Nazywają go Wazonem

Nazywają go Wazonem

Zastanawiają się ludzie w MSZ, jak długo jeszcze Zbigniew Rau będzie kierował ministerstwem. I wszyscy dochodzą do podobnego wniosku – że niedługo.

Skąd ten wniosek? Po pierwsze, w październiku będą wybory. PiS może stracić w nich władzę. A to już oznacza wymianę w MSZ. Po drugie, za odejściem Raua przemawia tzw. PESEL. Minister ma 68 lat i nie jest okazem zdrowia. Można więc zakładać, że nie będzie aspirował do kierowania resortem. Że będzie miał dość ciągłego podróżowania po świecie – a to Nowy Jork, a to Seul – zmian czasu itd. To, co jest atrakcyjne dla 30-latka, staje się mordęgą dla 70-latka…

Jak podpowiadają zresztą obserwatorzy jego aktywności, z programów wizyt można wyczytać, że Rau stara się je traktować na poły wypoczynkowo. Na zasadzie: jeden dzień na polityczne rozmowy, drugi na odpoczynek i zwiedzanie. Czyli albo już nie ma siły na intensywną pracę, albo chce wykorzystać okazje turystyczne, bo niedługo ich nie będzie miał. Jest zatem gotowy na odejście z MSZ.

Czy te spekulacje są trafne? Wskazuje na to wiele tropów. Rau, jak żaden z jego poprzedników, jest zaangażowany w promowanie swojego okręgu wyborczego. Ściąga do MSZ ludzi z Łodzi, z Uniwersytetu Łódzkiego, organizuje w Łodzi MSZ-etowskie eventy. Ostatnim były rozmowy ministrów spraw zagranicznych tzw. Bukareszteńskiej Dziewiątki (B9), czyli Bułgarii, Czech, Estonii, Litwy, Łotwy, Polski, Rumunii, Węgier i Słowacji. Jaki był powód, by tyle delegacji ciągnąć do Łodzi? Rau to wie. Do tego dorzućmy pomysł przerzucenia centrum decyzji wizowych do miasta włókniarzy.

Jak więc widać, Rau postępuje tu jak klasyczny polityk budujący swoje zaplecze. Po co? Wtajemniczeni podpowiadają, że zamierza walczyć w swoim mieście o mandat senatora. To byłaby dla niego najlepsza emerytura. Byłby w grze, ale już nie tak intensywnej.

Jeszcze jedno sugeruje, że Rauowi bliższa jest Łódź i jego kariera w PiS niż przyszłość MSZ. Otóż jest on stałym gościem narad na Nowogrodzkiej. To oczywiście buduje jego polityczną siłę, ale z drugiej strony zmusza do rozmaitych koncesji. Personalnych przede wszystkim. W ten sposób Rau przerabia MSZ na urząd synekur, otwierając ministerstwo, w stopniu nieznanym w III RP, na ludzi z politycznego nadania. Waszczykowski, Czaputowicz – na jego tle to obrońcy profesjonalizmu w MSZ. On takich zahamowań nie ma. Wystarczy popatrzeć na ostatnie nominacje ambasadorskie, by wyzbyć się jakichkolwiek złudzeń. Nadchodzi zresztą okres wakacyjny, czyli wyjazdów i rotacji, przekonamy się, jak bardzo te obawy są prawdziwe.

W ten sposób Rau dorobił się przydomka Wazon, tak coraz więcej ludzi w MSZ go nazywa. Wiadomo, wazon stoi, gdzie się go postawi, kłopotów nie sprawia, raczej milczy, a ma i tę zaletę, że od czasu do czasu można coś do niego wrzucić. Jakiegoś zasłużonego działacza na funkcję wiceministra, ambasadora, konsula… I tak właśnie się dzieje.

Wydanie: 14/2023, 2023

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy