Nadludzki sukces Supermana

Nadludzki sukces Supermana

Sparaliżowany gwiazdor niespodziewanie znów może cieszyć się uściskami najbliższych Był znakomitym aktorem, żeglarzem, lotnikiem. Uwielbiał nurkowanie, jazdę konną, tenis i szybkie auta. Aktywny, popularny i bogaty odtwórca roli Supermana miał przed sobą wspaniałą przyszłość. Właściwie Christopher Reeve nie zamierzał jechać na zawody hippiczne do Culpeper. Miał w planie sesję zdjęciową w Irlandii. Zły los sprawił jednak, że postanowił ostatni raz w tym sezonie wskoczyć na siodło. Był 27 maja 1995 r. Koń spłoszył się już przed trzecią przeszkodą. Jeździec zaplątał dłonie w wodzach, nie zdążył ich wyswobodzić, nie osłonił głowy. Upadł ciężko na ziemię i już się nie podniósł – miał strzaskane dwa kręgi szyjne. Tylko szybka interwencja lekarzy uratowała Reeve’owi życie. Chirurdzy niemalże na nowo przyszyli głowę do rdzenia kręgowego. Od tej pory hollywoodzki gwiazdor pozostaje sparaliżowany od szyi w dół. Nie może samodzielnie jeść ani nawet oddychać. Potrzebuje pomocy dwóch ludzi, by nałożyć spodnie. Pozostaje pod opieką 10-osobowego zespołu pielęgniarzy, a i tak lęka się, że gdy nastąpi awaria respiratora, pomoc przyjdzie za późno, że każdego dnia może nastąpić śmiertelna infekcja. Jak sam napisał (a raczej podyktował) w książce „Still Me” („To ciągle ja”), najbardziej upokarzający jest moment, gdy leży na boku, a pielęgniarz, uciskając pięścią brzuch, doprowadza do wypróżnienia. „Trwa to całą wieczność. Gdy nie potrafię wyłączyć się duchowo, wciąż dręczy mnie myśl o wypadku i o zrządzeniu losu, które sprawiło, że spotkał mnie taki koniec”. Zanim doszło do fatalnych zawodów w Culpeper, Christopher Reeve, mający w swoim dorobku oprócz postaci Supermana również wiele poważnych ról teatralnych i filmowych, udzielał się także w organizacjach ekologicznych, pomocy dzieciom bądź praw człowieka. W 1987 r. pojechał do Chile, by uczestniczyć w demonstracji w obronie 77 artystów zagrożonych przez reżim Pinocheta. I ten pełen energii i twórczego zapału człowiek, który dwa razy samotnie przeleciał nad Atlantykiem, został nagle wyrwany z życia, przykuty do wózka inwalidzkiego w wieku zaledwie 42 lat. Ale Christopher Reeve nie zamierzał poddać się rozpaczy. W 1996 r. reżyserował film „In the Gloaming” opowiadający o ostatniej fazie życia chorego na AIDS. Jako aktor wystąpił w nowej wersji klasycznego filmu Hitchcocka „Okno na podwórze”. Krytycy byli pod wrażeniem. „Reeve pokazał w nowych rolach więcej pasji i zdecydowania, niż widzowie mogli dostrzec w ciągu poprzednich 20 lat jego filmowej kariery”, napisał magazyn „Entertainment Weekly”. Zbierał pieniądze na kampanie wyborcze Partii Demokratycznej, zaś w maju 1996 r. w Gabinecie Owalnym wzywał do ponownego wyboru Billa Clintona. Prezydent obiecał mu za to 10 mln dol., z przeznaczeniem na badania uszkodzeń rdzenia kręgowego w Narodowym Instytucie Zdrowia (NIH). Pieniądze te nigdy się nie zmaterializowały, ale i tak niestrudzona aktywność Reeve’a sprawiła, że coraz więcej naukowców w Narodowym Instytucie Zdrowia zajmuje się tą właśnie gałęzią medycyny, zaś budżet NIH został podwojony. Sparaliżowany aktor powołał też własną fundację zbierającą środki na badania – Christopher Reeve Foundation. Aktywność pozwala mu nie myśleć o kalectwie, przynajmniej przez krótki czas. „Brakuje mi wolności, spontaniczności, akcji i przygód bardziej, niż potrafię wyrazić. Nie daję tylko tego po sobie poznać”, wyznaje gwiazdor, który 25 września ukończy 50 lat. Pod wpływem niewyobrażalnego nieszczęścia zmienił swą koncepcję bohaterstwa. „Kiedy na ekrany wszedł pierwszy film z Supermanem, pytano mnie często, kogo uważam za bohatera. Odpowiadałem, że bohaterem jest ten, kto podejmuje śmiałą akcję, nie bacząc na konsekwencje, np. żołnierz wyczołgujący się z okopów, by ocalić rannego kolegę. Myślałem też o wielkich ludziach, jak prezydent Kennedy czy John Wayne. Obecnie moja definicja heroizmu jest całkiem inna. Bohater to zwykły człowiek odnajdujący siłę, aby przetrwać w wyjątkowo trudnych okolicznościach: 15-latek, który podczas zabawy z bratem uderzył się w głowę i odtąd nie może mówić ani chodzić, czy Travis Roy, sparaliżowany po 30 sekundach swego pierwszego meczu hokeja na pierwszym roku uniwersytetu. Oni, a także ich rodziny i przyjaciele, którzy im pomagają, są prawdziwymi bohaterami”. Z pewnością światowej sławy gwiazdor Hollywoodu znajduje się w lepszej sytuacji niż dotknięty podobnym nieszczęściem zwykły śmiertelnik.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2002, 38/2002

Kategorie: Świat