Znają biegle po cztery-pięć języków obcych, ale pracodawcom wciąż wystarczy tylko jeden Podczas wakacji podrywał mnie młody Włoch – wspomina Magda Matysiak. – Najpierw zagadnął po angielsku, więc uprzejmie odpowiedziałam, ale chyba nie wszystko zrozumiał, bo przeszedł na francuski. Powtórzyłam to samo po francusku i on speszył się jeszcze bardziej. Przeprosił i spróbował jeszcze po niemiecku, ale zaraz musiał dać za wygraną, bo w Niemczech się wychowałam. Na każdej uczelni humanistycznej jest co najmniej kilku młodych poliglotów. Z dużą biegłością uczą się kilku języków obcych naraz i nie widać kresu ich możliwości. Niemal każdy młody człowiek, licealista lub student, potrafi dziś porozumieć się po angielsku na poziomie podstawowym. Daleko nam jednak do Holandii, gdzie angielskim włada nawet zamroczony piwem menel, a młodzież zdaje obowiązkowo maturę z trzech języków obcych. Wśród młodego polskiego pokolenia bardzo marnie wygląda np. znajomość tak nam geograficznie bliskiego języka niemieckiego czy rosyjskiego. Tymczasem od strony psychologicznej czy fizjologicznej nie istnieją żadne bariery, które uniemożliwiałyby kształcenie młodych Polaków na znających po trzy-cztery języki obce poliglotów. – To tylko kwestia nakładu pracy – mówi prof. Marek Świdziński, językoznawca z UW. Są oczywiście uczniowie zdolniejsi do języków i mniej zdolni, ale nauczyć się może każdy. Hobby – Kiedy któraś koleżanka na studiach skarżyła się, że ma za dużo okienek w planie zajęć, radziłam jej: zapisz się na kurs jakiegoś języka – wspomina Magdalena Krzyżanowska, obecnie doktorantka na Wydziale Neofilologii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, jedyna w Polsce kobieta, która biegle opanowała używany w Etiopii język amharski. Magdalena oprócz amharskiego i gyyz, dwóch języków etiopskich, opanowała również angielski, hiszpański i rosyjski. Uczyła się ich podczas czterech lat studiów na uniwersytecie. Każdego po osiem godzin tygodniowo, co jej zdaniem jest dawką bardzo dużą. Ale to uchroniło ją od pustych okienek i dostarczyło wiele satysfakcji. Trochę inaczej było z Marcinem Michalskim, również doktorantem z UAM. On zaczynał przygodę z językami obcymi jako samouk, a potem uczynił sobie z tego hobby i zawód. – Jestem w kropce, gdy ktoś mnie pyta, dlaczego nauczyłem się arabskiego – mówi Marcin. – Jeszcze w liceum zobaczyłem w księgarni samouczek do języka arabskiego z nagraniami na kasetach i kupiłem. Chciałem spróbować, czy język tak bardzo odległy od naszej kultury nie okaże się zbyt trudny, ale stwierdziłem, że wcale tak nie jest. Arabski jest trudny, ale polski, obiektywnie biorąc, dużo trudniejszy. Później na studiach zapisałem się na lektorat z języka arabskiego. Z samouczka wydawnictwa Wiedza Powszechna wraz z kasetami nauczył się języka hiszpańskiego. Opanował również niemiecki, którego łącznie uczył się najdłużej, a także angielski i rosyjski, z którymi zetknął się jeszcze w szkole średniej. Poznał też język francuski i łacinę. Paweł Rutkowski – obecnie na rocznym stypendium na Uniwersytecie Yale w USA – do biegłości w angielskim dochodził najpierw w Polsce. – Języka uczyłem się w dużej mierze samemu, choć miałem też zajęcia w szkole. A potem nastąpił roczny wyjazd do Anglii (dzięki stypendium Krajowego Funduszu na rzecz Dzieci). Tylko Magda Matysiak stała się poliglotką trochę z musu. Urodziła się dokładnie 20 lat temu w Polsce, ale od trzeciego roku życia mieszka w Niemczech. – Mój kontakt z niemieckim rozpoczął się bardzo wcześnie – mówi. – W przedszkolu po raz pierwszy usłyszałam inną mowę niż ta, którą posługiwała się rodzina. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego nagle wszyscy zaczęli mówić do mnie innym językiem. Szybko jednak w beztroskiej zabawie uczyłam się tego nieznanego języka. Dzięki moim rodzicom, którzy pielęgnowali w domu mowę polską, dorastałam jako dziecko dwujęzyczne. Dziś Magda studiuje na Uniwersytecie w Passau angielski i francuski oraz dodatkowo hiszpański na kierunku pedagogicznym. Zalety dwujęzyczności rozumie też Mirek Nowak, doktorant z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. – Zazdroszczę dzieciom z mieszanych małżeństw i sam często powtarzam, że gdybym kiedykolwiek miał się ożenić, ożeniłbym się z cudzoziemką, ponieważ dziecko dwujęzycznej rodziny przy minimum dobrej woli ma zapewnioną przyszłość. Metoda Nasi poligloci wypracowali sobie własne sposoby na opanowanie języków obcych.
Tagi:
Bronisław Tumiłowicz









