Nie tylko w SLD obowiązuje jeden model rozwoju. Najpierw rozdajesz ulotki, a potem – jak dobrze pójdzie – dostajesz radę nadzorczą W SLD przed każdymi wyborami można usłyszeć głosy o konieczności „postawienia na młodych”. Za każdym razem okazuje się, że młodzi nie spełniają pokładanych w nich nadziei. Ich wyniki wyborcze są dalekie od oczekiwań – ich własnych i tych, którzy ich posłuchali. Dlaczego przy okazji każdych wyborów powtarza się ten sam scenariusz? Może młodzi dostali złe miejsca na listach? Może mają – jak to młodzi – za mało pieniędzy na kampanię? Może „beton” na nich krzywo patrzy? We wszystkich tych hipotezach znajdziemy zapewne ziarnko prawdy. Nie te jednak czynniki decydują o braku wyborczych sukcesów młodych startujących z list SLD czy ostatnio LiD. Winny jest system funkcjonowania młodzieży w życiu partyjnym. System wadliwy od wejścia aż do wyjścia. Złe stare wzorce Przyczyn choroby systemu funkcjonowania młodych w strukturach związanych z SLD możemy się doszukiwać jeszcze w PRL-u. Szczególnie w schyłkowym jego okresie większość osób wstępujących do partii stanowili pragmatycy, a nie ideowcy. Ważniejsza od wymarzonej idei była wymarzona posada. I choć od przełomu roku 1989 minęło prawie 20 lat, ten etos funkcjonowania w życiu politycznym pozostał niezmieniony. Przyjście do polityki osób młodych, nieznających PZPR-owskiej rzeczywistości miało odmienić ten stan rzeczy. Dzięki młodym działaczom centrolewica miała odrodzić się ideowo i intelektualnie. Nadzieje te były jednak płonne. Dlaczego tak się stało? Można powiedzieć, że młodzi zostali skażeni rozumieniem polityki rodem z późnego PRL-u. Niestety jest znacznie gorzej. Do wad epoki minionej doszły wady współczesne. III RP przyniosła metody korumpowania młodych działaczy nie gorsze od tych, które ich ojcowie znali z PRL-u. Kariera posła, radnego czy chociażby posada w radzie nadzorczej stanowiły główną motywację, dla której wielu młodych ludzi angażowało się w politykę. Posłem zostać trudno, radnym niewiele łatwiej, ale rada to dla młodzieżowej wierchuszki całkiem realna perspektywa. Pozostaje tylko problem z wyborem partii. Prawica? Lewica? Nie ma to większego znaczenia. Istotne jest, czy dana partia jest przy władzy bądź niechybnie po nią sięgnie. A że SLD przy władzy pozostawał dosyć długo, to do samej partii i jej młodzieżówek zapisało się nader liczne grono młodych karierowiczów. Szturm na partię przeprowadzili w okresie jej pozornej świetności, czyli za czasów rządów Leszka Millera. Pozornej, bo chociaż sondaże były znakomite, choroba, która omalże nie zabiła SLD, trwała wówczas w najlepsze. Młodzi zostali nią zarażeni, a potem doprowadzili do jej jeszcze szybszego rozprzestrzenienia. Wyborcza weryfikacja Karierowicze, jak sama nazwa wskazuje, dbają tylko o swoją karierę. Działają jedynie od wyborów do wyborów. Szczególnie uaktywniając się w momencie tworzenia list wyborczych. Batalia ta rozgrzewa ich do takiej czerwoności, do jakiej nie mogły doprowadzić żadne ideowe spory z prawicą. Niestety gdy dopną swego i trafią na listę, mają wielkie problemy z rozgrzaniem samych wyborców. Potwierdziły to wyniki ostatnich wyborów do parlamentu. Lider młodzieżówki SLD – Federacji Młodych Socjaldemokratów – Grzegorz Pietruczuk startował z piątego miejsca na warszawskiej liście LiD. Zdobył 627 głosów. Oznacza to, że Pietruczuka w roli posła widziało 0,05% warszawiaków. W przypadku Pietruczuka słaby wynik można by zrzucić na karb stosunkowo niskiego miejsca na liście wyborczej. Wymówki tej nie może natomiast podać Tomasz Lewandowski, członek zarządu FMS. Młody działacz SLD otrzymał bowiem jedynkę na poznańskiej liście LiD. Wydawałoby się, że w dniu złożenia list w Państwowej Komisji Wyborczej został już posłem. Nic bardziej mylnego. Mandat dostała Krystyna Łybacka, startująca z trzeciego miejsca była minister edukacji zdobyła przeszło dwa razy tyle głosów co Lewandowski. Za sukces trudno uznać również wynik sekretarza generalnego FMS, Konrada Gołoty. Startując w okręgu podwarszawskim, otrzymał niewiele ponad tysiąc głosów. Poparło go 0,23% wyborców. Wyniki te nie rzucają na kolana. Wprost przeciwnie. Pokazują raczej, że młodość nie jest wartością samą w sobie. Liderzy centrolewicy powinni odejść od świadomego czy podświadomego oceniania potencjalnych kandydatów poprzez zaglądanie w ich metryki. Wprost przeciwnie.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety