Notes dyplomatyczny

Notes dyplomatyczny

19 listopada Unia Europejska ma wybierać swego prezydenta i ministra spraw zagranicznych. To jest bardzo skomplikowana operacja, i polityczna, i dyplomatyczna; chodzi o to, żeby znaleźć równowagę między bogatymi i biednymi (w Unii), Północą i Południem, starymi i nowymi, dużymi i małymi. Tu się raczej trzyma karty przy orderach, tu są delikatne gry. No i proszę – Jan Tombiński, ojciec gromady dzieci, walnął jak Kaczyński – że Polska jest przeciwko Massimowi d’Alemie, byłemu premierowi Włoch, na stanowisku szefa unijnej dyplomacji, bo ma on „komunistyczną przeszłość”. Człowiek tego słucha i zastanawia się, gdzie uciekł rozum. My sami parokrotnie już forsowaliśmy kandydatów z tak rozumianą „komunistyczną przeszłością” i jakoś nam to nie przeszkadzało. Europie też to nie przeszkadza. No i jeszcze jedno – czy Tombiński wie coś więcej o Włoskiej Partii Komunistycznej, eurokomunizmie, no i samym Alemie? Zdaje się, że gruboskórność stanie się niedługo znakiem firmowym polskiej dyplomacji. W tej dziedzinie Pałac Prezydencki nie jest gorszy od MSZ. Nasz prezydent zastanawia się wciąż, czy pojedzie na szczyt Unii, czy nie. Poza tym straszy dyktatem największych państw Unii. Gorszy go, że inni się dogadują. A sam nie może? O prezydenckich umiejętnościach dogadywania się i nierobienia sobie wrogów niech świadczy kolejny przykład.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2009, 46/2009

Kategorie: Kraj
Tagi: Attaché