Może do ludzi przemówią nasze gołe tyłki! – mówią górnicy pozujący do aktów Magdalenie Wędlikowskiej Krótka rozmowa o pogodzie, pan Zenek dopija herbatę. Najpierw przez głowę zdejmuje sweter, potem koszulkę polo, spodnie składa równiutko w kostkę. Na końcu ściąga slipy i kładzie na kupkę na rogu kanapy, tuż obok mnie. Powoli, bez sekundy zażenowania. Jakby mnie tu nie było. Potem pan Zenek siada na stołeczku przed sztalugą. Gdy w ubiegłym roku „Trybuna Górnicza” napisała, że Magdalena szuka górników do aktów, chłopy na kopalni podawały sobie gazetę z rąk do rąk z niedowierzaniem. A ile było śmiechu w łaźni, po co baba maluje chłopa? Bo malować babę to rozumieli. Ale niejeden w domu, po szychcie, w tajemnicy przed żoną wszedł na stronę internetową www.magdalena.com.pl. Większość z ciekawości, paru z niedwuznaczną propozycją. Na 100 tys. polskich górników pozować zgodziło się kilku. Pierwsza weryfikacja górniczych ciał polegała na rozmowie w wirtualu. Potem parę spotkań. Z niektórych Magdalena zrezygnowała ze względu na zbyt duże brzuchy, sam zrezygnował tylko jeden, bo nie czuł się dobrze nago przy sztaludze. Prawdziwym odkryciem okazał się pan Zenek. Chłop z bródką, w okularach, ani piękny, ani wyjątkowy. Ale z krwi i kości. Jak Śląsk. Akt polityczny O ściany katowickiej pracowni Magdaleny opierają się obrazy górników unieruchomionych w akcie. Niewysocy, ale umięśnieni od harowania na dole. Na środku pracowni drobna kobieta z burzą loków próbuje uwiecznić szerokie ramiona pana Zenka. Magdalena to pseudonim artystyczny Magdaleny Wędlikowskiej, grafika po ASP. Magdalena tak jakoś naturalnie kojarzy się z odrobiną grzeszności. Malutki, ledwie 158-centymetrowy pan Zenek cierpliwie siedzi golutki na stołeczku, patrząc w jeden punkt. To ulubiony model artystki. Taki zrównoważony, odpowiedzialny, jak górnik. Bo to nie jest praca dla lekkoduchów. Na początku, żeby Magdalena poczuła klimat, pan Zenek godzinami przybliżał jej grozę kopalni – to, że w każdej chwili może się oderwać bryła, wybuchnąć metan. Choć Magdalena urodziła się na Śląsku, pierwszy raz zjechała na dół dopiero po tych spotkaniach z górnikami w pracowni. Czuła przerażenie, jakby zapadała się pod ziemię bez pewności powrotu, wokół ciemne chodniki, zapach pyłu, echo kapiącej wody. I ten widok, jak całą grupą schodzą z szychty prosto do łaźni, brudni, zmęczeni fedrowaniem, z parą świecących oczu. Żwawi, oglądali się za Magdaleną, cmokając zawadiacko: – Wyglądali jak rycerze po boju – kładzie na obrazie brunatną kreskę. Bo do aktów górników wybrała czerń i niebieski. – Niebieski to szlachetność, a oni żyją pełną piersią, winda w dół przypomina im codziennie, że trzeba cenić życie. To ważne w dzisiejszym świecie, który tak goni. Nagich górników nie malował w Polsce jeszcze nikt. Niektórym nie podoba się ten pomysł, ale Magdalena mówi, że ze sztuką jest jak z seksem, każdy lubi co innego. Sama nie wie, skąd to zamiłowanie do nagości. Może stąd, że dziadkowie Magdaleny byli przed wojną znanymi na Śląsku ginekologami? Malowała akty kobiece, gdy kilka lat temu zachwyciła się ciałem mężczyzny. Najpierw wybierała wyćwiczone ciała tancerzy i karateków. Ale to nie było to. Idealnie piękni, lecz bez tej krwi w żyłach, którą mają górnicy… Najpierw Magdalena dostrzegła, jak zamykanie kopalń zmienia region, potem te ciała. Tych chłopów mocnych, odważnych i… nagich, bo odziera się ich z pracy, roli, jaką na Śląsku odgrywali z dziada pradziada. Gdy pan Zenek wstaje z krzesełka i kładzie ręce z tyłu, za głowę, na plecach falują mięśnie. Spina białe pośladki. Nie przeszkadza mu, że siedzę na kanapie i patrzę. Ciało ma ładne jak na 40-letniego mężczyznę, szerokie ramiona ogorzałe od żagli, na które co roku jeździ z żoną na Mazury. – Męskie plecy są trudne do namalowania, wystarczy, że minimalnie zmienia pozycję, już każdy mięsień pod skórą ma inny zarys – pokazuje Magdalena. – Inaczej niż u kobiety. Fluidy w powietrzu też są inne. Najpierw z mężczyzną poznają się, rozmawiają, z początku zdawkowo, potem o hobby, pracy, w końcu zaczynają się zaprzyjaźniać, nawet radzi się, jak panowie widzą pewne sprawy, na przykład w miłości. Górnicy nie są skomplikowani, ale silni psychicznie. I właśnie o to wnętrze Magdalenie chodzi, nie o żaden goły tyłek. Chce przez akt
Tagi:
Edyta Gietka









