Skazani na kłamstwo

Każdy z nas kłamie przeciętnie trzynaście razy w tygodniu

„Według statystyk człowiek kłamie około 16 razy dziennie. Ale nas nie da się tak łatwo nabrać. Czytaj X, reszta to kłamstwo”, tak reklamowało się niedawno w publicznym radiu jedno z czasopism. Hasło to wywołało sporo kontrowersji. Czy w celach marketingowych można posługiwać się czymś moralnie dwuznacznym? Czy nie jest to propagowanie łgania? A może kłamstwo jest na tyle powszechne, że nie powinno nas dziwić?
Dzisiaj hasło to straciło zarówno na atrakcyjności, jak i na kontrowersji. A przede wszystkim na pozorze wiarygodności. Odkąd wybuchła afera Rywina, u podstaw której leżała chęć wymuszenia zmian w przygotowywanej ustawie o radiofonii i telewizji, wyszły na jaw bliskie i niejasne powiązania polityków z dziennikarzami oraz przedstawicielami mediów. Przy okazji próby wyłudzenia łapówki od najpotężniejszej gazety w Polsce zaufanie publiczne utracili nie tylko premier, Lew Rywin oraz inne osoby zamieszane w sprawę, ale również dziennikarze, z szefem „Gazety Wyborczej” na czele. Wystarczy przejrzeć sondaże dotyczące zaufania wobec uczestniczących w śledztwie, by przekonać się, że tych, którzy wierzą w wyjaśnienie kulis oferty łapówki złożonej przez Lwa Rywina, jest zaledwie 18%. 63% respondentów TNS OBOP nie wierzy, że komisja ustali kiedykolwiek, w czyim imieniu Lew Rywin proponował łapówkę Adamowi Michnikowi. Równie znikoma jest liczba deklarujących wiarę w szczerość i prawdomówność świadków oraz wolę dojścia do prawdy niektórych członków komisji. Wypada żałować, że nasi politycy nie są postaciami stworzonymi przez Carla Collodiego. Gdyby osobom zeznającym przed komisją w chwili gdy kłamią, rosły nosy, tak jak Pinokiowi stworzonemu przez włoskiego pisarza, mielibyśmy możliwość łatwego sprawdzenia wiarygodności sondaży opinii publicznej. Wizja państwowych foteli obsadzonych kukiełkami obdarzonymi nieposłusznymi nosami jest okrutniejsza niż najczarniejszy sen najbardziej zjadliwego krytyka naszej młodej demokracji. I choć wobec komisji wysunięto dotąd sporo zarzutów, pominięto jej jedyny, jak się wydaje, niekwestionowany sukces. Chodzi o realizację, i to z powodzeniem, misji edukacyjnej, polegającej w tym przypadku na uwrażliwieniu na techniki zwodzenia i wymigiwania się od odpowiedzi oraz na wzbogaceniu zasobu słów określających kłamstwo.
Jeśli rację mają amerykańscy naukowcy, którzy twierdzą, że każdy z nas kłamie przeciętnie 13 razy w tygodniu, oznacza to, że padamy ofiarą łgarstw średnio dwa razy na dzień. A co z resztą dnia? Obserwacja prac sejmowej Komisji Śledczej podpowiada, że możemy jeszcze „mijać się z prawdą”, „mataczyć”, „zgadzać się z prawdą” (ale tylko częściowo) albo wyznawać wyłącznie „swoją prawdę”, bo – jak rzecz ujął zwięźle jeden z przesłuchiwanych – „prawda innych jest inna”. Odpowiedzią na stwierdzenia jednych, o czym mogliśmy się przekonać również za sprawą działania komisji, są wzajemne zarzuty „przekłamania”, „zakłamania”, „celowej amnezji” i oszustwa. Sądząc po wynikach sondaży na temat wiarygodności uczestników naszego życia publicznego, nikomu już nie chce się wnikać w „publicznie” prywatne role polityków i dziennikarzy ani dociekać, czyja „prawda” w jakim stopniu jest „prawdziwa”. Dominuje przekonanie, że wszyscy kłamią, a oszukujących różni jedynie umiejętność uwiarygodnienia swoich wypowiedzi. Opinia ta pozwala uchwycić cechę znamienną dla współczesnego kłamstwa, którą da się ująć w regułę: ja cię oszukuję, a ty o tym wiesz. Potwierdzeniem tej tezy są wyniki badań opinii publicznej, niska frekwencja w wyborach oraz małe zaangażowanie w inicjatywy obywatelskie. Jesteśmy za inteligentni na to, by nie zdawać sobie sprawy z wszechobecności kłamstwa, traktujemy je jednak jako konieczność, którą próbujemy obrócić na własną korzyść. A gdy to się nie uda, przyjmujemy postawę zrezygnowanych. Czy kłamiemy wyłącznie dlatego, że musimy? A może też dla przyjemności? „Przyznaj sam przed sobą, że jesteś kłamcą i że inni też kłamią, rób z tej wiedzy użytek, a będziesz szczęśliwy”, radzi T.o.m na internetowej stronie kłamców.
A może T.o.m się myli?

Żeby żyć, trzeba kłamać?

„Wprowadzanie innych w błąd jest centralnym aspektem naszego życia”, uważa kalifornijski „kłamstwolog”, Paul Ekman, i ubolewa, że tak mało osób zdaje sobie sprawę z doniosłości tego stwierdzenia. Chodzi o to, że nie da się sprowadzać kłamstwa jedynie do spraw moralności, głosząc, że jest zawsze „be”, bo jest ono – czy chce się tego, czy nie – formą społecznej komunikacji. A z tego wynika, że nie da się go z góry jednoznacznie potępić. „Wyobraźmy sobie – mówi Ekman – spotkanie. Chcemy, by przebiegło w miłej atmosferze. Co robimy? Zazwyczaj mówimy rozmówcy, że ładnie wygląda, co nie zawsze odpowiada prawdzie. Tym samym liczymy na wzbudzenie sympatii. W większości wypadków kalkulacja się potwierdza, co oznacza, że komplement zadziałał jak zaklęcie na zasadzie ťsamospełniającego się proroctwaŤ. Słowa okazały się prawdą, dzięki temu, że je wypowiedzieliśmy”.
Posługiwanie się podstępem to nie tylko nasza specjalność. Np. młody, sprytny pawian tylko czeka na pojawienie się starszego kolegi ze smakołykiem, żeby potem krzykiem przywołać matkę, która migiem płoszy intruza, tak że ostatecznie przekąska stanie się łupem malca. „Mnie tu nie ma”, sygnalizuje zmianą barwy kameleon. Oszustwo w świecie zwierząt jest więc taktyką walki o pożywienie, pozycję w stadzie, partnera seksualnego. Wynika z tego, że nie byłoby postępu, gdyby nie ewolucyjny wyścig w zwodzeniu. My, ludzie – dowodzą biolodzy – nie jesteśmy żadnym wyjątkiem, a to że nasze kłamstwa są bardziej wyrafinowane, to wyłączna zasługa rozbudowanego języka. Wystarczy policzyć, jak bogaty jest nasz słownik, jeśli idzie o określenia dotyczące sposobów mijania się z prawdą: „skłamać”, „zniekształcić”, „kręcić”, „oszukiwać”, „ściemniać”, „zwodzić” itd.
– Przymus kłamania to wytwór cywilizacyjny – potwierdza prof. Heliodor Muszyński, psycholog, kierownik Zakładu Podstaw Wychowania i Opieki na Wydziale Studiów Edukacyjnych Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. – Kłamstwa ludzie uczą się od małego. Powtarzanie dziecku: „Nie kłam” jest z gruntu faryzeuszowskie, gdyż ono samo wcześniej czy później odkryje, że musi się nim posługiwać. Dlatego zamiast „Nie kłam”, uczciwiej jest mówić: „Postępuj tak, byś nikogo nie krzywdził”.
Ale to, czym jest kłamstwo, nie wydaje się wcale takie oczywiste. Czy kłamię, kiedy śmiertelnie znudzona na imprezie u znajomych wyjdę wcześniej, tłumacząc się nawałem pracy, którą muszę skończyć? Dwa lata temu amerykańska psycholog Bella DePaulo zadała swoim studentom pracę domową – prowadzenie dzienniczka łgarstw. Okazało się, że dopuszczali się oni dziennie średnio dwóch kłamstw. Ponieważ nie sprecyzowano, czym jest kłamstwo, w dzienniczkach mieszały się przemilczenia („Koleżanka zapytała mnie, czy nie widziałem jej chłopaka, więc szybko zmieniłem temat; lubię ją, po co miałbym jej powiedzieć, że widziałem go w uściskach z jakąś panną”), drobne nieprawdy mające na celu sprawienie komuś przyjemności („Tak naprawdę w tym kolorze jej nie do twarzy, ale i tak ma problemy, więc nie będę jej dzisiaj dołować”), a także celowe krętactwa w trosce o własny interes.
Jeśli mamy taki talent do oszustwa, to dlaczego tak często dajemy się nabrać na sztuczki, których sami używamy w stosunku do innych? Jedna z prostszych odpowiedzi mówi, że zdemaskowanie kłamstwa nie zawsze przynosi pożytek. Co więcej, bywają sytuacje, kiedy korzystniej udawać naiwniaka. Testy przeprowadzone przez DePaulo pokazały na przykład, że nauczyciele mają skłonność uważać za inteligentniejszych tych uczniów, którzy słysząc kłamstwo, milczą, niż tych, którzy publicznie dzielą się tym odkryciem. Przekłada się to na szereg codziennych doświadczeń. Jeśli ktoś przyłapie nas na oszustwie, a wiedzę tę zachowuje dla siebie, uważamy go za perfidniejszego od tego, kto od razu grozi nam szantażem.
Zresztą, jakkolwiek paradoksalnie to zabrzmi, choć brzydzimy się kłamstwem, nie mamy nic przeciwko towarzystwu kłamczuchów, o ile w swoim fachu są skuteczni. I rzecz jasna, o ile to nie nas mają na muszce. – Kłamca z racji podstępów, jakich się dopuszcza, wydaje się nam kimś inteligentnym, w każdym razie inteligentniejszym od nas – wyjaśnia prof. Muszyński. – A my przecież cenimy ludzi mądrzejszych od siebie. Dlatego skłonni jesteśmy patrzeć przez palce na drobne blagi.
Ale wyrozumiałość dla kłamcy ma też głębszą przyczynę. Kłamca to w jakimś sensie nasze alter ego. A potępić samego siebie nie jest łatwo. Dlatego w kontakcie z łgarstwem wychodzą z nas schizofrenicy. – Wychowani w hipokryzji wobec kłamstwa, w świadomości jesteśmy rygorystyczni: „Oszustwo? Absolutnie nie!”, wykrzykujemy, podczas gdy w praktyce szukamy usprawiedliwień – obnaża nasz relatywizm prof. Muszyński. Zwłaszcza że kłamstwo kłamstwu nierówne.

O czym myślę, kiedy kłamię?

Skomplikowaną naturę kłamstwa dostrzegł już Platon. W chrześcijaństwie pierwszym, który stwierdził, że o kłamstwie decyduje zamiar wyrządzenia krzywdy, był Augustyn. Pewną wyrozumiałość względem bliźnich propagował św. Tomasz z Akwinu, który podzielił kłamstwa na żartobliwe, konieczne i świadomie obliczone na czyjąś szkodę. Przy czym dwa pierwsze traktował pobłażliwie jako niezbędne dla łagodzenia napięć w stosunkach między ludźmi. Piętnował tylko te ostatnie. Bliskie nam stanowisko względem kłamstwa wypracował w XII w. słynny prawnik i teolog, Baltasar Gracian, który uczył, jak nie mówiąc całej prawdy, nie wyjść na nieuczciwego. Zdaniem Graciana, wystarczy przyjąć, że „nie wszystkie prawdy można wyjawić, jedne ze względu na nas samych, inne ze względu na innych” i cały problem znika. Jean Paul Sartre kwestię świadomości prawdy poszerzył o wymiar autoiluzji: „Z istoty kłamstwa wynika przecież, że kłamca doskonale zna prawdę, którą wypacza. Nie można skłamać tego, czego się nie wie; nie kłamie ten, kto szerząc błąd, sam mu ulega”. Co w takim razie z tzw. samooszustwem, do którego uciekamy się, aby podnieść niską samoocenę? Czy kłamstwo w odniesieniu do własnej osoby jest w ogóle możliwe? Zdaniem prof. Muszyńskiego, nie. – Jeśli przyjmiemy, że kłamcą jest ten, kto wie, że jest inaczej, niż mówi, wygląda na to, że samochwalcy nie kłamią. Oni przecież wierzą w swoje urojone walory.

Żona udaje

Powszechne przekonanie o tym, że inteligencja mieszka w kłamstwie, to wynik umacniania stereotypów – przekonują zwolennicy prawdy i jako dowód podają przykład tzw. klasycznego kłamstwa altruistycznego. Po katastrofie z wraku samolotu strażacy wyciągają 11-letniego chłopca. Na pytanie, jak czują się mama i tata, dziecko słyszy wykrętną odpowiedź. Ratownicy jednak wiedzą, że opiekunowie dziecka nie żyją. Czy nie jest tak, że ludzie ci skłamali raczej dla własnego komfortu psychicznego niż przez wzgląd na dobro dziecka? Kłamstwo w takiej sytuacji – argumentują radykalni zwolennicy prawdy – równa się pójściu na łatwiznę, podczas gdy odpowiednie podanie chłopcu wstrząsającej informacji wymaga nie tylko nieprzeciętnej inteligencji i taktu, ale przede wszystkim heroizmu, a na to nie każdego stać. „Nawet tzw. kłamstwo altruistyczne okazuje się po dokładniejszej obserwacji często wątpliwe czy zgoła destrukcyjne”, pisze Sissela Bok, filozof, autorka książki „Kłamstwo”. Dlatego też – apeluje – o tyle, o ile to możliwe, nie powinniśmy kłamać.
My jednak i tak kłamiemy. Słowem, gestem, mimiką, postawą, wyglądem. Powody? Właściwie dwa. Uciekamy się do łgarstwa, gdy chcemy skłonić kogoś do takiego zachowania, jakie nam odpowiada, albo gdy zależy nam na wywołaniu u innych określonych wrażeń: podziwu, uległości, współczucia itp. W kłamstwie może chodzić zarówno o działanie (ktoś postępuje zgodnie z naszymi założeniami), jak i o zaniechanie (np. gdy chcemy uniknąć odpowiedzialności). – Kłamstwo – uważa prof. Heliodor Muszyński – stanowi efekt opracowanej wcześniej strategii. Nie jest to działanie ad hoc. Zakłada dwie rzeczy. Po pierwsze, wiarygodność kłamcy. Po drugie, łatwowierność oszukiwanego. Tylko wtedy możliwy jest sukces.
– Mitem jest powiedzenie, że u podstaw kłamstwa leżą zawsze nieczyste intencje. Oszukujemy, gdy czujemy się bezsilni, gdy nam na czymś zależy albo po prostu dlatego, że tak nas nauczono – mówi prof. Muszyński i oprócz kłamstwa altruistycznego wymienia trzy inne rodzaje łgarstw z tzw. wyższych pobudek: wynikające z konwenansu, ze strachu, wreszcie dla obrony wartości. Najczęściej obcujemy z tym pierwszym. Od dziecka wpaja się nam kanony zachowań, kiedy nie wypada wyznać, co leży na sercu. Niekontrolowana szczerość zdradza brak taktu, wystawia poza nawias życia towarzyskiego. – Zresztą – dodaje profesor – bez takiej hipokryzji społeczeństwo nie mogłoby ze sobą wytrzymać. Nie chodzi o to, że nie moglibyśmy zdobyć się na heroizm jednego dnia bez kłamstwa, ile o to, że na gruncie społecznym taki eksperyment nic by nie dał. Twierdzenie, że może być inaczej, samo jest łgarstwem.
Skoro kłamstwo nieuchronnie wiąże się z wdrapywaniem na wyższe szczeble cywilizacji, wynika z tego, że nie ma kłamczuchów z urodzenia. Nawet notoryczny łgarz, kłamiący dla czystej przyjemności, pierwszy raz oszukał dla konkretnej korzyści. Zdaniem badaczy, mitem jest również powtarzanie, że słaba płeć częściej oszukuje. – To upraszczanie sprawy – twierdzi Harriet Lerner, specjalistka od spraw psychologii kobiecej, autorka książki „Dlaczego kobiety kłamią?” i felietonistka pisma „New Woman”. Lerner na zagadnienie kłamstwa spogląda z perspektywy feministycznej, dowodząc, że jeśli kobiety posługują się kłamstwem, znajduje to zazwyczaj uzasadnienie w sypialni. W takim ujęciu kobiece łgarstwo jest po prostu skutkiem patriarchalnego układu świata. Dlatego, zdaniem amerykańskiej psycholog i terapeutki, kobiety nie tyle kłamią, ile raczej udają. „Kłamstwo postrzega się jako zachowanie służące zaspokojeniu naszych własnych potrzeb (…), udawanie natomiast odbywa się kosztem nas samych”. Jeśli więc kobieta kłamie w łóżku (czytaj: udaje), należy wiązać to ze strategią przetrwania. Ów związek między damskim oszustwem a podbudowywaniem męskiego ego dawno temu odkryła pisarka Virginia Woolf. „Jeżeli zaczęłaby mówić prawdę, postać w zwierciadle skurczy się, utraci zdolność do życia. Jakże mógł nadal wydawać wyroki, cywilizować tubylców, tworzyć prawa, pisać książki i wygłaszać przemówienia na bankietach, gdyby dwa razy dziennie, przy śniadaniu i kolacji, nie słyszał, jaki jest wspaniały?”, pisała w 1929 r. w książce „Własny pokój”.
Dlatego gdy tylko kobietom uda się wydostać z samczego jarzma i nauczą się traktować ciało jak integralną część swojej osoby, nie będą miały powodów udawać. Ale czy okaże się to równoznaczne z tym, że kobiece kłamstwo zniknie? Tego Lerner już nie mówi.
Na razie „my idziemy naprzód, a kłamstwo z nami”, podkreślają psychologowie i socjologowie i nic nie zapowiada, by coś się zmieniło. Kłamstwo jest nieodzowne wszędzie tam, gdzie rządzą wolny rynek i konkurencja, a gra toczy się o wysoką stawkę. Specyficzny dar kłamstwa polega na tym, że jest możliwe tylko wtedy, gdy człowiek w sposób wolny może decydować o własnym losie, bo wybór oszustwa to zawsze świadomy wybór woli. Dlatego bez kłamstwa nie byłoby też wolności. Już z tego powodu, piszą filozofowie, kłamstwo powinno nas cieszyć. Jeśli na dodatek jest nieuchronne na drodze rozwoju świata, nie ma sensu z nim walczyć. Dobrze jedynie pamiętać, że kłamstwo podnosi poprzeczkę uczciwości. Jak pisał Vladimir Jankélévitch w „Filozofii moralnej”: „Możliwość kłamstwa dana jest przez samą świadomość, która mierzy jego wielkość i głębię”.
Jeżeli więc już kłamiemy, dobrze byłoby umieć przed sobą do tego się przyznać.


Dlaczego kłamiemy?
Charles Ford, psychiatra kliniki uniwersyteckiej z Birmingham w Alabamie, wyróżnił pięć głównych motywów kłamstw:
– kłamstwo manipulacyjne – przygotowane perfekcyjnie, charakterystyczne dla wszelkiego rodzaju oszustów: matrymonialnych, sprzedawców, wszelkiej maści karierowiczów wyznających zasadę, że cel uświęca środki,
-– kłamstwo błyskotliwe – sprawia, że łgarz znajduje się w centrum uwagi jako bohater albo ekspert w jakiejś sprawie,
-– kłamstwo melodramatyczne – wynika z tęsknoty za akceptacją, łatwo rozpoznać je po skrajnościach, opowieściach o przesadnie bogatym życiu osobistym czy krańcowej samotności,
-– kłamstwo wymigiwania się – typowe dla nieudolnych łgarzy z niską samooceną, przyłapani na gorącym uczynku są zakłopotani, stosują taktykę odwrócenia uwagi albo sięgają po prymitywne wymówki,
-– kłamstwo ze skrupułami – kłamca wie, że źle postąpił, ma wyrzuty sumienia.


Kościół katolicki a sprawa kłamstwa
„Ósme przykazanie zabrania fałszowania prawdy w relacjach z drugim człowiekiem. Ten przepis moralny wypływa z powołania ludu świętego, by był świadkiem swojego Boga, który jest prawdą i chce prawdy. Wykroczenia przeciw prawdzie – przez słowa lub czyny – wyrażają odmowę zobowiązania się do prawości moralnej; są poważną niewiernością Bogu i w tym sensie podważają podstawy Przymierza”.
(paragraf 2464 „Katechizmu Kościoła katolickiego”)


Z poradnika kłamcy doskonałego
– Doskonałym kłamcą nigdy nie zostanie gaduła, bo takiego nikt nie traktuje serio.
– Należy wystrzegać się zbyt długich i pokrętnych tłumaczeń, bo z góry wydają się wątpliwe.
– Kłamstwo wiarygodne musi być jak prawda – proste, krótkie i nieskomplikowane.
– Dobre kłamstwo nie musi być równoznaczne z tym, co ktoś chce od nas usłyszeć; można wyznać niekorzystną dla nas prawdę, pamiętając o przekonującym uzasadnieniu, np. „Nie dzwoniłem wczoraj, bo szef zlecił mi dodatkowe zadanie i siedziałem do późna”.
– Jak poradzić sobie z wykrywaczem kłamstw: wariograf rejestrujący zmiany związane ze stanem emocjonalnym badanego stanie się bezużyteczny, gdy rozstroimy własny organizm, np. zadając sobie samemu ból, mając w bucie wbitą w piętę pinezkę, pozostajemy zagadką.
– Profesjonalny kłamca kłamstwa nie wygłasza wprost, ale w tym, co mówi, ukryte jest drugie dno.
– Istnieją dwa rodzaje kłamstw, ich użycie zależy od rozszyfrowania odbiorcy:
1) kłamstwo, którego pierwszy człon jest znaną odbiorcy prawdą, drugi zaś kłamliwy, np. „Pamiętasz, jak byliśmy tydzień temu w knajpie? Pożyczyłem ci wtedy setkę na piwo…”,
2) pierwszy człon to fałsz, ale podparty nadającą mu wiarygodność prawdą, np. „Masz setkę, którą pożyczyłem ci tydzień temu, gdy byliśmy w knajpie?”.
– Uwaga dla początkujących kłamców: nie kłam w obecności osób trzecich.
(na podstawie internetowych stron o kłamstwie
republika.pl/reguly/Antysoc/klamstwo.htm)

 

Wydanie: 2003, 32/2003

Kategorie: Społeczeństwo

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy