Niemiecka pułapka

Wyniki ostatnich niemieckich wyborów wprawiły wszystkich w osłupienie, przy czym w Niemczech nie wolno czy też nie należy krytykować niekonsekwencji kapryśnych wyborców. Zahamowań takich nie mają natomiast Amerykanie, którzy w obszernych artykułach wyjaśniają prosto z mostu, dlaczego Niemcy rezultatem swoich wyborów w gruncie rzeczy udaremnili utworzenie większości parlamentarnej, zdolnej do powołania nowego rządu. Warto się cofnąć do zajść politycznych, które doprowadziły do obecnego paraliżu. Kanclerz Schröder zwrócił się sam do parlamentu, domagając się wotum nieufności dla własnej osoby, co miało doprowadzić do rozwiązania Bundestagu i tym samym do rozpisania nowych wyborów. Najwyższy Trybunał niemiecki uznał jego krok za legalny. Powstała wówczas paradoksalna sytuacja. Pani Angela Merkel, wysunięta na czoło frakcji chrześcijańskiej, ogłosiła, że jeśli zostanie kanclerzem, podniesie podatek VAT o 2%, oraz zaproponowała radykalną kurację całego systemu podatkowego, niezmiernie skomplikowanego. Autorem nowego, uproszczonego podatku liniowego (na poziomie 25%) miał być profesor Kirchhof z Heidelbergu, minister finansów w opozycyjnym gabinecie cieni. Paradoksalność powstałej sytuacji objawiła się w tym, że chrześcijańskie ugrupowania, na których czele stała pani Merkel, miały poważną większość w badaniach opinii publicznej, lecz im bliższa stawała się data wyborów, tym bardziej owa

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2005, 39/2005

Kategorie: Felietony