Międzynarodówka draństwa

Międzynarodówka draństwa

Koniec brytyjskiego tabloidu „News of the World” był taki sam jak jego szemrany żywot. Modelowy przykład bezczelności, cynizmu i pazerności ubranej w szaty wolnej prasy. Jedna z pereł w koronie australijskiego magnata medialnego Ruperta Murdocha. Multimiliardera, którego bali się nawet bardzo ważni politycy. Nie bez powodu. Bo człowiek, który trzyma w ręku potężne gazety i stacje telewizyjne, miał również realny wpływ na wyniki wyborów. I to nie na Karaibach, ale nawet w Wielkiej Brytanii. Jego faworyci, czyli kandydaci preferowani i lansowani w jego mediach, zwykle wygrywali. A jak się do kogoś przypięły, to mógł spokojnie kończyć polityczną karierę. Sam Murdoch był poza ocenami. Rozdawał karty i kupował kolejne media w kolejnych krajach. I wszystkie prędzej czy później działały według tego samego klucza. Jako maszynki do zarabiania pieniędzy. Za wszelką cenę. A w słowie „wszelką” jest łamanie prawa, przekupstwo, szantaż. Łamano ludzi, ich kariery i życie osobiste. Każdy był potencjalnym towarem. O tym zaś, czy i jak zostanie sprzedany, czyli pokazany w tabloidach, decydowała nie tylko jego popularność, ale nawet chwilowe zainteresowanie jakimś wydarzeniem, chorobą czy nieszczęściem. Wystarczyło, że ktoś był ofiarą katastrofy, a już jego bliscy stawali się łupem rewolwerowców z tych szmaciarskich

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2011, 29/2011

Kategorie: Felietony, Jerzy Domański