Ostatni egzemplarz gazety

Ostatni egzemplarz gazety

Internetowe wydanie potężnego niegdyś dziennika w średnio wielkim europejskim kraju krzyczy ogromnym tytułem: Dzisiaj sprzedaliśmy ostatni drukowany egzemplarz naszej gazety! Dziękujemy Czytelniczce/Czytelnikowi za zaufanie, pracowaliśmy na nie przez dekady. W ostatnim numerze oprócz wiadomości agencyjnych, sportu i zapowiedzi muzycznych zastanawiamy się, na wielu płaszczyznach, CO POSZŁO NIE TAK. Sprzedając jeden egzemplarz gazety, niegdyś drukowaliśmy wydania w ponadmilionowym nakładzie – nie możemy udawać, że to raczej porażka naszego profesjonalnego, zaangażowanego i przez lata opłacalnego projektu medialnego. Z pokorą musimy się pogodzić z werdyktem rynku, tego samego rynku, który wynieśliśmy na piedestał idei na rynku idei. Czy rynek dokonał aktu ojcobójstwa? Proponujemy do lektury teksty najwyśmienitszych autorów/autorek z innych zamykanych gazet, z którymi dzieliła nas wspólnota walki o dobro czytelników przez całą epokę. Komentarzami podzielą się z nami także eksperci i specjaliści z likwidowanych właśnie wydziałów zamykanych uniwersytetów. Naprawdę musielibyśmy być głusi i ślepi, żeby nie rozumieć, że epoka się domknęła naszym zamknięciem. Jednakże stoimy przed tą bolesną prawdą z podniesionymi czołami, o pardon, z podniesionym czołem, ponieważ liczba pracowników redakcji już wcześniej osiągnęła dzisiejszy próg zakupowy. Czyli, jakkolwiek by patrzeć, takie jeden na jeden, ale pisanie listów to nie dziennikarstwo, a drukowanie ich to nie prasa. Sygnały ostrzegawcze

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2018, 37/2018

Kategorie: Felietony, Roman Kurkiewicz