Mułłowie grożą Żydom

Mułłowie grożą Żydom

Dlaczego prezydent Iranu chce zmieść Izrael z powierzchni ziemi? Prezydent Iranu, Mahmud Ahmadineżad, zaszokował świat agresywną retoryką. Powiedział, że Izrael powinien zostać wymazany z mapy, natomiast ci muzułmańscy przywódcy, którzy mają dobre stosunki z państwem żydowskim, „spłoną w furii ognia islamskiego narodu”. Kursy na giełdzie w Teheranie natychmiast spadły o 30%. Szok i oburzenie zapanowały na całym świecie. Zdaniem komentatorów, wybrany przez naród prezydent regionalnego mocarstwa na Środkowym Wschodzie, przemówił jak terrorysta. Izrael wezwał do usunięcia Iranu z ONZ. Ambasadorzy Teheranu w Niemczech, Wielkiej Brytanii i innych krajach zostali wezwani do MSZ, gdzie musieli wysłuchać reprymend za skandaliczną wypowiedź swego prezydenta. Najostrzej zareagował Tony Blair. Brytyjski premier powiedział, że zachowanie Iranu dotyczące Izraela, terroryzmu oraz broni nuklearnej jest niedopuszczalne i że „coś powinno się z tym zrobić”. To już niemal otwarta groźba. Nawet Rosja, która robi z Islamską Republiką Iranu interesy i wspiera irański program nuklearny, nie szczędziła słów potępienia. Władze Autonomii Palestyńskiej skrytykowały pełne nienawiści przesłanie z Teheranu. Izraelski dziennik „Haarec” porównał Ahmadineżada do innego przywódcy wybranego przez swój naród, także otwarcie wzywającego do wymordowania Żydów – Adolfa Hitlera. Ukazująca się w Wielkiej Brytanii arabska gazeta „Al-Hayyat” stwierdziła, że przemówienie Ahmadineżada może się stać dla Izraela doskonałym pretekstem do zaatakowania Iranu i jego programu nuklearnego. Burza, którą rozpętał prezydent, przyczyni się do izolacji państwa mułłów na arenie międzynarodowej. Utrudni też rokowania Teheranu z Międzynarodową Agencją Energii Atomowej oraz z europejską „trójką” – Niemcami, Wielką Brytanią i Francją, które usiłują nakłonić Iran do kompromisu w sprawie programu atomowego. Zakłopotani publicyści w Teheranie przedstawili egzegezę słów prezydenta – oto Ahmadineżad miał na myśli zniszczenie nie Izraela, lecz „mentalności syjonistycznej”. Nawet najwyższy przywódca Iranu, ajatollah Ali Chamenei, wydaje się niezadowolony z agresywnych tyrad szefa rządu. Chamenei wprawdzie nie potępił Ahmadineżada, natychmiast jednak oświadczył, że Iran nie zamierza zaatakować żadnego kraju. Wzmocnił też radę pośredniczącą między legislatywą a rządem. Oznacza to ograniczenie wpływów zarówno prezydenta i jego gabinetu, jak i zdominowanego przez religijnych zelotów oraz byłych wojskowych medżlisu (parlamentu). Komentatorzy zastanawiają się, dlaczego Ahmadineżad pozwolił sobie na tak napastliwą retorykę. Niektórzy twierdzą, że powiedział to, co myśli. 49-letni prezydent uważany jest za dziecko rewolucji islamskiej. Wielką czcią darzy ajatollaha Chomeiniego, którego słowa o potrzebie zniszczenia Izraela po prostu zacytował. Ahmadineżad przemówił 26 października do swego elektoratu, konserwatywnych studentów uczestniczących w konferencji pod charakterystycznym tytułem „Świat bez syjonizmu”. Zapewnił słuchaczy, że możliwy jest nie tylko świat bez syjonizmu, lecz także bez Stanów Zjednoczonych. Rozentuzjazmowani studenci zaczęli skandować: Marg bar Israel! (Śmierć Izraelowi!). Być może Ahmadineżad, niemający żadnego doświadczenia na polu polityki zagranicznej, nie spodziewał się, jaką nawałnicę wywołają jego tyrady. Dawud Hermidas Bawand, profesor politologii z uniwersytetu w Teheranie, podkreśla: „Nasz establishment obecnie zastanawia się, jak powstrzymać prezydenta, którego akcje oznaczają dla Iranu ryzyko globalnej konfrontacji”. Być może jednak Ahmadineżad rozpętał polityczną burzę świadomie, dążąc do określonego celu. Burmistrz Teheranu, były dowódca Strażników Rewolucji, został wybrany na prezydenta w czerwcu br. znaczną większością głosów. Jeszcze jako włodarz stolicy głosił konieczność powrotu do korzeni rewolucji islamskiej, do walki z korupcją i obrony szarego człowieka. Zapowiadał, że skończy z polityką bardzo ostrożnych reform i pewnego odprężenia w stosunkach z Zachodem, którą prowadził kończący kadencję prezydent Mohammed Chatami. Jak legendarny kalif Harun al-Raszid Ahmadineżad nierozpoznany mieszał się z tłumem, aby poznać skargi i troski maluczkich. Kazał budować tanie mieszkania, domagał się jednak, aby kobiety w budynkach publicznych korzystały z innych wind niż mężczyźni. Polecił też usunięcie plakatów z Davidem Beckhamem, stwierdził bowiem, że gwiazdor brytyjskiego futbolu nosi „za krótkie spodenki”. Kiedy w sierpniu objął urząd, zastąpił swoimi ludźmi mianowanych przez Chatamiego gubernatorów i członków Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Zaostrzył cenzurę i zakazał wyświetlania w Iranie zagranicznych filmów. Minister kultury w nowym rządzie, Hossejn Safar Harandi, zabronił

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2005, 46/2005

Kategorie: Świat