We Francji sceny do “Quo vadis” kręcono na prawdziwym starożytnym akwedukcie
Prawie cały czerwiec ekipa realizująca film “Quo vadis” pod wodzą reżysera Jerzego Kawalerowicza spędziła we Francji. Wcześniej filmowcy pracowali w Tunezji. To tam nakręcono scenę pierwszego spotkania Winicjusza (Paweł Deląg) i Ligii (Magdalena Mielcarz), chrztu Winicjusza oraz popisów Nerona (Michał Bajor) na terenie jego letniej rezydencji. Jedynym zmartwieniem ekipy były warunki klimatyczne (zapowiadany upał ustąpił ulewnym deszczom), ale praca przebiegła zgodnie z planem.
Z Tunisu ekipa przeniosła się do malowniczej Prowansji na południu Francji. Główna baza mieściła się w Pont du Gard, 30 km od Nimes. Zdjęcia rozpoczęły się 8 czerwca w Val Joanis. To tam kręcono sceny przed domem i w ogrodzie Plaucjusza oraz przed domem Petroniusza (na Lazurowym Wybrzeżu), w których obok Pawła Deląga i Magdaleny Mielcarz zagrali m.in. Bogusław Linda (Petroniusz), Agnieszka Wagner (Poppea), Danuta Stenka (Pomponia) i Rafał Kubacki (Ursus). Następnie plan filmowy przeniesiono w okolice wybudowanego jeszcze za czasów rzymskich akweduktu Pont du Gard. Codziennie to miejsce przyciąga kilka tysięcy turystów z całego świata, ale na czas zdjęć obiekt został dla nich zamknięty. Powstały tam sceny m.in. z udziałem Nerona, Petroniusza oraz dworzan i senatorów, żołnierzy i chrześcijan, w których wystąpiło około 300 statystów. Na koniec pobytu w okolicach Nimes nakręcono sekwencję scen w ogrodach Cezara. Efekty komputerowe, dzięki którym zobaczymy efektowny pożar Rzymu, dołączone zostaną do filmu później.
W Tunezji i Marsylii nakręcono 30 proc. filmu. Najtrudniejsze sceny: rzeź chrześcijan, walki gladiatorów, pojedynek Ursusa z bykiem, tortury Chilona (Jerzy Trela) w piwnicy, powstaną w Warszawie. Praca w Polsce rozpoczęła się 27 czerwca od scen w amfiteatrze, który zbudowano na terenie klubu “Warszawianka”. W okolicach stolicy stanęła już także dzielnica wyzwoleńców – Zatybrze oraz Forum.
Dekoracje do filmu imponują rozmachem. Ale nie tylko z ich wielkością musiał się zmierzyć Janusz Sosnowski – twórca scenografii do “Quo vadis”. – Ten film jest dla scenografa trudny także dlatego – mówi Sosnowski – że odwołuje się do epoki pozornie znanej. Na podstawie ruin buduje się potoczną wiedzę o antyku. Nasz problem polega na tym, żeby pokazać ten antyk żywy, tak jak wyglądał w pierwszej połowie I wieku.
Nic też dziwnego, że wykonanie dekoracji pochłonie niemal jedną trzecią kosztów tej największej w historii polskiej kinematografii produkcji (budżet wynosi 12 mln dolarów). Tak wielkie przedsięwzięcie było możliwe dzięki pozyskaniu sponsorów i współproducentów. Głównym sponsorem i kredytodawcą jest Kredyt Bank, który już wcześniej przyczynił się do powstania ostatniej części “Trylogii” w reż. Jerzego Hoffmana.
Do tej pory najczęściej na planie pojawiali się Magdalena Mielcarz i Paweł Deląg, ponieważ prawie wszystkie sceny nakręcone w Tunezji i Marsylii były związane z tą parą. Ekipa jest bardzo zadowolona z filmowej Ligii, choć wiele osób zastanawiało się, jak debiutantka poradzi sobie z rolą. Kawalerowicz zastanawia się: – Kto wie, czy to nie ona zaskoczy widownię najbardziej.
Reżyserowi przytakuje operator: – Znakomicie się z nią pracuje, efekty na ekranie są bardzo dobre. To jest jedna z tych twarzy, które lubi kamera.
Zdjęcia do “Quo vadis” zakończą się około 17 października. I choć filmowców czeka jeszcze dużo pracy, Jerzy Kawalerowicz już mówi: – Początek jest dobry, a to właśnie początek i koniec w każdym filmie jest najważniejszy.
Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy