Nie wystarczy wejść na szczyt

Nie wystarczy wejść na szczyt

Edmund Hillary, pierwszy zdobywca Mount Everestu – Proszę ostatecznie rozwiać wątpliwości, kto z waszej dwójki pierwszy stanął na szczycie Everestu, pan czy Tenzing? Pytam o to, bo pod koniec życia Tenzing czuł się trochę niedoceniany. – Kiedy po zdobyciu Everestu wróciliśmy do Katmandu, nepalscy politycy bardzo mocno naciskali Tenzinga, żeby ogłosił, że to on zdobył szczyt jako pierwszy. Dla nas, wspinaczy, było kwestią kompletnie nieistotną, kto z członków naszej ekspedycji stanie na szczycie. W prasie doszło jednak do rozmaitych kłótni na ten temat – a media potrafią rozdmuchiwać podobne sytuacje. Przedyskutowaliśmy sprawę, Tenzing i ja, i umówiliśmy się, że będziemy twierdzić, iż zdobyliśmy Everest „niemal razem”. W obu książkach, jakie opublikował Tenzing – były one w gruncie rzeczy pisane za niego – napisał on, że nie ma znaczenia, kto tak naprawdę postawił pierwszy krok na wierzchołku. Przypisywano mu jednak różne wypowiedzi. Tenzing zmarł, a ludzie wciąż zadawali pytanie, kto zdobył szczyt jako pierwszy. Cała ta kłótnia zaczęła mnie już trochę męczyć. Prawda jest taka, że to ja prowadziłem przez całą drogę na szczyt i wycinałem stopnie – dlatego przecież na Evereście jest Uskok Hillary’ego – i to ja jako pierwszy postawiłem krok na wierzchołku.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2004, 26/2004

Kategorie: Sylwetki