Za bajońskie sumy PKN Orlen kupił największą na Litwie kupę złomu. Lecz nie miał wyboru Nabycie 16 grudnia 2006 r. za 2,34 mld dol. przez płocki koncern strategicznego pakietu 84,36% akcji litewskiej spółki AB Maeikiu Nafta (MN) było największą transakcją w dziejach polskiej gospodarki. W jej wyniku Orlen stał się koncernem naftowym numer jeden w Europie Środkowej. Jego zdolność przerobu ropy osiągnęła poziom 31,7 mln ton w skali roku. Spółka zarządza dziś siecią stacji paliw działających w Polsce, Niemczech i Czechach. Po przejęciu 27 należących do Litwinów obiektów będzie kontrolowała łącznie 2732 stacje. Wartość aktywów Orlenu wzrosła do 13,3 mld dol. Pełny sukces? Nic podobnego! Zakup Możejek niewiele miał wspólnego z zasadami wolnego rynku, za to dużo z polityką. Trzech Budrysów – Williams, Łukoil i Jukos By zrozumieć, o co idzie gra, należy cofnąć się w przeszłość. Większość litewskich przywódców od pierwszych dni niepodległości odżegnywała się od jakichkolwiek związków z Kremlem. Dla nich stosunek do największej w kraju spółki, wytwarzającej 10% litewskiego PKB i zapewniającej 20% wpływów do budżetu, był papierkiem lakmusowym „litewskości”. Możejki mógł kupić każdy… z wyjątkiem Rosjan. Z tych powodów 18-19 października 1999 r. doszło w Wilnie do poważnego przesilenia rządowego. Ówczesny, kojarzony z Kremlem, premier Rolandas Paksas odmówił podpisania umów prywatyzacyjnych rafinerii z amerykańską spółką Williams International. Konkurentem Amerykanów był rosyjski gigant naftowy Łukoil. Wtedy rada ministrów – wbrew premierowi! – większością głosów postanowiła zawrzeć umowę, upoważniając do złożenia pod nią podpisu ministra reform zarządzania oraz spraw samorządowych, Sigitasa Kaktysa. Na znak protestu do dymisji podali się minister gospodarki, Eugenijus Maldeikis, i minister finansów, Jonas Lionginas. W wileńskiej prasie huczało od plotek na temat korupcji na szczytach władzy. Litewskim politykom „dawać” mieli równo Jankesi i Rosjanie. 27 października 1999 r. prezydent Valdas Adamkus przyjął dymisję gabinetu Paksasa, a dwa dni później Amerykanie przejęli 33% akcji Maeikiu Nafta i kontrolę nad spółką. Pogodzono się z nikczemnie skromną kwotą (kilkadziesiąt milionów dolarów), jaką Williams zapłacił za rafinerię, terminal w Butyndze i rurociąg w Birżach – choć wiadomo było, że Łukoil oferował Litwinom więcej. Górę wzięło hasło „Nie dopuścimy Iwana do rury”. Skończyło się klasycznie. Rosjanie – z przyczyn technicznych – zakręcili kurek, zmuszając Amerykanów do importu ropy ze złóż na Morzu Północnym przez Butyngę, co szybko uczyniło produkcję paliw w Możejkach kompletnie nieopłacalną. W latach 1999-2000 r. cena baryłki oscylowała wokół 17 dol., a dwie białoruskie rafinerie w Nowopołocku i Mozyrzu, mając nieograniczony dostęp do taniego rosyjskiego surowca, dosłownie zalewały litewskie stacje tanimi produktami. Wystarczy zerknąć na mapę, by przekonać się, że z Wilna do leżącej na Białorusi Oszmiany jest rzut kamieniem. Fatalna sytuacja budżetu (Możejki odprowadzały mniej podatków, niż oczekiwano) i de facto rejterada Williamsa zmusiła w 2001 r. rząd litewski do podjęcia decyzji o nowej emisji akcji spółki. Pakiet – 26,85% akcji koncernu – nabył w 2002 r. za 75 mln dol. należący do Michaiła Chodorkowskiego rosyjski koncern naftowy Jukos. Ta umowa ocaliła rafinerię, a jednocześnie pozwoliła Litwinom zachować twarz. Rosjanie dali im gwarancje dziesięcioletnich dostaw, a wybierając Jukos, a nie Łukoil, Wilno dało do zrozumienia, że nie uległo naciskom Kremla. Finał znów był klasyczny. Chodorkowski jako najpoważniejszy przeciwnik polityczny Putina – z niewielką pomocą niemieckich służb specjalnych – wylądował na więziennej pryczy gdzieś na granicy z Mongolią. Dziesięcioletnie gwarancje na dostawy ropy udzielone Litwinom okazały się niewiele wartym świstkiem, a do gry o kontrolę nad rafinerią włączyli się kolejni zawodnicy. Unia orlenowsko-litewska Jeszcze w 2004 r. rafineria w Możejkach miała chrapkę na część patronackich stacji benzynowych Orlenu. Plotka głosiła, że Litwini po cichu zaopatrują się na Białorusi i dysponując dostawami tańszego surowca, mogą na północy Polski nieźle namieszać szejkom z Płocka. Rok później sytuacja się odwróciła. Chodorkowski siedział w specizolatorze, potęga Jukosu należała do przeszłości, litewski rząd bał się, że rafinerię przejmie za długi Łukoil
Tagi:
Marek Czarkowski









