News z Polski

News z Polski

Reuter, po konsultacjach z centralą, nie napisał o zamieszaniu wokół księdza Jankowskiego. Napisała za to Associated Press. Zmiana na stanowisku marszałka Sejmu znalazła się „na drucie” z urzędu. Ale jak wytłumaczyć mieszkańcowi drugiej półkuli, o co chodzi w sprawie Orlenu i kto kogo chciał przekupić w aferze Rywina? I wreszcie dlaczego newsem dnia z Polski zostaje historia dzika, który pod szpitalem w Legnicy pogonił jednego z dostawców? Kilkunastu polskich dziennikarzy pracujących w oddziałach największych światowych agencji informacyjnych codziennie przygotowuje wiadomości, które następnego dnia obiegną gazety na całym świecie. A jeszcze tego samego dnia znajdą się w serwisach internetowych. Rąbka tajemnicy na temat codziennej pracy uchylili polscy korespondencji amerykańskiej Associated Press (AP), niemieckiego Deutsche Presse Agentur (DPA) oraz brytyjskiego Reutera. Ważna jest każda sekunda Na piątym piętrze nowoczesnego warszawskiego biurowca, gdzie znajduje się redakcja polskiego oddziału Reutera, życie tętni niemal całą dobę. Pierwsza osoba przychodzi do pracy przed godz. 7. Przegląda prasę i kalendarium dnia. Około 8 newsroom zapełnia się. Wówczas zaczynają się wywiady w radiach, które dla korespondentów Reutera są kopalnią cytatów. Plan działania na kolejne godziny ustala kolegium redakcyjne. Życie zamiera wraz z ostatnim newsem umieszczonym na drucie, nierzadko po północy. Tempo wyznaczają wskazówki trzech zegarów wskazujących czas w Warszawie, w Londynie i w Nowym Yorku. – Nasi klienci wymagają szybkiej informacji. Jeśli ktoś ma serwis Reutera i dostanie depeszę 5 sekund wcześniej, może na tym zarobić – mówi Wojciech Moskwa, główny korespondent Reutera w Polsce. Większość klientów Reutera to bankierzy, maklerzy, ale także szejkowie arabscy handlujący ropą i złotem. Dla nich szybka informacja o wartości akcji danej spółki czy kursach walut jest na wagę złota. Oprócz finansistów agencja obsługuje sektor medialny. Ostatnio największe zamieszanie wywołała wypowiedź udzielona korespondentowi Reutera przez minister Magdalenę Środę na temat polskiego Kościoła. – Naszym zamiarem nie jest bycie stroną w debacie publicznej. Reporter zacytował jedynie wypowiedź pani minister. Dopiero potem zaczęła ona żyć swoim życiem i była szeroko komentowana – zapewnia Wojciech Moskwa. Standardy agencji wymagają, by pisać o polityce obiektywnie, nie mieszać się w wewnętrzne rozgrywki i informować o sprawach najistotniejszych. – Interesuje nas głównie to, w jaki sposób dane wydarzenie polityczne może wpłynąć na klimat ekonomiczny – wyjaśnia Moskwa. Jak podkreśla, dziennikarze Reutera starają się pisać przez pryzmat zwykłego człowieka. – Tak było w przypadku stosunków polsko-niemieckich. Przedstawiliśmy historię mieszkańca Olsztyna, do którego zgłosiła się niemiecka rodzina, roszcząca pretensje do domu, w którym bohater naszej opowieści mieszka od lat. Taka historia zainteresuje ludzi na całym świecie, bo w naturalny sposób skłania do myślenia: co ja zrobiłbym, gdyby ktoś chciał odebrać mój dom i być może miał do tego podstawy prawne – tłumaczy Moskwa. W warszawskim oddziale Reutera pracują dwa zespoły. Jeden przygotowuje depesze do serwisu polskiego, drugi do międzynarodowego. – Depesze się różnią. Czytelnikowi polskiemu nie musimy tłumaczyć, czym jest Sojusz Lewicy Demokratycznej czy Platforma Obywatelska. Zagranicznemu trzeba przypominać i dawać odpowiedni kontekst. Nie z każdej informacji smakowitej dla polskiego odbiorcy można stworzyć depeszę, którą przeczyta ktoś na drugim kontynencie – twierdzi główny korespondent. Z tego powodu Reuter, po konsultacjach z centralą, nie napisał o zamieszaniu wokół księdza Jankowskiego. Napisała za to Associated Press. – Jesteśmy amerykańską agencją i mamy nieco inne spojrzenie. Jankowski to przecież jeden z symboli „Solidarności”. W dodatku w tle była sprawa molestowania seksualnego, z którym Ameryka też miała swoje problemy. Z takiego też powodu pisaliśmy o dyrektorze poznańskiego chóru – wyjaśnia Monika Ścisłowska-Sakowicz, korespondentka AP. Plotki nas nie interesują W warszawskim oddziale AP do niedawna wisiały trzy zegary. Po ostatnim remoncie został jeden. – Po latach pracy człowiek ma już wewnętrzny zegar i wie, że depesza powinna powstać natychmiast. Podstawą jest jednak rzetelność. Możemy być chwilę później od konkurencji, ale zawsze z informacją zweryfikowaną. Plotki nas nie interesują – mówi Ścisłowska-Sakowicz. Jej zdaniem, dla klientów

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 05/2005, 2005

Kategorie: Media
Tagi: Tomasz Sygut