„Niet” mówi Bruksela

„Niet” mówi Bruksela

Wizy dla naszych turystów do Polski i Litwy? Zgoda. Ale co robić z podróżami Rosjan z Kaliningradu do innych rejonów Rosji? Rozmowa z Dimitrijem Rogozinem, specjalnym przedstawicielem prezydenta Rosji ds. obwodu kaliningradzkiego – Co myślą Rosjanie, kiedy słyszą: Unia Europejska, Kaliningrad, wizy? – Rosjanie słyszą nie tylko takie trzy słowa. W rosyjskiej prasie mogą także czytać przedruki artykułów, jakie publikowane są w niektórych zachodnich gazetach, gdzie obwód kaliningradzki nazywany bywa „zbójeckim gniazdem”, przeszkodą w budowaniu wspólnej Europy, a nawet pojawiają się pomysły, by deportować z tego rejonu wszystkich Rosjan do innych części Federacji Rosyjskiej. – Naprawdę można znaleźć takie tezy w europejskiej prasie? – Niestety, tak. Całkiem niedawno jedna z głównych gazet duńskich zaproponowała taką deportację, a na dodatek ustanowienie w Kaliningradzie niemieckiego protektoratu. Takie teksty nasilają oczywiście u niektórych obywateli Rosji obawy, że pod pretekstem wprowadzenia wiz dla nich przez Polskę i Litwę rozpoczyna się proces znacznie groźniejszy. Poprzez – faktyczne – oddzielenie tego regionu od innych części Rosji, podejrzewają niektórzy moi rodacy, miałoby się w istocie rozpocząć odrywanie strefy Kaliningradu, czyli zakwestionowanie terytorialnego porządku na kontynencie, ustanowionego po drugiej wojnie światowej. – Możliwość, o której pan mówi, jest raczej z gatunku political fiction niż realnego zagrożenia dla Rosji. Rosjanie tego nie rozumieją? Politycy w Moskwie wierzą w takiego rodzaju zagrożenie?! – Osobiście nie mam wątpliwości, że nic takiego się nigdy nie stanie. To groźba nie tyle realna, co – w odczuciach ludzi – potencjalna. Ale nie lekceważyłbym tego. Dla np. biznesmenów, którzy chcieliby w Kaliningradzie zakładać firmy czy inwestować kapitał, takie pomysły mogą być psychologiczną przeszkodą. Sami mieszkańcy regionu kaliningradzkiego też przeżywają niekiedy psychiczne rozterki. Obserwują znaczne zwiększenie liczby wizyt ministrów w swoim rejonie, widzą, jak kolejne grupy wysokich urzędników, także z Unii Europejskiej, zastanawiają się u nich, na miejscu, co robić. I pytają: jaki będzie ich los w przyszłości? Czy ktoś kaliningradczyków nie przehandluje? Nie podejmie decyzji, które będą dla Kaliningradu niekorzystne? Politycy rosyjscy, którzy zajmują się tym problemem, muszą o takich społecznych nastrojach pamiętać. Tym bardziej że w świadomości wielu Rosjan tzw. problem Kaliningradu to dzisiaj problem numer jeden dla władzy. – Być może wiele w tym obaw na wyrost. Czy Rosjanie w ogóle rozumieją istotę traktatu z Schengen, który tworzy wspólną granicę na obrzeżach (całej) Unii Europejskiej? Czy rozumieją praktyczne, racjonalne powody, dla których będziemy wprowadzać system wizowy dla obywateli Federacji Rosyjskiej? – Dobrze wiemy, co oznacza wspólnota budowana na bazie schengeńskiego traktatu. Miliony Rosjan podróżują za granicę i wiedzą, o co chodzi. Mieszkańcy Kaliningradu jeżdżą w świat, zwłaszcza do Polski i na Litwę, szczególnie często. Chodzi więc nie o sprzeciw „dla zasady”, ale o pytanie, jak ma funkcjonować enklawa, która jest przecież taką samą częścią Rosji jak np. Powołże. Często słyszymy w Brukseli, że wizy pozwolą wyeliminować nielegalną imigrację przeciekającą do Unii Europejskiej z terytorium Rosji. I rozumiemy obawy przed takim napływem niechcianych przybyszów. To również rosyjski kłopot. Stąd plany lepszego strzeżenia także naszych granic. Ale walka z nielegalnymi imigrantami nie dotyczy przecież obywateli Rosji, a mieszkańców państw trzecich. Kiedy rozmawiam o tym problemie w Brukseli, nigdy nie słyszę: boimy się Rosjan. I słusznie. Rosjanie to dobrzy turyści, ze statystyk wynika, że wydają przeciętnie więcej pieniędzy niż obywatele innych nawet bogatszych krajów. – Szczelne granice, strzeżone zgodnie z kryteriami Schengen, pozwalają jednak bronić Unię przed imigrantami… – I my to popieramy! Ale proponujemy: róbmy to wspólnie i na bazie już istniejącego strategicznego partnerstwa między UE i Rosją. Bez rozrywania jednego rosyjskiego terytorium na dwie części. Bez wiz. – Obawiam się, że Europa w tej dziedzinie zajmuje bardzo twarde stanowisko. Wizy muszą być, mówi Bruksela. – Chcemy znaleźć kompromis, który pogodziłby przepisy traktatu z Schengen z oczekiwaniami społecznymi i w Rosji, i w państwach Unii Europejskiej oraz interesem politycznym wszystkich stron, w tym Rosji, Polski i Litwy. – Piękna idea… Ale na razie więcej mamy w tej sprawie politycznych starć, padają ostre słowa i groźby. I słynne rosyjskie „niet”? –

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2002, 35/2002

Kategorie: Świat