Ludzie w MSZ trochę rozmawiają o wotum nieufności dla minister Fotygi. I zastanawiają się… Nie, nie nad tym, czy ona odejdzie, tylko dlaczego Kaczyńscy tak jej bronią. Bo przecież każdy widzi, że więcej z nią kłopotu niż z niej pożytku. Oto więc jedna z hipotez, dość mocno rozpowszechnionych. Kaczyńscy bronią jej nie dlatego, że prowadzi jakąś politykę zagraniczną, ale właśnie dlatego, że żadnej nie prowadzi. I że jej energia poświęcona jest temu, by elegancko przyszambrować w Pałacu Prezydenckim i podlizać się komu trzeba (ach, ta „rola oscarowa” – pani minister, wygrała pani Nagrodę Lizusa, dwa kilogramy wazeliny, do odbioru na portierni!). A w samym MSZ, by wyłapywać czerwonych i różowych i ich wyrzucać. Ona ma odzyskiwać MSZ, niczego innego nikt od niej nie wymaga. Bo politykę zagraniczną prowadzi Jarosław Kaczyński. Przeczytał „Bez ostatniego rozdziału”, więc uważa, że ma ku temu kwalifikacje. Ale oprócz lidera w każdym zespole istnieje grupa osób zajmujących się wiodącymi sprawami, to oni podrzucają premierowi formuły i raportują. Kto do tej grupy należy? Jeśli chodzi o Unię Europejską, MSZ-etowcy widzą dwie postacie – Jacka Saryusza-Wolskiego i Marka Cichockiego. To Saryusz-Wolski wymyślił pierwiastek, to Cichocki opowiadał, że lepsze weto niż system podwójnej większości. Patrząc z tego punktu widzenia, to oni