Nieślubne dzieci

W ciągu ostatnich 10 lat w Polsce urodziło się ponad 400 tys. dzieci ze związków pozamałżeńskich Przychodzą na świat przed ślubem, który potem jest albo go nie ma. Czasem mają matki, które tuż po radosnych słowach lekarza: „Jest pani w ciąży” wiedzą, że mężczyzna wyprze się dziecka. Wreszcie da nazwisko, ale nigdy z dzieckiem nie będzie. Podobno miał się rozwieść, jednak „nie może skrzywdzić żony”. W najlepszym wypadku podzieli swój czas na dwa domy i dwoje dzieci. Niekiedy kobieta chce mieć dziecko tylko dla siebie, czasem pary nie stać na mieszkanie, więc po co wesele, czasem są tak bogaci, że wolą mieć osobne konta. Czasem są buntownikami, czasem biedakami. Kobiety, pary, związki. Poza prawem. Wychowują dzieci wolnej miłości. – W ciągu 10 lat podwoiła się liczba dzieci ze związków pozamałżeńskich – komentuje dyr. Departamentu Demograficznego GUS, Lucyna Nowak. – Nie wiemy, czy to są układy partnerskie, czy samotne matki. Nie komentujemy, nie oceniamy. Ale pokazujemy zaskakującą skalę narastającego zjawiska. Z danych GUS wynika, że w ciągu minionych 10 lat urodziło się dokładnie 457.312 dzieci ze związków pozamałżeńskich. W 1990 r. było to 6,2% nowo narodzonych, w 2000 r. już 12,1%. Zagłębiem nieślubnych dzieci jest Wałbrzych. Zawsze był w czołówce, teraz jest pierwszy w kraju. 28% dzieci urodzonych w Wałbrzychu w 1999 r. pochodzi ze związków pozamałżeńskich. Oprócz Wałbrzycha 20% przekroczyły miasta z tzw. ziem odzyskanych. Socjologowie twierdzą, że to wiele tłumaczy. Osiedliła się tu ludność napływowa, bez rodzinnych korzeni. Następne pokolenia są podobne. Tajemnica nieskrępowanego poczęcia W PRL liczba konkubinatów była stała – 1%, tyle, ile było w Szwecji w 1960 r. Samotnym matkom wiodło się marnie. Prasa lat 70. ubolewała, że związki zawodowe ograniczają świąteczne przydziały karpia i cebuli. Oszczędzają właśnie na samotnych. Jednak pomoc należała się tylko wdowom i rozwiedzionym, panna z dzieckiem zostawała bez szans. Jedynym wspólnym przywilejem był zakaz wyrzucania ich z pracy. Gdy w latach 90. przepis – jako socjalistyczny – zlikwidowano, pracodawcy z ulgą powyrzucali je na bruk. I powstał szeroki margines biednych dzieci biednych matek. – Często ludzie kombinują – mówi Ewa Chełkowska, psycholog z rodzinnej poradni w Koszalinie, kolejnego zagłębia nieślubnych dzieci. – Świadczenia dla samotnych matek nie są zawrotne, ale czasem to jedyne stałe dochody dla bezrobotnej pary. No to po co marsz weselny? ZUS, wydział alimentów. W każdym mieście słyszę to samo: – W ostatnim czasie znacznie wzrosła liczba wniosków o „państwowe alimenty”. Ludzie nie biorą ślubu, zawierają przed sądem ugodę co do wysokości świadczenia, potem okazuje się, że mężczyzna nie ma dochodów i płaci państwo, czyli my wszyscy. Jednak w Polsce samotni rodzice nie dostają zbyt wiele. Właściwie jedynym pewnym przywilejem jest możliwość wspólnego opodatkowania się z dzieckiem. Reszta to zasiłki, dla niektórych zbawienne, dla innych symboliczne. Kolejne oblicze biedy to brak własnego mieszkania. – Na wynajęcie ich nie stać, na kupno tym bardziej – wylicza Ewa Chełkowska. – Ona mieszka u swoich rodziców z dzieckiem, on u swoich. Dojeżdża, ale to chory układ. Dorośli ludzie pozostają ciągle w roli dzieci, a ich własne dziecko jest bardziej przywiązane do dziadków. – Syn ma sześć lat – opowiada Anna, kasjerka z warszawskiego Géanta. – Nie zdążyliśmy się pobrać, a potem wszystko się skomplikowało. Janusz, ojciec dziecka, miał świetną pracę w firmie przewozowej. Liczyliśmy na mieszkanie po ciotce, która wyjeżdżała do ukochanego w Ameryce. No, ale to były kruche podstawy. Ciotka się pokłóciła, firma splajtowała. Przez rok wynajmowaliśmy kawalerkę z grzybem, potem zajęliśmy jakiś pustostan, ale nas wyrzucili. Każde wróciło do swoich rodziców. – Coraz więcej nieślubnych dzieci rodzą nastolatki – ocenia Urszula Wiercioch z miejscowej poradni psychologiczno-pedagogicznej. – Prawie zawsze są to przypadkowe, niechciane ciąże. W jednej ze szkół zawodowych w pierwszej klasie aż trzy dziewczyny urodziły dzieci. Mają indywidualny tok nauki, co im się nawet podoba, a niemowlęciem opiekują się ich rodzice. Najsmutniejsze dzieci wolnej miłości mieszkają w domach samotnych matek. Przygarniają je Kościół, opieka społeczna i Kotański. W Poznaniu działa Fundacja Pomocy Samotnej Matce. Według

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2001, 32/2001

Kategorie: Społeczeństwo