem lat temu opuścił mąż. Do dziś powtarza, że ludzie to ohydne świnie, a ja coraz lepiej rozumiem mężczyznę, który ją zostawił. Zdrada to trudny moment w życiu i człowiek ma wtedy dwie możliwości: albo cierpieć i obwiniać cały świat, albo swoje życie ułożyć na nowo. – Kobieta po przejściach, mężczyzna z przeszłością zaczynają kolejny związek. Niby mądrzejsi o porażki, ale też z „garbem” przeszłości, obietnicami złożonymi sobie, że teraz to będzie tak, a na siak to już nigdy nie pozwolą. – Człowiek dojrzały wie, że to, co było wcześniej, to coś innego. Jeżeli mój mąż, którego nienawidzę – mówię teraz teoretycznie – siorbał całe życie, pijąc colę, a spotykam następnego, który też siorbie, świadczy to o jednym: mają jedną wspólną wadę, mianowicie głośno siorbią. I prawdopodobnie jest to jedyna cecha, która ich łączy. Natomiast my, ludzie – no, a przynajmniej ja – mamy taką skłonność uogólniania. Jak Tymoteusz był szują, to kolejny Tymoteusz jest podejrzany. Absurd. – Kilka stron książki zajmują porady na temat seksu, które Judyta czyta, szykując się na rozbieraną randkę. Pytała pani kiedyś mężczyzn, co sądzą o tych radach? – W „Marie Claire” opublikowałam kiedyś artykuł, w którym siedmiu panów oceniało erotyczne porady Grahama Mastertona. Począwszy od samego fartuszka na nagie ciało do bardziej wyuzdanych rzeczy. Komentarze były różne, atmosfera napięta i wesołkowata. Ostatnia sytuacja była taka: podchodzi do ciebie kobieta i mówi: „Kocham cię”. Pamiętam, jak buźki im się rozjaśniły: „To najlepszy afrodyzjak”. Nie jestem przeciwna radom, sama pracowałam jako odpowiadaczka na listy, ale irytuje mnie, kiedy kobietom się wmawia: „Jak będziesz miała większy biust, jak pofarbujesz włosy, to będziesz bardziej seksy”. Nabierając faceta, znajdą takiego, który nabiera kobiety. – Wierzy pani w takie postacie jak książkowy Adam – rycerz na białym koniu? – Przesadziłam, nie? No cóż, odwołałam się do baśni, ale przecież ten koń i rycerz to przenośnia. Moja największa miłość miała 20 kilogramów nadwagi i był niższy ode mnie o dwa centymetry. Pracowałam kiedyś w biurze matrymonialnym Czandra. Kiedyś przyszła tam śliczna dziewczyna – mała jak laleczka. W rubryce „wzrost” u kandydata zaznaczyła – do 175 cm. Ile ja się natłumaczyłam, że będzie ktoś super, ale komputer go wykreśli, bo będzie miał 176. Nic. “Jak ja będę wyglądać z takim wysokim”, upierała się. Pewnego dnia przyszła coś jeszcze dodać do swojej karty, a ja przyjmowałam właśnie młodego człowieka. Usiadła w fotelu, które były zdradliwe – zapadające się. I zaczęli rozmawiać, a to rzadkość w biurze matrymonialnym. Po czym umówili się na kawę. Tylko jak ten chłopak wstał… to on miał ponad dwa metry. Gdyby nie ten przypadek, nigdy by się nie spotkali. – Wierzy pani w znaki? – Wierzę. W dobre, bo staram się wierzyć tylko w dobre rzeczy. Powiem więcej, nieraz udało mi się spotkać anioła. Nie był to anioł ze skrzydłami, oczywiście, ale proszę posłuchać. Podchodziłam pod Krzyżne, tam pod szczytem jest takie ostre podejście, piękne perspektywy, a ja tylko myślałam, że umrę i jaki to wstyd, przyjedzie GOPR, a tu zdrowa kobieta, tylko ma troszkę za ciężki plecaczek i troszkę za dużo pali. Matko święta, pomóż, myślałam i w tym momencie za plecami usłyszałam: „Cześć”. Zobaczyłam pryszczatego chłopaka, który spytał: „Może ci ponieść plecak?”. Miał na imię Marian, a przecież zwróciłam się o pomoc do Marii. Na szczycie powiedział, że na chwilę się oddala. Tam nie ma innej drogi, a on w tych trampeczkach nie wyglądał na taternika. Pod Murowańcem czekałyśmy na niego dwie godziny, ale on po prostu znikł. Do dzisiaj, jak oglądam wspólne zdjęcie, sprawdzam, czy nie zblakł. Myślę, że wszystkim się tak zdarza, ale nie każdy to zauważa. – Kiedyś napisała pani, że w życiu spełnia się to, czego chcemy, tylko życzymy sobie
Tagi:
Karolina Monkiewicz









