To musiało się zdarzyć

To musiało się zdarzyć

Wbrew temu, co mówi minister Klich, sprawa Nangar Khel nie ma nic wspólnego z honorem. Wynika ze złego wyszkolenia, złej organizacji i złego dowodzenia Wyrok wojskowego sądu okręgowego w sprawie ostrzału wioski Nangar Khel był bezprecedensowym wydarzeniem w historii Wojska Polskiego i naszego wymiaru sprawiedliwości. Po kilku latach procesu sąd uniewinnił całą siódemkę oskarżonych, choć wojskowa prokuratura postawiła im zarzut najcięższy: popełnienia zbrodni wojennej. Analizując fragmenty ustnego uzasadnienia postanowienia, trudno nie odnieść wrażenia, że nie ma w nim twardego przekonania sądu o całkowitym braku winy oskarżonych. Słyszymy, że sądowi zabrakło dowodów na przypisanie winy podejrzanym, że na podstawie przedstawionego materiału dowodowego nie ma możliwości skazania żołnierzy. Natomiast sąd przyznał, że prokurator miał prawo wszcząć śledztwo, a sąd aresztować żołnierzy w 2007 r. – bo istniało prawdopodobieństwo, że faktycznie dopuścili się zarzucanych im czynów. Sąd zastosował więc jedną z podstawowych zasad prawnych, że każda wątpliwość co do winy powinna być interpretowana na korzyść oskarżonego, ale jednocześnie jakby sugerował, że gdyby materiał dowodowy był kompletny i lepszej jakości, wyrok byłby może inny. Takie „miękkie” postawienie sprawy sprowokuje prawdopodobnie prokuraturę do apelacji, a wtedy na ostateczne rozstrzygnięcie trzeba będzie jeszcze poczekać. Trudno zatem zrozumieć radość i ulgę, a wręcz triumfalizm w wypowiedziach wielu polityków oraz niektórych oskarżonych. Zupełnie zadziwiające i budzące niesmak są próby kreowania oskarżonych na bohaterów przez niektórych generałów. Wbrew temu, co mówi minister Klich, sprawa ta nie ma nic wspólnego z honorem, ponieważ wynika ze złego wyszkolenia, złej organizacji oraz z braku odpowiedniego dowodzenia i powinna stać się raczej powodem do głębokiej analizy i zdecydowanych działań naprawczych, a nie do westchnienia ulgi. Podwójna moralność NATO Żaden jednak wyrok, nawet prawomocny, nie zmieni faktu, że 16 sierpnia 2007 r. w wyniku ostrzału wioski Nangar Khel przez żołnierzy polskiego kontyngentu wojskowego w Afganistanie zginęli ludzie. Nie zmieni faktu, że w Afganistanie nadal giną bezbronne osoby cywilne. Przypomnę, że w niedzielę, 29 maja tego roku, a więc tuż przed Dniem Dziecka, w wyniku pomyłkowego uderzenia wojsk NATO zginęło dwanaścioro dzieci i dwie kobiety. Jedną z podstaw linii obrony oskarżonych żołnierzy były stwierdzenia, że przecież nasi żołnierze pojechali tam na wojnę, a na wojnie – wiadomo – żołnierz strzela, a ktoś inny kule nosi. Może do celów obrony jest to dobre hasło, ale poza salą rozpraw trudno z takimi twierdzeniami się zgodzić, a usłyszeć je można było także z ust polityków. Politycy powinni najlepiej wiedzieć, że Polska nie jest w stanie wojny z Islamską Republiką Afganistanu, że oficjalnie nasz kontyngent wysyłany jest na misję w ramach Międzynarodowych Sił Wsparcia Bezpieczeństwa (ISAF), których zasadniczym celem jest zapewnienie bezpiecznego działania administracji pod przywództwem Hamida Karzaja, co jednak nie powoduje dopuszczalności strat wśród pokojowej ludności cywilnej. Liczba ofiar cywilnych na skutek „pomyłek” wojsk NATO jest już nie do zaakceptowania nawet przez administrację Karzaja, którą właśnie wojska NATO mają wspierać. Trudno zrozumieć, dlaczego wojska NATO w Afganistanie dopuszczają możliwość istnienia ofiar cywilnych, a jednocześnie w Libii podejmują akcję zbrojną w celu… niedopuszczenia do strat wśród ludności cywilnej. Pachnie to jakąś podwójną moralnością w wydaniu NATO i innych organizacji międzynarodowych. Można zauważyć, że udziela się to również naszym politykom. Z jednej strony, cieszą się z wyroku, mówią o wojnie w Afganistanie, o nieuchronności ofiar wśród ludności, a minister Klich to, co się stało w Nangar Khel, kwituje jednym słowem – błąd. Z drugiej strony, nasi politycy jeżdżą z misjami do Libii, pochylając się z niezwykłą troską nad problemami tamtejszych obywateli. Czym się różni obywatel Afganistanu od obywatela Libii? Czyżby tym, że w Libii jest ropa naftowa, a w Afganistanie jej nie ma? Odpowiadają tylko ci, co na dole Istotny jest jednak, moim zdaniem, inny aspekt związany ze sprawą Nangar Khel. Uważam, że wydarzenia w Nangar Khel były, niestety, jednymi z wielu, po których do jakiejkolwiek odpowiedzialności pociągani byli jedynie bezpośredni uczestnicy lub sprawcy. Wymiar sprawiedliwości nie sięgał nigdy albo prawie nigdy po wyżej postawionych przełożonych, którzy stworzyli poważne przesłanki powstania takich zdarzeń, często tragicznych. Oto przykłady. Zacznę od ćwiczenia „Donośna Surma” w kwietniu

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2011, 24/2011

Kategorie: Kraj