Głośno domagamy się, aby traktowano nas nie jako obcych, lecz jako wierne dzieci polskiej ziemi Arcybiskup Sawa (Michał Hrycuniak) – metropolita prawosławny Rozmawiają Jerzy Domański i Mirosław Ikonowicz – Właśnie mija dziesięciolecie objęcia przez księdza arcybiskupa zwierzchnictwa Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego. Jak Eminencja ocenia swą życiową drogę kapłana? – W roku moich 70. urodzin obchodzę 10-lecie objęcia Katedry Metropolitalnej PAKP oraz 29. rocznicę święceń biskupich. Najwcześniejszy okres mojej pracy cerkiewnej to czas odbudowy zniszczonego Kościoła po II wojnie światowej i budowa jego nowego życia. Nowy początek nastąpił po 1989 r. Teraz wspólnie przełamujemy fobie lat powojennych i ukazujemy dzisiaj społeczeństwu polskiemu piękno i pożyteczność prawosławia. Tym, co kształtowało moją wiarę, było w znacznej mierze dzieciństwo i studia. Najpierw były ziemia chełmska i podlaska, okres szczególnie ciężki i trudny. Wydały wielu męczenników. Cerkiew Prawosławna na Chełmszczyźnie i Podlasiu została całkowicie zniszczona. Wydarzenia tamtych dni odcisnęły niezatarty ślad na psychice małego dziecka. Ojciec zmarł, gdy miałem dwa lata. Wychowywały mnie Babcia i Mama. To one nauczyły mnie modlitwy, miłości do Cerkwi i Świętego Prawosławia. Edukację i studia teologiczne odbyłem w Prawosławnym Seminarium Duchownym i w Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie, studia doktoranckie na fakultecie Teologii Prawosławnej Uniwersytetu w Belgradzie. Patriarcha Serbii German, nadając mi imię Sawa, ku czci pierwszego serbskiego arcybiskupa, skierował mnie na podobną życiową drogę. Okazało się, że zostałem pierwszym mnichem w naszej powojennej rzeczywistości, ale nie dane mi było osiąść w klasztorze… Cerkiew przywykła do prześladowań – W latach 80. i wcześniej miał ksiądz arcybiskup odwagę przeciwstawiać się ówczesnej władzy świeckiej, która próbowała naciskać na księdza, aby zaniechał organizowania pielgrzymek wierzącego ludu prawosławnego na świętą górę Grabakę. Usłyszeli wówczas zdecydowaną odpowiedź: \”Pielgrzymki są i będą\”. – Moją zasadą postępowania w PRL były słowa, które zyskały potem taką popularność dzięki refrenowi piosenki Młynarskiego: \”Róbmy swoje\”. Nie walczyłem z systemem, bo nie takie jest zadanie prawosławia. Należało jedynie odkrywać słabe miejsca systemu i wykorzystywać je dla dobra Cerkwi i wiernych. Cele władz były, oczywiście, odmienne od naszych, a nam pozostawało nie godzić się na stawiane przez nich warunki i urzeczywistniać nasze zamierzenia. Wiązało się to niejeden raz z cierpieniem, ale Cerkiew przywykła w swej historii do prześladowań. W porównaniu z tym, czego doświadczali nasi przodkowie, nie był to ucisk nie do wytrzymania. Jak mówi Pismo Święte, tamte czasy wymagały od nas, abyśmy byli chytrzy jak wąż i czyści jak gołąb. A nawiązując do Grabarki: moja rozmowa z urzędnikami zakazującymi organizowania dalszych pielgrzymek zakończyła się ostrą wymianą zdań. Prawdziwą bitwę stoczyłem o zwrot zabudowań klasztornych w Supraślu, nad wschodnią granicą. Nie było łatwo. Na przykład biskup, który chciał w tym czasie odbyć wizytacje w parafii, musiał mieć pozwolenie Urzędu ds. Wyznań. Po zmianie ustroju politycznego rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej, nie ma takich problemów, ale pojawiają się inne. Czasami, nawet wśród ówczesnych władz, zdarzali się ludzie, którzy pozostawiali po sobie dobre wspomnienia. Trafiało się na ludzi życzliwych, a przynajmniej tolerancyjnych. Bywało, że doradzali dyskretnie, jak ominąć sztywne przepisy, kogo nacisnąć. Zdarzało mi się później chrzcić w tajemnicy ich dzieci, udzielać sakramentów. Ale, dzięki Bogu, ten czas jest już czasem przeszłym. – Czy możemy dziś mówić o renesansie Kościoła prawosławnego w Polsce? – Przede wszystkim w Kościele prawosławnym mamy ożywienie życia religijnego. Na msze przychodzi do cerkwi co najmniej o 50% wiernych więcej niż przed 1989 r. I Bogu dzięki, jest to w większości młodzież. Gdy stare pokolenie odchodzi do wieczności, młodzież w tym świecie pędzącym za postępem okazuje zainteresowanie tradycją. Jednocześnie o zakorzenieniu tradycji prawosławnej w polskości świadczy doświadczenie takich wspólnot jak warszawskiej parafii przy ulicy Wilczej, gdzie w prowizorycznej kaplicy wszystkie nabożeństwa, liturgia odbywają się w języku polskim. Dwa ostatnie dziesięciolecia to rządy mojego poprzednika, śp. Metropolity Bazylego oraz moje. W czasie sprawowania urzędu przez J. Em. Metropolitę Bazylego uczyniono tyle, na ile pozwalały okoliczności i sytuacja polityczna, w jakiej musiała funkcjonować Cerkiew. Był