Militarna Europa „dwóch prędkości”?

Militarna Europa „dwóch prędkości”?

Po 42 latach Francja powróciła do struktur wojskowych NATO, tym samym jej antyamerykanizm jest już tylko historią Francja powraca na światowe salony. Taki cel na początku swojej kadencji postawił sobie Nicolas Sarkozy. Uwolnienie Ingrid Betancourt w Kolumbii czy bułgarskich pielęgniarek w Libii stało się tego spektakularnym dowodem. Co ciekawe, w zaciszu gabinetów dokonała się o wiele większa rewolucja, polegająca na redefinicji polityki zagranicznej Paryża. Dzięki pojednaniu ze Stanami Zjednoczonymi i odrzuceniu dyskursu antyamerykańskiego Francja nie tylko uwiarygodniła swoją pozycję na kontynencie europejskim, lecz także zyskała sympatię Białego Domu. I choć po części zmiany w amerykańskiej percepcji wynikają z charyzmy i otwartości „Sarko”, nie da się ukryć, że francuska polityka zagraniczna nabrała nowej, postgaullistowskiej jakości. Okazją do wykazania się na europejskiej scenie politycznej stała się rotacyjna prezydencja w Unii Europejskiej, którą 1 lipca na kolejne sześć miesięcy objęła właśnie Francja. Według wielu ekspertów program prezydencji jest tak ambitny, że aż niemożliwy do zrealizowania. Walka z nielegalną imigracją, koncepcja Unii Śródziemnomorskiej, problematyka zmian klimatycznych czy w końcu jeden z najbardziej kontrowersyjnych projektów – wzmocnienie Europejskiej Polityki Bezpieczeństwa i Obrony (EPBiO) stanowią trzon francuskiego programu. Jak to jednak w życiu bywa, nieoczekiwane zmiany wymusiły na Paryżu redefinicję priorytetów przewodnictwa w UE. Odrzucenie traktatu lizbońskiego przez Irlandczyków postawiło prezydenta Sarkozy’ego w zupełnie nowej sytuacji. Wojna rosyjsko-gruzińska na Kaukazie uświadomiła zaś po raz kolejny Europejczykom, iż mityczny „koniec historii” pozostaje jedynie publicystyczną mrzonką. W tej sytuacji prezydencja francuska została zmuszona do jednoczesnego rozwiązywania dwóch palących problemów, które choć z pozoru odległe, nierozerwalnie się ze sobą wiążą. Traktat reformujący miał bowiem nie tylko wzmocnić i usprawnić wymiar instytucjonalny UE, ale przede wszystkim stworzyć fundamenty wspólnej polityki zagranicznej, a tym samym ustrukturyzować rozwój EPBiO. W kontekście konfliktu kaukaskiego po raz kolejny widać, jak niezbędne staje się takie rozwiązanie. Plan Plevena, czyli francuskie „non” Stworzenie militarnego filara w ramach europejskich struktur integracyjnych nie jest pomysłem nowym. Już jeden z ojców założycieli wspólnot, Jean Monnet, proponował, aby jednoczenie Starego Kontynentu po II wojnie światowej odbywało się jednocześnie na trzech płaszczyznach: ekonomicznej, politycznej i właśnie wojskowej. Podkreślał jednak, że militarne zaangażowanie ma na celu przede wszystkim wzmocnienie integracji politycznej, nie zaś budowanie sojuszu wojskowego. W tym duchu powstał w 1950 r. plan Plevena, zakładający stworzenie europejskiej armii oraz europejskiego ministerstwa obrony. Projekt francuskiego premiera stał się podstawą koncepcji Europejskiej Wspólnoty Obronnej – militarnego filara Europy, o którym marzył Jean Monnet. Chichotem historii niech pozostanie fakt, że to właśnie francuskie Zgromadzenie Narodowe odrzuciło w 1954 r. projekt, w obawie przed wzrostem potęgi wojskowej RFN, powodując tym samym zarzucenie koncepcji na ponad 40 lat. Dopiero upadek ZSRR i rozpad świata bipolarnego wymusił na Unii Europejskiej powrót do dyskusji na temat budowania tożsamości obronnej. NATO – przyjaciel czy wróg? Pierwszym problemem, jaki napotkali europejscy politycy, było uregulowanie stosunków UE z NATO, które opromienione zwycięstwem w zimnej wojnie uzyskało dominującą pozycję w Europie w dziedzinie obrony. Części Europejczyków, w tym przede wszystkim Francuzom, nie podobało się, że to Amerykanie pozostają ich gwarantem bezpieczeństwa pomimo upadku ZSRR. Francuscy politycy postanowili utworzyć w ramach NATO tzw. europejską tożsamość obronną, która stopniowo miała przejmować odpowiedzialność za kontynent. Włączenie inicjatywy do zadań UE dało początek właśnie istniejącej do dziś EPBiO. Jak się jednak szybko okazało, Europejczycy nie posiadają wystarczających zasobów wojskowych i finansowych, by prowadzić swoje operacje w całkowitym oderwaniu od NATO. Rozwoju EPBiO nie ułatwiał ponadto silny francuski antyamerykanizm, który zniechęcał wielu europejskich sojuszników do udziału w inicjatywie, głównie w obawie przed utratą dobrych relacji z USA. Tym samym zainicjowana w 1999 r. w Saint-Malo francusko-brytyjska współpraca potrzebowała przede wszystkim porozumienia z NATO i redefinicji stosunku Paryża do polityki Białego Domu. To pierwsze nastąpiło w 2003 r. w wyniku podpisanej umowy z Sojuszem, nazywanej również „formułą Berlin Plus”, na mocy której UE może korzystać z zasobów wojskowych i sztabowych NATO przy wysyłaniu swoich misji. Na zmianę polityki

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2008, 39/2008

Kategorie: Świat