Nabrani na polisy

Nabrani na polisy

Towarzystwa ubezpieczeniowe oszukały milion Polaków Oto jak towarzystwa ubezpieczeniowe gospodarują powierzonymi im pieniędzmi. Nasz czytelnik przez trzy lata wpłacił na polisę posagową córki 18 tys. zł. Towarzystwo, siłami najlepszych fachowców od inwestycji finansowych, środki te miało pomnażać. I pomnożyło. Po czterech latach ów 18-tysięczny kapitał zarządzany przez specjalistów przyniósł aż 244 zł zysku. Trudno o gorszą inwestycję finansową. Nawet przy obecnym, zbójecko zaniżanym przez banki, oprocentowaniu rocznych wkładów, które wynosi najwyżej ok. 7%, owe 18 tys. zł przyniosłoby po trzech latach 3241 zł czystego zysku (po odliczeniu podatku). Obywatel, który tak niefortunnie zatroszczył się o los potomstwa, musi brnąć dalej. Towarzystwo wyliczyło bowiem, że jeśli rozwiąże umowę, dostanie z powrotem niespełna 20% wpłaconej sumy. Ów rodzic i tak ma szczęście. Inny pechowiec, który zawarł polisę na życie, mającą także element inwestycyjny (czyli ubezpieczyciel miał inwestować część jego składki, by, naturalnie, ją mnożyć), w ciągu czterech lat zdążył wpłacić 8 tys. zł. Ale jego oszczędności w wyniku działań firmy ubezpieczeniowej stopniały do ok. 3,9 tys. zł. Kolejny nieszczęśnik wykupił 20-letnią polisę emerytalną, przez trzy lata płacił 150 zł miesięcznie. Gdy dowiedział się, że na koncie ma ok. 30% wpłaconej sumy, zdesperowany rozwiązał umowę. Dostał 980 zł. Podobnych przykładów można podać setki tysięcy, bo niemal każde towarzystwo ubezpieczeniowe w Polsce bezwzględnie łupi swoich klientów. – Nie liczy się dobro ubezpieczonego, lecz wyłącznie maksymalizacja zysku. Firmy ubezpieczeniowe prowadzą w Polsce rabunkową gospodarkę i stosują zasadę zbierania wszelkimi sposobami jak największych składek, a wypłacania jak najmniej. Z premedytacją wciskają klientom kit. Teraz ludziom, którym wciśnięto ubezpieczeniowe buble, otworzyły się oczy i zachwiane zostało zaufanie do całego rynku ubezpieczeniowego – twierdzi prof. Romuald Holly, dyrektor Krajowego Instytutu Ubezpieczeń. Skutek – coraz więcej zawiedzionych klientów rezygnuje z indywidualnego ubezpieczenia na życie z funduszem inwestycyjnym. W 2001 r. liczba anulowanych polis wzrosła prawie czterokrotnie (patrz tabela). Można zaś szacować, że polis martwych, na które ludzie przestali wpłacać składki, nie rozwiązując jednak formalnie umowy, jest ponad półtora miliona. – Ubezpieczenia z funduszem inwestycyjnym były w Polsce szlagierem. W innych państwach nie zdobyły takiej popularności. U nas jednak prowadzono działania niemal zbrodnicze, mówiąc ludziom, że ubezpieczenie na życie z funduszem inwestycyjnym to co najmniej to samo co lokata bankowa albo i lepiej – dodaje Andrzej Mikusz z Komisji Nadzoru Ubezpieczeń i Funduszy Emerytalnych. W biurze Rzecznika Ubezpieczonych przybywa listów od rozczarowanych, niekiedy zrozpaczonych ludzi skarżących się, że zostali oszukani przez ubezpieczycieli. Parę pierwszych z brzegu przykładów: cztery lata oszczędzania z polisą inwestycyjną. Efekt? Z 7547 zł wpłaconych składek zostało 3,5 tys. zł. Cztery i pół roku inwestowania – wpłacono 8310 zł, zostało – 3204 zł. Pięć lat inwestowania – suma 5707 zł stopniała do 3716 zł. Z zimną krwią Przedstawiciele branży ubezpieczeniowej nie mają sobie nic do zarzucenia. Oczywiste przecież, że muszą odciągać ze składek klientów rozmaite opłaty, z których finansowane jest funkcjonowanie firmy. Po 20, 30 latach zainwestowane środki być może przyniosą satysfakcjonujący dochód – ale trudno oczekiwać, by stało się to już po czterech, pięciu latach. To, że pieniądze klientów topnieją, jest też spowodowane zahamowaniem rozwoju gospodarczego. W warunkach dekoniunktury trudno inwestować z zyskiem na rynkach finansowych. ING Nationale Nederlanden informuje np., że od września 2001 do września 2002 r. ich fundusz dynamiczny, lokujący środki w akcjach i krótkoterminowych papierach wartościowych, stracił 6,86% wartości. Tzw. fundusz „klik”, zapewniający – jak zachwala ING – bezpieczeństwo ponad 90% kapitału, stracił zaś 3,35%. To i tak nic w porównaniu z Ergo Hestią Życie, której fundusz agresywny stracił w ub.r. 17,2%, czy z funduszem akcji Commercial Union (strata – 18,2%). A mimo to firmy ubezpieczeniowe ustami swych agentów z zimną krwią obiecują złote góry, wprowadzając ludzi w błąd. Wiadomo, inwestowanie nie jest sztuką łatwą. Ale tracić każdy potrafi. Fachowcom od inwestowania finansowego powierza się zaś pieniądze po to,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2002, 48/2002

Kategorie: Kraj