Na kanapie

Na kanapie

Autostop uczynił podróżowanie ciekawszym i tańszym. Dzięki serwisom internetowym Couch Surfing oraz Hospitality Club poznawanie świata jest jeszcze ciekawsze i jeszcze tańsze Ateny, październik 2009, około godziny 11. Z dwiema ciężkimi walizkami oraz mnóstwem toreb, plecaków i saszetek czekamy z Magdą przy wyjściu z metra na stacji Victoria. Podróżujemy razem od trzech lat. Po kilkunastogodzinnym rejsie promem z Rodos do Pireusu marzymy tylko o kąpieli, kubku kawy i rzuceniu bagaży w kąt. Pan Lefteris pisze SMS-a, że się chwilę spóźni. Chwila mija, a jego wciąż nie ma. W strugach deszczu chodzimy po okolicy, bo wyjść z metra jest kilka. Nie wiemy, jak wygląda, ale on z pewnością rozpozna nas po bagażu i zmęczeniu. W końcu nadchodzi. Jest średniego wzrostu, lekko grubawy, po pięćdziesiątce. Na ramieniu ma zawieszoną skórzaną torbę. Widać, że się spieszy, na chwilę wyskoczył z pracy. Bierze jedną z walizek i kroczy w kierunku domu, pokazując po drodze charakterystyczne elementy okolicy, byśmy się nie zgubiły. W domu szybko informuje: tu wasz pokój, tu jest łazienka, kuchnia, tak zapala się gaz, telewizor, proszę, tu macie klucze, wieczorem idziemy na kolację, muszę już iść, bawcie się dobrze. (Wszystko, rzecz jasna, po angielsku). I idzie. A my zostajemy w jego domu, z radością odkrywamy bezprzewodowy internet, pijemy jego kawę, widzimy obok telewizora filmy Kieślowskiego. Wieczorem jemy grecką kolację, popijając winem. Możemy zostać półtora tygodnia, do drugiego weekendu, bo wtedy przyjeżdża rodzina pana Lefterisa. Pan Lefteris pracuje w ateńskiej firmie na kontrakcie. Jego rodzina zaś mieszka na północy Grecji i odwiedzają się w weekendy na zmianę, więc w pierwszy weekend mamy wolną chatę. Hospitalityclub.org powstało w roku 2002, dziś ma ponad 300 tys. członków. Couchsurfing.org pojawił się w 2003 r., ma ponad milion zarejestrowanych użytkowników z około 230 krajów. Głównym celem portali jest, cytując ze strony pierwszego z nich: „Zbliżanie ludzi – goszczących i gości, podróżników i miejscowych. Członkowie Hospitality Club na całym świecie pomagają sobie wzajemnie w czasie podróży – oferując np. nocleg lub prezentując swoje miasto”. Oczywiście za darmo. Na stronie HC trzeba wypełnić krótki formularz: imię i nazwisko lub nick, numer telefonu, mail, zajęcie, wiek, płeć, odbyte i planowane podróże, do tego informacje o accommodation – ile maksimum osób, na ile dni, czy mają mieć własne śpiwory, czy w pokoju, kuchni, ogrodzie, na ziemi czy na łóżku, czy zgadzam się na zwierzęta, papierosy, narkotyki. I przede wszystkim, czy w ogóle mogę kogoś przyjąć. Bo żeby samemu być gościem, nie muszę gościć. Mogę zaznaczyć opcję zaproszenia kogoś na obiad lub drinka czy też oprowadzenia po mieście. CS ma większe wymagania. Tam trzeba wpisać tony danych łącznie z ulubioną muzyką, filmem, pisarzem, filozofią życiową (cokolwiek to znaczy), opisem swojej propozycji dla gości i wymagań co do nich. O ile HC działa prościej i skupia się na opcji noclegu, o tyle CS jest bardziej międzynarodową społecznością. Możliwość nocowania u kogoś jest tylko jednym z elementów zabawy. Są jeszcze fora internetowe, spotkania członków (również w Polsce), grupy zajmujące się konkretnymi dziedzinami. Oba portale funkcjonują głównie dzięki pracy wolontariuszy i datkom, które każdy może przekazać. Berlin, lipiec 2009, godzina 22 Jedziemy na stopa do Amsterdamu, tym razem we trójkę (co przy tym sposobie podróżowania nie jest takie proste) do mnie i Magdy dołączyła Alicja. Wyjazd z Polski zajął o wiele więcej czasu, niż byśmy się spodziewały, dlatego, mimo że zaczęłyśmy około południa, jesteśmy dopiero w Berlinie. Jest wieczór, trzeba znaleźć nocleg. Z Berlina mamy metro do Poczdamu, a to już wylotowa dalej, więc bierzemy telefony i prosimy przyjaciół w Polsce o numery do ludzi z Poczdamu. Sprawdzają hospitality i couchsurfing, po czym dostajemy trochę kontaktów. Piszemy SMS-y. W końcu odpowiada Marcin. Z dworca głównego tym i tym autobusem, wysiąść na tym przystanku i on tam będzie na nas czekał. Czeka. Jednak mamy gdzie spędzić noc. Marcin jest Polakiem. Pracuje na uniwersytecie w Poczdamie. Na powitanie robi nam herbatę i gorące kubki. Rozmawiamy, ale niedługo, bo zmęczone po całym dniu robimy kolejkę do łazienki, a potem wchodzimy w śpiwory i zasypiamy na kanapie w pokoju połączonym

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2010, 33/2010

Kategorie: Świat
Tagi: Anna Wyrwik