Notes dyplomatyczny

Notes dyplomatyczny

Teraz najmodniejsze są w MSZ opowieści nie o tym, kogo kierownictwo ministerstwa chce wysłać na placówkę za granicę, ale o tym, kogo chciałoby pozostawić tam jak najdłużej. Ma to jakiś sens, bo tylko część naszych dyplomatów zatrudniona jest na okres pobytu na placówce. Wielu z nich to pracownicy MSZ, więc po powrocie do kraju zameldują się przy al. Szucha. No i co dalej? Jakie stanowiska zostaną im zaproponowane? Po reorganizacji, którą przeprowadził w MSZ minister Cimoszewicz, liczba stanowisk dyrektorów departamentów zmalała trzykrotnie, a byłych ambasadorów przecież nie wypada umieszczać na byle jakich stanowiskach. Poza tym, układy w MSZ się zmieniły i z góry wiadomo, że nie każdy może pracować z każdym. Więc teraz paru mędrców łamie sobie głowę: co zrobić z ludźmi, którzy po powrocie zgłoszą się do pracy w centrali? Wyobraźmy sobie na przykład, że do kraju wraca ambasador w Londynie Stanisław Komorowski. Wcześniej był on dyrektorem sekretariatu ministra Geremka, był też dyrektorem Departamentu Europy. I co teraz z nim zrobić? Skierować do pracy z Andrzejem Czartoryskim? Do jednego gabinetu? Te obawy przed powrotami powodują, że akceptowane są wnioski o przedłużenie pobytu. Jest taka fala. Doszło do tego, że taką zgodę załatwił sobie nawet Gabriel Beszłej, ambasador w Meksyku, były szef gabinetu Jerzego Buzka. Beszłej ma przed sobą jeszcze rok urzędowania,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2002, 31/2002

Kategorie: Kraj
Tagi: Attaché