Rosyjskie wydawnictwa nie biją się o polską literaturę Rozmowa ze Światosławem Świackim, tłumaczem, laureatem Nagrody im. Andrzeja Drawicza – Od jak dawna nosił się pan z zamiarem przetłumaczenia na język rosyjski „Pana Tadeusza”? Ile czasu to panu zajęło? – O tym, żeby przełożyć „Pana Tadeusza”, marzyłem nieśmiało już w młodości, jednak długo nie miałem odwagi zmierzyć się z tym arcydziełem. W końcu uznałem, że nie mogę dłużej tego odkładać. Pracowałem nad przekładem przez cztery lata, potem przez drugie tyle poprawiałem, przerabiałem. W sumie spędziłem nad tym utworem ponad osiem lat. A tymczasem Mickiewicz ukończył go w ciągu 11 miesięcy! – Co sprawiło panu największą trudność? – Obciążeniem psychicznym była dla mnie wielka waga tego poematu. Przecież to nie jest jakaś tam pierwsza lepsza książka, tylko polska epopeja narodowa. Jeśli chodzi o stronę techniczną, najtrudniej było mi oddać ruch, toteż najbardziej męczyłem się nad księgą „Bitwa”. Miałem również duże kłopoty z przetłumaczeniem regionalnych i ludowych nazw roślin, szczególnie nabiedziłem się nad znalezieniem odpowiednika dla „pałającej dzięcieliny”. – Nie chciał pan sobie ułatwić zadania i przetłumaczyć poematu prozą, tak jak zrobił to po francusku Paul Cazin? – Nie. W języku rosyjskim, w przeciwieństwie do francuskiego, wciąż jest żywa tradycja wiersza sylabotonicznego – przypomnijmy choćby wiersze Brodskiego. Jednak rozumiem Paula Cazina jako tłumacza, literata: chciał dać swoim rodakom „Pana Tadeusza” jako utwór współczesny. Myślę jednak, że gdyby przełożyć „Pana Tadeusza” na rosyjski prozą, wyszłoby banalnie. – Czy polska literatura jest czytana w Rosji? Czy Rosjanie interesują się tym, co dzieje się w naszej kulturze? – Bardzo duże zainteresowanie polską literaturą było w latach 60. i 70., gdy zakres swobody w Polsce był większy niż w Rosji. Polacy więcej jeździli po świecie, swobodniej się wypowiadali i pisali, choć ów zakres swobody był wyraźnie oznaczony. Wówczas Rosjanie interesowali się polską kulturą – plastyką, filmem, literatura – bo to zastępowało im kulturę Zachodu, która była dla nich niedostępna. Przez pryzmat Polski, a także Węgier Rosjanie mogli patrzeć na to, co się dzieje w świecie. Potem nastał trudny okres, lata 80., niedobre dla sztuki i w Polsce, i w Rosji. Wkrótce na „grzebieniu pieriestrojki” Polska miała wielką konkurencję w postaci literatury zachodniej, która weszła na rosyjski rynek. – W latach 90. urwał się nasz kontakt z kulturą rosyjską. Nie wiemy, co tam się dzieje w literaturze, w filmie, w plastyce. Dzisiaj już trudno mówić o dialogu naszych kultur. – Od czasów Piotra Wielkiego Polacy i Rosjanie rozchodzą się we wzajemnym zrozumieniu. Dzisiejsze relacje Polska-Rosja nie są dobre, trzeba dużo zrobić, żeby tę sytuację poprawić. Polacy jeszcze mogą zrozumieć Rosjan, natomiast Rosjanie nie tyle nie mogą, ile nie chcą zrozumieć Polaków. Mnie się wydaje, że najlepsze rzeczy ze sztuki polskiej, także z „Pana Tadeusza”, mogą przeszczepić wartościowe idee do mentalności rosyjskiej. – Jacy polscy autorzy są dzisiaj czytani w Rosji? – Przede wszystkim Sienkiewicz. Znany jest także Iwaszkiewicz, kilku żyjących poetów, zwłaszcza Szymborska i Miłosz. Różewicz i Grochowiak, których też tłumaczyłem i dla których mam wielki szacunek, nie zostali przyswojeni. Zwłaszcza Różewicz. Sądzę, że to dlatego, iż nie ma paraleli w twórczości rosyjskiej. Rosjanie nie mają swojego rosyjskiego odpowiednika Różewicza… – …nie tylko Rosjanie, Różewicz jest jedyny na świecie! – Tak, jest wyjątkowym zjawiskiem w literaturze światowej, ja też go bardzo cenię i chętnie czytam, jednak słyszałem wiele uwag od rosyjskich kolegów, że jest trudny, hermetyczny. Z kolei Szymborska jest bardzo przystępna, to jest poetka, która trafia do każdego. Miłosz w mniejszym stopniu, bo to poeta filozof, ale do Miłosza grunt przygotowali Brodski, Mandelsztam i inni poeci. – Jaka jest kondycja współczesnej, najnowszej literatury rosyjskiej? Czy są w Rosji pisarze na miarę Dostojewskiego, Czechowa, Bułhakowa, Jesienina lub Achmatowej? – Ja takich autorów nie zauważyłem i o nich nie słyszałem. Przyznam jednak, że tę najnowszą literaturę mało znam, nie lubię jej. Teraz jest moda na tzw. postmodernizm, na erotyczne i sensacyjne opowieści. – Czy rosyjscy wydawcy są zainteresowani przekładami polskiej literatury? – Niespecjalnie. Niedawno przetłumaczyłem „Konrada
Tagi:
Ewa Likowska









