Minister Sikorski lubi się uśmiechać, pokazuje nam wtedy rząd równych zębów. Gorzej niż minister wygląda jego ministerstwo, które najzwyczajniej w świecie jest szczerbate i straszy dziurami wakatów. Są departamenty, tylko nie mają dyrektorów. A oto one: Departament Strategii i Planowania, Departament Unii Europejskiej, Departament Europy, Departament Polityki Bezpieczeństwa, Biuro Kadr i Szkolenia (tu nie ma dyrektora, za to jest czterech wicedyrektorów). Dodajmy, że za chwilę ten stan może się pogłębić, bo kilku innych dyrektorów szykuje się na wyjazd na zagraniczną placówkę. Jak rozumieć tak dużą liczbę wakatów? Bo nie sposób tego wytłumaczyć jedynie rotacją. Spójrzmy na taki Departament Polityki Bezpieczeństwa – najpierw MSZ ogłosiło konkurs na jego dyrektora, 5 maja minął termin składania wniosków, i co? Cisza. A od ponad roku w rezerwie kadrowej MSZ pozostaje były dyrektor tego departamentu, Adam Kobieracki. Wcześniej pracował on w Brukseli, był zastępcą Sekretarza Generalnego NATO. Skończył mu się okres rotacji, wrócił do Warszawy i minister Fotyga odesłała go na zaplecze, licząc pewnie, że jak nie dostanie przydziału, to sam się zwolni. Nie zwolnił się. A dlaczego PiS go tak zwalczało? Bo wyjechał do NATO za czasów Cimoszewicza, poza tym skończył MGIMO. To jest logika PiS – człowiek