Nie czytać Różewicza – to nie wypada – rozmowa z Andrzejem Skrendo
Różewicz jest poetą zdumiewająco współczesnym. Jest w tym chyba jakaś „tajemnica” – Kto dziś czyta Różewicza? – Nie czytać Różewicza – to nie wypada. Pozycja Różewicza w literaturze polskiej – mam teraz na myśli pisarzy żyjących – nie daje się z niczym porównać, nawet z pozycją Szymborskiej. Wynika to z wielu powodów – wagi dorobku, wieku etc. Czytają więc wszyscy, także młodzi poeci, dramaturdzy, eseiści. Inna rzecz to pytanie, jak czytają – i co biorą. Mam zatem wrażenie, że Różewicz jest poetą zdumiewająco współczesnym. Jest w tym chyba jakaś „tajemnica”. – Poeta zdumiewająco współczesny… ale równocześnie poeta, który stał się już klasykiem, a jego wiersze weszły do kanonu literatury. Jak udaje mu się zachować tę równowagę, to miejsce między „kanonem” a „współczesnością”? – Różewicz dobrze przeczytał Gombrowicza. W „Testamencie” Gombrowicz pisze, że przez całe życie tworzył, budował, kreował GOMBROWICZA, a teraz ugina się pod jego – GOMBROWICZA – ciężarem. Trzeba by – powiada – zrobić jeszcze jedną rzecz, zniszczyć GOMBROWICZA, zakwestionować te kreacje, zbuntować się przeciw GOMBROWICZOWI. Wydaje mi się, że Różewicz robi to, czego nie zdążył zrobić Gombrowicz. Pisze na nowo swój debiut dramaturgiczny – obok „Kartoteki” mamy więc „Kartotekę rozrzuconą” (która – tak jak autor zamierzył – wzbudziła konsternację wielu jego komentatorów). W nowym, 12-tomowym wydaniu „Utworów zebranych” zasadniczo przerabia swój debiut poetycki „Niepokój”. Skala zmian jest doprawdy bardzo znaczna. Poza tym – kiedy przed wielu laty wprowadzano teksty Różewicza do lektur szkolnych, autor protestował. Co więcej, Różewicz układa ze swoich nowych i starych tekstów nowe całości – tak powstały m.in. tomy „Matka odchodzi” czy trzecie wydanie „Uśmiechów” (z roku 2000). Obok zaś tomu „zawsze fragment” mamy tom „zawsze fragment recycling”. Zaciera się więc granica między nową książką a wyborem wierszy. Widząc to, niektórzy narzekają, że Różewicz się „powtarza”. Ale ja myślę, że wie, co robi. Co zatem robi? Umieszczając swoje teksty w nowych kontekstach, wskazuje nam ich ukryte i niedostrzegane dotąd sensy. Za każdym razem mówi więc: myślicie, że mnie znacie? A figa – nie znacie. – Stąd bierze się podtytuł ostatniego tomu – „Work in progress”? – Work in progress to – jak wiemy – klasyczna formuła tekstu modernistycznego. Jako podtytuł nowej książki ma ona sens dwuznaczny. Z jednej strony, identyfikuje „metodę twórczą” Różewicza, z drugiej, jest wyrażeniem ironicznym – „dziełem w toku” jest także rozpad rzeczywistości, o którym opowiada na różne sposoby Różewicz w swej nowej (i nie tylko nowej) książce. Rzeczywistość bez fundamentów – Mówi pan o rozpadzie rzeczywistości, w recenzji książki pisał pan też, że mamy w nim do czynienia z „rzeczywistością wydrążoną z treści” – co to znaczy? – Ludzka rzeczywistość, to znaczy nasza kultura, ufundowana została na sakralnych i metafizycznych fundamentach. Podobnie język – on także opiera się na metafizycznym założeniu, że zachodzi jakaś odpowiedniość między słowami i rzeczami. Fundamenty rozpadły się, a słowa straciły związek z rzeczami. Współczesna kultura jest zatem czymś chwiejnym i drążonym przez nihilizm, a język zamienił się w bełkot. Powodów jest wiele. Powód filozoficzny – to „śmierć Boga” lub jego „odejście”, o czym pisze Różewicz, nawiązując do Nietzschego i do Bonhoeffera. Powód historyczny – to doświadczenie wojny jako zagłady wartości (Różewicz wraca do tej kwestii nieustannie, ostatnio w wielkim poemacie „nożyk profesora”). W sensie społecznym: kultura multimedialna, która zamiast rzeczywistości daje nam jej obrazy. – Trzy lata temu pisał pan w „Kwartalniku Artystycznym”: „Był z przodu, gdy wymyślał zaraz po wojnie nową formę wiersza do opisu wojny. Ciągnął się w ogonie w czasach socrealizmu. Był z przodu, gdy w latach sześćdziesiątych odkrywał ponowoczesny charakter współczesnej kultury, teraz, gdy z werwą rasowego konserwatysty kpi i ironizuje z ponowoczesności, wydaje się sytuować z tyłu”. A jak jest dziś? – Cóż, dziś mógłbym po prostu powtórzyć to, co napisałem… Jest za nami, gdyż wychował sobie grono czytelników, którzy mówią o świecie w jego języku. To grono, jak sądzę, jest całkiem spore. Jest przed nami –









