Osobliwości ukraińskiej korupcji

Osobliwości ukraińskiej korupcji

Biorą wszyscy, od deputowanych do Rady Najwyższej Ukrainy po prezesa Sądu Najwyższego

Iryna Allahwerdijewa, deputowana do Rady Najwyższej Ukrainy z partii prezydenta Wołodymyra Zełenskiego Sługa Narodu, do grudnia ub.r. na scenie politycznej, słynęła z wyjątkowej urody i nienagannie dobranych luksusowych strojów. Wszystko zmieniło się, gdy prokurator generalny Andrij Kostin odmówił wszczęcia śledztwa w sprawie jej możliwego bezprawnego wzbogacenia się i wybuchł skandal.

W mediach internetowych pojawiły się informacje, że Allahwerdijewa otrzymała w prezencie 14,4 mln hrywien. A wcześniej 5,3 mln hrywien plus inkrustowany 11 białymi diamentami szwajcarski zegarek Zenith Defy Midnight wart 310 tys. hrywien. Oficjalnie ofiarodawcą miał być ojciec deputowanej, lecz jego dochody, jak szybko policzono, w żaden sposób nie pozwalały mu na tak wielką hojność. Sprawa trafiła do Najwyższego Sądu Antykorupcyjnego, który zmusił prokuratora Kostina do działania, ale prawdopodobnie wszystko będzie miało szczęśliwy dla obdarowanej finał.

Na początku maja br. wyszła ona za mąż za biznesmena i deputowanego do Rady Obwodu Mikołajowskiego, lokalnego oligarchę Jurija Koromyszkina, trudniącego się uprawą roli na wielką skalę. Para od dłuższego czasu mieszkała razem w apartamencie jednego z luksusowych hoteli w Odessie. I nikt nad Dnieprem nie ma wątpliwości, że Koromyszkin mógł mieć szeroki gest wobec przyszłej małżonki. To jeden z drobnych przykładów tego, co mimo rosyjskiej agresji dzieje się w elitach Ukrainy.

Kto smaruje, ten jedzie

Do 24 lutego ub.r. w tamtejszych mediach spierano się, czy to Moskwa, czy raczej Kijów jest stolicą bardziej skorumpowanego kraju. We wszelkich rankingach Transparency International Rosja i Ukraina lokowały się w okolicach 120-130 miejsca spośród 180 państw. Z tym że zazwyczaj Moskwa była niżej.

Po wybuchu wojny temat ukraińskiej korupcji zniknął z porządku dnia, co nie znaczy, że walczący naród uwolnił się od tej przypadłości. Cenne informacje na ten temat przynosi raport Andrew Lohsena i Nicka Fentona przygotowany jesienią ub.r. dla waszyngtońskiego think tanku Center for Strategic and International Studies. Autorzy przypomnieli, że jednym z głównych punktów programu prezydenta Zełenskiego była walka z oligarchami i korupcją. Dziś w Ukrainie działa pięć instytucji powołanych wyłącznie do walki z tym zjawiskiem. Obok Najwyższego Sądu Antykorupcyjnego są też Narodowe Biuro Antykorupcyjne, Narodowa Agencja ds. Zapobiegania Korupcji, Specjalna Prokuratura Antykorupcyjna oraz Agencja Odzyskiwania i Zarządzania Aktywami.

Lohsen i Fenton krytycznie ocenili skuteczność działań tych organów. Przypomnieli los ustawy o oligarchach forsowanej przez prezydenta Zełenskiego, która do dziś nie weszła w życie. Zwrócili również uwagę na fakt, że wszystkie te instytucje są pogrążone w wewnętrznych sporach, uwikłane w rywalizację z innymi organami i służbami specjalnymi, a ich rola jest mocno kwestionowana. Doszło do tego, że – jak piszą autorzy raportu – zachodni zwolennicy reform zmuszeni zostali do interwencji, by zapobiec przejęciu tych instytucji przez siły wsteczne. Mówiąc po ludzku, w 2021 r. na kancelarię prezydenta Zełenskiego mocny nacisk wywarła administracja amerykańska, głęboko zaniepokojona panoszeniem się oligarchów i procedurami, zgodnie z którymi kto smaruje, ten jedzie.

Kolejne skandale dotyczyły m.in. takich postaci jak Ihor Kołomojski, którego podejrzewano o to, że zlecił podpalenie wybudowanej w stylu japońskim drewnianej willi należącej do byłej prezes Narodowego Banku Ukrainy – przy czym sama Wałerija Hontarewa od 2018 r. przezornie mieszka w Londynie.

Jeden z następców pani prezes, Kyryło Szewczenko, 4 października 2022 r. niespodziewanie podał się do dymisji, jako powód podając zły stan zdrowia. A już 22 października Narodowe Biuro Antykorupcyjne Ukrainy poinformowało, że jest on poszukiwany w związku z podejrzeniem popełnienia kradzieży ponad 200 mln hrywien, czyli prawie 27 mln zł, w czasie gdy w latach 2014-2019 piastował kierownicze stanowiska w państwowym Ukrhazbanku. Wraz z nim poszukiwane były jeszcze dwie osoby.

Dzień później Szewczenko poinformował NABU, że znajduje się w jednym z państw należących do Unii Europejskiej. Zwrócił się też z prośbą o zorganizowanie telekonferencji, w trakcie której odpowiedziałby na zadane mu pytania, i zaapelował o zakończenie śledztwa, gdyż jest niewinny. Jak łatwo się domyślić, Szewczenko, podobnie jak Hontarewa, wracać do Kijowa nie ma zamiaru.

Zapewne nie chce on podzielić losu Jurija Hrymczaka, wiceministra ds. terytoriów czasowo okupowanych i przesiedleńców wewnętrznych w administracji prezydenta Petra Poroszenki. Hrymczak miał wyłudzić łapówkę w wysokości 1,1 mln dol., za co w zeszłym roku został skazany na 10 lat więzienia i konfiskatę mienia.

To jednak są drobne aferki, te poważniejsze nie znajdują finału sądowego. Przykładem może być sprawa Gładkowskich – ojca i syna – która kosztowała Poroszenkę prezydenturę.

Oleg Gładkowski (dawniej noszący nazwisko Swynarczuk) z ramienia prezydenta Poroszenki zasiadał w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego. Zajmował się w niej m.in. rozmowami z przedstawicielami NATO na temat integracji kraju z Sojuszem Północnoatlantyckim. Pod koniec lutego 2019 r. Poroszenko zawiesił go w funkcji pierwszego zastępcy sekretarza RBN, a następnie zdymisjonował. Powodem były stawiane publicznie zarzuty korupcyjne. 17 października 2019 r., gdy Gładkowski chciał odlecieć do Brukseli z kijowskiego lotniska Żuliany, dowiedział się, że ma zakaz opuszczania kraju. Kilkanaście minut później został zatrzymany przez funkcjonariuszy Narodowego Biura Antykorupcyjnego i aresztowany na dwa miesiące. Wszczęto wobec niego także postępowanie w związku z podejrzeniem uchylania się od płacenia podatków na kwotę 4,5 mln hrywien.

Zarzuty dotyczyły zakupów samochodów MAZ dla Sił Zbrojnych Ukrainy. Bo MAZ to białoruskie Mińskie Zakłady Samochodowe! A produkowane w nich pojazdy zawierają potężny rosyjski komponent. Interes polegał na tym, że pojazdy z Białorusi trafiały do ukraińskich zakładów Bohdana, gdzie przechodziły tzw. montaż śrubokrętem, by następnie, już jako produkt rodzimego przemysłu, trafić do ukraińskiej armii. Partnerem biznesowym Gładkowskiego był Siergiej Paszyński, szef prezydenckiej administracji, który nadzorował przemysł zbrojeniowy.

W tej kombinacji nie było niczego nadzwyczajnego. Po zajęciu przez Rosjan Krymu w 2014 r. oraz powstaniu separatystycznych republik Donieckiej i Ługańskiej rosyjscy generałowie wściekali się, wiedząc, że dwie białoruskie rafinerie – w Mozyrzu i Nowopołocku – dostarczają produkowane z rosyjskiej ropy naftowej paliwa do Ukrainy. Jak łatwo się domyślić, prowizje od tych transakcji były gigantyczne. Wszystko zgodnie z powiedzeniem: dla jednych wojna, a dla drugich krowa dojna.

W 2021 r. kijowski magazyn „Nowoje Wremia” opisał inną dochodową kombinację duetu Gładkowski-Paszyński. Kontrolowane przez nich spółki kupowały w Czechach, w cenie złomu, stare radzieckie wozy bojowe piechoty BMP-1. Pojazdy trafiały do Polski, gdzie w jednym z prywatnych przedsiębiorstw oddzielano wieżę od podwozia. Następnie jako pełnowartościowe części zamienne jechały one do Żytomierskich Zakładów Pancernych pod Kijowem, gdzie poddawano je „remontowi”, a później po 200 tys. dol. sprzedawano Siłom Zbrojnym Ukrainy. Przebicie na tym interesie było sześciokrotne.

W identyczny schemat zaangażowanych było kilkadziesiąt firm związanych z Gładkowskimi, które sprowadzały, głównie z Rosji, części zamienne do sprzętu wojskowego będącego na wyposażeniu ukraińskiej armii. Tym razem przebicie było nawet dziewięciokrotne.

Należy podkreślić, że Gładkowscy nie ponieśli żadnych konsekwencji. Ostatnia informacja na temat Olega Gładkowskiego, czyli ojca, jest z 2022 r. Polska Agencja Prasowa doniosła, że 11 lipca widziano, jak opuszczał pięciogwiazdkowy hotel Radisson w Warszawie. Trudno o bardziej przekonujący dowód na twierdzenie, że w Ukrainie, kto smaruje, ten jedzie.

Nowi królowie ukraińskiej korupcji

Rosyjska agresja sprawiła, że starzy oligarchowie – Rinat Achmetow, Wiktor Pinczuk, Wadim Nowynski, Ihor Abramowycz, Ihor Kołomojski, Dmytro Firtasz i inni – stracili na znaczeniu. Niektórzy opuścili kraj, czego walczący na froncie żołnierze im nie zapomną i nie wybaczą.

Wojna nie zmieniła ludzi i nie zmniejszyła ich apetytów. Część osób, które na skutek nowych okoliczności znalazły się przy władzy, szybko pojęła zasadę: grabimy zawsze do siebie, nigdy odwrotnie.

Zaczęło się na najniższym szczeblu. Jak wiadomo, armia rosyjska poniosła ciężkie straty w sprzęcie. Niektóre uszkodzone czołgi i transportery opancerzone naprawiane są przez Ukraińców. Inne można przeznaczyć jedynie na złom. W okolicach Kijowa działała firma założona przez byłego deputowanego do rady miejskiej Kijowa, który ze swoim partnerem, również byłym deputowanym, zajął się wywozem i sprzedażą niesprawnego rosyjskiego sprzętu za granicę. Przedsięwzięcie nie jest proste, gdyż aby wywieźć tego rodzaju sprzęt, niezbędne są stosowne zgody i zwolnienia. Ale dla polityków lokalnego szczebla nie było to wielkim problemem. Zyski obu panów liczono w milionach euro.

Na początku maja br. został zawieszony główny komisarz wojskowy Odessy płk Jewhen Borysow. Pierwszy zarzut dotyczył sprowadzenia przez niego, jako ładunku humanitarnego, mercedesa G63 AMG rocznik 2022, którym dygnitarz poruszał się po mieście. Potem doszły poważniejsze zarzuty – matka pułkownika kupiła w Marbelli w Hiszpanii, już po rozpoczęciu rosyjskiej agresji, elitarną nieruchomość – wybudowany w 2017 r. dom o powierzchni 857 m kw. na działce o powierzchni 1530 m kw., którego cena po licytacji została obniżona z 4,40 mln euro do 3,96 mln euro. Także małżonka Borysowa miała nabyć biuro w Marbelli. Pułkownik od 22 grudnia 2022 r. do 18 stycznia 2023 r. miał odpoczywać w Hiszpanii w posiadłości swojej mamy.

Jednym ze sposobów na szybkie wzbogacenie się była „sprzedaż” przez dygnitarza osobom, które legitymowały się odpowiednią ilością gotówki, odroczeń powołania w szeregi ukraińskiej armii. Natychmiast pojawiły się głosy, że oficera za takie czyny należy postawić pod ścianą. Lecz ten przypadek nie był najgorszy. W mieście Izmaił zatrzymany został dowódca jednostki, który domagał się od wdowy po poległym żołnierzu łapówki w wysokości 10% od 1 mln hrywien wypłaty, którą ukraińskie państwo przekazuje bliskim. Wysokość tego świadczenia uzależniona jest od okoliczności, w których żołnierz zginął. Jeśli poniósł śmierć w trakcie działań bojowych, na pierwszej linii, wypłata jest maksymalna, jeżeli zaś na tyłach, to świadczenie jest mniejsze. Okoliczności śmierci powinien poświadczyć dowódca. Ten z Izmaiła uznał, że wdowa powinna podzielić się z nim w zamian za oświadczenie, że jej mąż poległ w walce. Podobnych zdarzeń w ukraińskiej armii było więcej.

Największym dotychczas sukcesem służb antykorupcyjnych było zatrzymanie prezesa Sądu Najwyższego Ukrainy Wsiewołoda Kniaziewa, który jest oskarżony o przyjęcie 3 mln dol. łapówki. W mediach pojawiły się fragmenty nagrań rozmów telefonicznych oraz zdjęcia znalezionej podczas rewizji gotówki. Kniaziew miał przyjąć pieniądze w zamian za korzystną dla jednego z biznesmenów decyzję. Dziennikarze ustalili, że może chodzić o wyrok w sprawie Połtawskiego Kombinatu Górniczo-Wydobywczego, który ma największe w Europie złoża rudy żelaza. Stroną była spółka należąca do oligarchy Konstantina Żewagi, którego ukraińskie służby ścigają od 2019 r., a który obecnie mieszka we Francji. Dotychczasowe zabiegi władz o ekstradycję miliardera nie przyniosły skutku.

On sam zaprzecza, by miał cokolwiek wspólnego ze sprawą sędziego Kniaziewa, który błyskawicznie został usunięty z zajmowanej funkcji. Jest szansa, że tym razem sprawa nie rozejdzie się po kościach, tak jak miało to miejsce w przypadku byłego wiceministra obrony Ołeksandra Myroniuka. W sierpniu 2022 r., w trakcie przeszukania w mieszkaniu Myroniuka odkryto w tapczanie ok. 1 mln dol. w różnych walutach. Zdjęcia gotówki trafiły do mediów i wydawało się, że Myroniuk nieprędko wyjdzie zza krat. Stało się inaczej. Przed sądem dygnitarz przedstawił dokument, z którego wynikało, że pieniądze należą nie do niego, tylko do Eleonory Dumnish, 86-letniej mieszkanki Charkowa, która mu je pożyczyła. Dlatego wysoki sąd zgodził się z ekswiceministrem i zdecydował o zwróceniu mu pieniędzy. Ukraińcy chcieliby wierzyć, że po wojnie będą żyli w innym, bardziej cywilizowanym i sprawiedliwym kraju.

m.czarkowski@tygodnikprzeglad.pl

Fot. Volodymyr Tarasov/Ukrinform/ddp images/Forum

Wydanie: 2023, 23/2023

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy