Cuda Steinmeiera

Cuda Steinmeiera

Przed wyborami do Bundestagu kandydat SPD na kanclerza zapowiada likwidację bezrobocia do 2020 roku

Wszystko wskazuje na to, że w wyborach do parlamentu Niemiec socjaldemokracja nie uniknie klęski. Kandydat SPD na kanclerza, Frank-Walter
Steinmeier, jednak się nie poddaje. W Berlinie przedstawił dokument programowy „Arbeit von morgen” („Praca jutra”), który stawia za cel stworzenie
4 mln nowych miejsc pracy i osiągnięcie pełnego zatrudnienia w 2020 r.
„Ze mną jako kanclerzem Niemcy staną się Doliną Krzemową przyjaznej dla środowiska produkcji przemysłowej”, zapowiada Steinmeier, wiceprzewodniczący SPD i federalny minister spraw zagranicznych.
Związkowcy przyjęli tę koncepcję, nazwaną Planem dla Niemiec (Deutschland-Plan), z najwyższym zadowoleniem. Politycy konserwatywni i liberalni oraz niektórzy ekonomiści zarzucają natomiast Steinmeierowi, że składa przedwyborcze obietnice bez pokrycia i uprawia myślenie życzeniowe. „Przypomina mi to bardzo iluzje socjalistycznej gospodarki planowej. To przecież kraina fantazji”, zasyczał szyderczo przewodniczący CSU Horst Seehofer.
Steinmeier, który jest także wicekanclerzem w rządzie wielkiej koalicji Angeli Merkel, broni się dzielnie. Podkreśla, że nie obiecuje, lecz wyznacza cel, który jest realistyczny. Państwo nie stworzy tych 4 mln miejsc pracy, lecz zatroszczy się o odpowiednie warunki, by powstały. Obecnie Steinmeier, polityk spokojny, kompetentny, lecz pozbawiony charyzmy, w ramach kampanii przedstawia swój Plan dla Niemiec na spotkaniach i wiecach. Zamierza odwiedzić 60 zakładów, przedsiębiorstw i ośrodków badawczych w 14 landach związkowych Republiki. Trzeba przyznać, że program „Arbeit von morgen” ożywił niemrawą przedwyborczą walkę nad Renem i Szprewą.
Czy kandydatowi SPD na kanclerza uda się jeszcze odwrócić widmo porażki? Prawie nikt w Republice Federalnej w to nie wierzy. Według najnowszych sondaży socjaldemokraci mogą dziś liczyć zaledwie na 20% poparcia, konserwatyści z CDU i CSU – na 37%. Gdyby wybory przyniosły takie wyniki, chadecy wspólnie z liberałami z FDP mogliby utworzyć rząd. SPD po raz pierwszy od 11 lat znalazłaby się w opozycji. Trzy niemieckie partie z lewicowym programem (SPD, Zieloni oraz bardziej od socjaldemokratów radykalna Partia Lewicy, Die Linkspartei) mają razem tylko 44-procentowe poparcie (przy czym SPD już rytualnie zarzeka się, że nie utworzy koalicji z Partią Lewicy, która wywodzi się z rządzącej w Niemieckiej Republice Demokratycznej NSPJ Ericha Honeckera).
Przyczyn takiej mizerii „towarzyszy”, jak w Niemczech nazywani są niekiedy socjaldemokraci, jest wiele. SPD współtworzy rząd i nie może zbyt ostro występować przeciw konserwatystom z koalicji. Kanclerka Angela Merkel, przewodnicząca CDU, jest popularna w społeczeństwie, politycy socjaldemokratyczni nie potrafią wyrwać się z jej cienia. Towarzysze mają na lewicy konkurentów (Zieloni i Linkspartei, która sprawnie posługuje się antykapitalistycznymi hasłami).
W czasach kryzysu obywatele Republiki Federalnej wierzą raczej w dawne hasło konserwatysty Konrada Adenauera: „Żadnych eksperymentów”, a nie w wizje lewicowych reform.
Wyborcze szanse SPD pogrzebała prawdopodobnie afera Ulli Schmidt, wywodzącej się z tej partii federalnej minister zdrowia. Pani Schmidt poleciła sprowadzić sobie na urlop do odległej o 2,4 tys. km Hiszpanii służbową limuzynę marki Mercedes wraz z szoferem. Nie udało się tego ukryć przed opinią publiczną, gdy

luksusowy samochód padł łupem

zuchwałych złodziei. Oburzeni wyborcy odwrócili się od socjaldemokratów, tak bardzo kochających przywileje władzy.
Ale przyczyny kryzysu SPD są znacznie bardziej złożone. „Socjałowie” (Sozis), którzy przez ostatnie 19 lat dziewięciokrotnie zmieniali przewodniczącego, mają kłopoty z tożsamością programową. Socjaldemokratyczny kanclerz Gerhard Schröder przedstawił program reform Agenda 2010, które miały zdynamizować gospodarkę, oznaczały jednak również redukcję zasiłków dla bezrobotnych i innych hojnych świadczeń socjalnych. Tradycyjny elektorat SPD – pracobiorcy, związkowcy, emeryci, bezrobotni – poczuli się zaniepokojeni, niektórzy nawet zdradzeni. Wielu przeszło pod sztandary Zielonych i Partii Lewicy, inni przestali głosować. Socjaldemokratom zaczął usuwać się grunt pod nogami. Kipiący energią bojownik Schröder w 2005 r. uchronił jeszcze SPD od druzgoczącej klęski – zapewnił swej partii współudział w rządzie. Trudno jednak oczekiwać, aby bezbarwny Steinmeier potrafił tego dokonać. Złośliwi mówią już o obecnym wiceprzewodniczącym SPD „Frank-Walter Bezradny” lub „syndyk masy upadłościowej socjaldemokracji”.
Niespodziewanie spisany już na straty polityk przedstawił 67-stronicowy

Plan dla Niemiec.

Oto zasadnicze punkty tego dokumentu:
• Do 2020 r. powstaną 4 mln nowych miejsc pracy, 2 mln w przemyśle, milion w szeroko pojętym sektorze opieki zdrowotnej i nad seniorami, 500 tys. w gospodarce kreatywnej (kultura, media, reklama) i jeszcze pół miliona w usługach i handlu. Miejsca pracy w przemyśle powstaną przede wszystkim dzięki inwestycjom w przyjazne dla środowiska technologie, takie jak samochody o napędzie elektrycznym.
• W 2020 r. 30% wytwarzanego w Niemczech prądu ma pochodzić ze źródeł energii odnawialnej, 40% zaś z ekologicznych elektrowni gazowych i węglowych.
• Pod patronatem państwa koła gospodarcze, związkowcy i banki utworzą Sojusz na rzecz Stanu Średniego, który będzie ułatwiał małym i średnim przedsiębiorstwom dostęp do kredytów bankowych. W negocjacjach z bankami ma pomagać firmom państwowy mediator.
• Jeśli SPD 27 września wygra wybory, połowę stanowisk ministerialnych w gabinecie obejmą kobiety. Nowa ustawa o równouprawnieniu zapewni od 2014 r. kobietom 40% miejsc w radach nadzorczych przedsiębiorstw. Paniom zostaną zagwarantowane równe z mężczyznami płace.
• Powstanie nowe ministerstwo integracji i kształcenia, które zapewni wszystkim równy dostęp do oświaty, bezpłatnej na wszystkich szczeblach. Wydatki na oświatę mają wzrosnąć do 7% produktu krajowego brutto.
• Cały kraj obejmie sieć szybkiego, szerokopasmowego internetu oraz zintegrowanych autostrad i dróg.
Prasa natychmiast zaczęła pisać o „zatrudnieniowych cudach” Steinmeiera. Krytycy zauważyli, że program przypomina katalog pobożnych życzeń. Federalny minister gospodarki Karl-Theodor zu Gutenberg (CSU) oświadczył ironicznie: „Ludzie mają już dosyć tych wszystkich obietnic, którymi są zasypywani podczas kampanii wyborczych. Oczekują konkretów, a tych w programie SPD nie widać”. Przychylni socjaldemokratom komentatorzy natychmiast zauważyli, że także programy wyborcze CDU i CSU pełne są podniosłych ogólników.
„Steinmeier dostanie nagrodę Złotego Końskiego Jabłka za najbardziej niewiarygodną obietnicę wyborczą. Ten, kto obiecuje więcej miejsc pracy niż Zieloni i Partia Lewicy razem wzięci, temu nie chodzi o troski ludzi. Ze Steinmeierem SPD jest jak ťTitanicŤ, statek idzie na dno, a orkiestra gra”, zagrzmiał sekretarz generalny CSU Alexander Dobrindt. Polityk liberalnej FDP Dirk Niebe określił program Steinmeiera jako akt rozpaczy, popełniony w obliczu nieuchronnej wyborczej katastrofy.
Eksperci gospodarczy przeważnie uznali strategię wiceprzewodniczącego SPD za mało realistyczną. Nawet jeśli nowe miejsca powstaną, to inne zostaną utracone. Nikt nie potrafi przewidzieć, jaka w 2020 r. będzie sytuacja ekonomiczna i na rynku pracy.
Dyrektor bliskiego pracodawcom Instytutu Niemieckiej Gospodarki Michael Hüther zwrócił uwagę, że w ciągu 10 lat nigdy jeszcze nie udało się stworzyć
4 mln nowych miejsc pracy – rekordy to 1,5 mln nowo zatrudnionych w latach 80. oraz 1,6 mln w latach 2005-2008.
Zieloni oskarżyli kandydata socjaldemokracji na kanclerza o to, że jak pirat ukradł im pomysły. Aktywiści Partii Lewicy, Klaus Ernst i Dietmar Bartsch, określili plany SPD jako „bardzo piękne”, jednakże kompletnie nierealistyczne, ponieważ nie przedstawiono propozycji ich sfinansowania. A przecież Steinmeier mógł podjąć program Partii Lewicy, przewidujący wprowadzenie specjalnego podatku dla milionerów, podwyższenie podatków od najwyższych dochodów i podatku spadkowego.
Za to przewodniczący związku zawodowego Berthold Huber uznał Plan dla Niemiec za mądrą odpowiedź na oczekiwania ludzi, dla których miejsca pracy są obecnie najważniejszą sprawą. Koncepcje Steinmeiera popierają także menedżerowie gałęzi gospodarki, które ten socjaldemokratyczny polityk uważa za rozwojowe. Emanuele Gatti, członek zarządu firmy techniki medycznej, powiedział: „W sektorze ochrony zdrowia dostrzegam wielki potencjał wzrostu, który może przyczynić się do powstania nowych miejsc pracy”. Dotyczy to nie tylko opieki nad chorymi, lecz także specjalistów komputerowych, techników materiałowych i specjalistów od nanotechnologii.
Prawdopodobnie programowe koncepcje Steinmeiera nie zapewnią socjaldemokratom zwycięstwa wyborczego, mają jednak poważne znaczenie. Wiceprzewodniczący SPD słusznie doszedł do wniosku, że należy tworzyć nowoczesne,

ekologiczne gałęzie przemysłu,

zamiast walczyć o utrzymanie przestarzałych. Wyznaczył też punkt, w którym SPD odwraca się od programu Agenda 2010 Gerharda Schrödera i wraca do swej tradycyjnej klienteli. Stąd też Plan dla Niemiec nazywany jest przez niektórych Agendą 2020, jako antyteza Schröderowskiej Agendy. Przedstawiony przez Steinmeiera dokument jest zapowiedzią, że SPD nie zgodzi się na powrót do „hazardowego kapitalizmu”, kiedy tylko skończy się kryzys, lecz będzie popierać interwencję państwa w sprawy gospodarcze. „Należy określić jasne reguły postępowania w gospodarce”, wywodzi Steinmeier.
Plan dla Niemiec może stać się fundamentem odrodzenia socjaldemokracji jako „wielkiej partii ludowej” po wrześniowych wyborach parlamentarnych. Niektórzy uważają też, że Steinmeier wykorzysta rozgłos wokół swojego programu, aby po elekcji zastąpić Franza Münteferinga w fotelu przewodniczącego SPD.

Wydanie: 2009, 32/2009

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy