Okrutny Chemiczny Ali

Okrutny Chemiczny Ali

Najwierniejszy siepacz Saddama dowodzi walkami na południu Iraku Wytruł Kurdów, zmasakrował szyitów i Arabów z bagien. Jego imię wywołuje strach w Mezopotamii. Teraz Ali Hassan al-Madżid al-Tikriti jest komendantem wojsk Saddama w południowym Iraku. Czy zaatakuje wojska koalicji gazem musztardowym? Eksperci Pentagonu przypuszczają, że generał al-Madżid może wydać taki rozkaz. Nie są to bezpodstawne obawy. Jeden z najwierniejszych i najbardziej wpływowych pretorianów irackiego dyktatora znany jest wśród swych przeciwników jako „Chemiczny Ali”, bowiem w 1988 r. rozkazał użyć gazów bojowych przeciwko zrewoltowanym Kurdom. W mieście Halabdża zginęło wtedy straszną śmiercią 5 tys. osób. Według niektórych informacji, obecnie wyposażył w broń chemiczną nie tylko regularne jednostki armii irackiej, ale także fanatycznych fedainów Saddama, którzy nie zawahają się jej użyć. Podobno al-Madżid, przemieszczający się nieustannie z miejsca na miejsce, aby uniknąć ataków koalicji, zamierza uśmiercić gazami irackich cywilów, a potem oskarżyć aliantów o dokonanie tej zbrodni. Amerykanie mieli nadzieję, że szybko rozstrzygną wojnę poprzez „dekapitację” reżimu, czytaj: zgładzenie Saddama Husajna i jego najbliższych współpracowników. Wywiad USA uzyskał informację, że w bunkrze pod Bagdadem odbywa się narada z udziałem przywódcy Iraku i najważniejszych dygnitarzy. Prezydent George Bush wydał rozkaz ataku z użyciem kierowanych laserem bomb lotniczych i pocisków samosterujących Tomahawk. Była to pierwsza salwa tej wojny. Do dziś nie wiadomo, czy okazała się skuteczna. Bunkry z pewnością zostały trafione, były jakieś ofiary, lecz Saddam niemal na pewno wyszedł z opresji obronną ręką. Nawet jeśli despota został ranny, reżim trzyma się mocno. Według pierwszych relacji, al-Madżid zginął, obecnie jednak wiadomo, że w czasie ataku nie było go w Bagdadzie. Przebywał zapewne w okolicach Basry, jako że wcześniej mianowany został przez Saddama komendantem okręgu wojskowego obejmującego południowy Irak. „Chemiczny Ali” najwyraźniej sprawił się dobrze – opór wojsk, a zwłaszcza nieregularnych formacji irackich na południu, okazał się twardy, czego wśród zachodnich analityków wojskowych i strategów Pentagonu nikt się nie spodziewał. Zapewne przyczynił się do tego także lęk Irakijczyków przed tym najokrutniejszym z paladynów irackiego dyktatora. W swej długiej karierze w służbie Saddama 62-letni obecnie al-Madżid był ministrem obrony i spraw wewnętrznych Iraku, szefem służb bezpieczeństwa, zaś w 1990 r. gubernatorem okupowanego Kuwejtu. Zyskał zaufanie Husajna dzięki okrucieństwu i absolutnej lojalności. W 1983 r. otrzymał rozkaz pomszczenia nieudanego zamachu na życie prezydenta, swego kuzyna – bez wahania kazał stracić dziesiątki mieszkańców miasta Dudżail, skąd pochodzili zamachowcy, zaś samo miasto zostało zniszczone. W latach 1987-1988 kierował barbarzyńską operacją Anfal (oznacza to „łupy odebrane niewiernym”). W jej wyniku „zaginęło” ponad 100 tys. Kurdów, unicestwiono dziesiątki wsi. Al-Madżid chwalił się później, że kazał pochować swe ofiary w masowych grobach przy użyciu spychaczy i koparek. Polecił też przeprowadzenie „bombardowań specjalnych”, tj. ataków z użyciem broni chemicznej. Na zebraniu rządzącej partii Baas zapowiadał: „Zabiję ich wszystkich bronią chemiczną! Kto powie coś przeciwko temu? Społeczność międzynarodowa? P… społeczność międzynarodową i wszystkich, którzy jej słuchają! Atak chemiczny potrwa nie jeden dzień, zamierzam atakować przez dni piętnaście!”. Gaz musztardowy rozpylono nad Halabdżą z nisko lecących helikopterów. Skutki ataku do dziś budzą grozę. Araz Mohamed Amin, kurdyjski specjalista komputerowy mieszkający w Holandii, stracił w operacji Anfal 13 krewnych. Ich ciał nigdy nie odnaleziono. „Jeden z wujków przeżył, ale oślepł. Mojemu siostrzeńcowi gazy wypaliły 78% płuc”, opowiada Amin. W 1991 r. „Chemiczny Ali” brutalnie stłumił rebelię szyitów, którzy wystąpili przeciw władzy Saddama zachęceni przez Amerykanów, lecz pozostawieni potem bez pomocy. Czołgi irackie ruszyły wówczas na południe z przesłaniem: „Od dziś nie ma już szyitów”. Później al-Madżid z przerażającą skutecznością tępił zamieszkałych wśród bagien południowego Iraku szyickich Arabów. Na jego rozkaz stosowano systematyczne bombardowania, tortury, wysiedlenia. W rezultacie z 250 tys. mieszkańców bagien pozostało niespełna 40 tys. To on był w 1996 r. katem dwóch zięciów Saddama, którzy zbiegli do Jordanii, lecz lekkomyślnie wrócili, uwierzywszy w obietnicę przebaczenia. Oczywiście, czekała ich

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 14/2003, 2003

Kategorie: Świat