Skłóceni nauczyciele i rodzice, zwiększone wydatki gminy, brak przepisów wykonawczych. Tak wygląda reforma w Kazimierzu Dolnym Na początku był wybuch – wybuch gazu. W ostatnim dniu maja 2011 r., o godz. 6.04, w zespole szkół w Kazimierzu Dolnym, przy ulicy Szkolnej. Runęły trzy kondygnacje, została naruszona konstrukcja budynku. Na szczęście nikomu nic się nie stało, ale od tamtej pory w kazimierskiej oświacie prawie nic już nie jest takie samo… Pozbawionych siedziby uczniów na kilka lat wtłoczono do zastępczych kontenerów, zwanych przez nich z racji podobieństwa biedronką. Najbliższy nowy rok szkolny ma się rozpocząć w okazałej nowej siedzibie, co wyzwoliło wiele namiętności, często złych. Na to wszystko nałożyło się zmaganie z nową polityką edukacyjną, zwaną reformą, likwidującą gimnazja i wprowadzającą ośmioletnią szkołę podstawową, czteroletnie liceum i pięcioletnie technikum oraz dwustopniowe szkoły branżowe. Dlatego trudno się dziwić, że w miasteczku znanym z uroków krajobrazu i architektury coraz głośniej mówi się o kazimierskim oświatowym bólu głowy. Więcej minusów niż plusów Pierwsze kroki należy skierować do gminnego zespołu szkół, który powstał 1 września 2007 r. po połączeniu szkoły podstawowej, gimnazjum i liceum ogólnokształcącego. Gimnazjum istnieje od 1999 r. Wiosną 2012 r. ze względów lokalowych zakończyło działalność trzyletnie liceum ogólnokształcące. Dyrektorem szkoły podstawowej od 2004 r. i gminnego zespołu szkół od 2007 r. jest Jerzy Arbuz. Z wykształcenia nauczyciel WF, zwolennik, także w praktyce, wszelkich form rekreacji, biegania i jazdy na rowerze. Gdy pytam, czy rzeczywiście, tak jak napisaliśmy w PRZEGLĄDZIE, nauczyciele protestują, dzieci płaczą, a rodzice przeklinają, odpowiada: – Takie są smutne fakty. Nauczyciele protestują, bo tracą pracę. Dzieci płaczą, bo zmienia się sieć szkół. Rodzice, bo szkoły są zamykane albo dzieci będą chodziły do innych. Mimo że hasło brzmi: wygaszanie gimnazjów, reorganizacja dotyczy nie tylko klas gimnazjalnych. Zmienia się siatka godzin i liczba klas w szkole podstawowej. Nieznane do końca założenia reformy rodzą obawy rodziców, uczniów i nauczycieli. Dyrektor widzi więcej minusów niż plusów planowanych zmian. – Najbardziej obawiam się sytuacji, w której nie będę w stanie zapewnić etatów wszystkim nauczycielom i dojdzie do zwolnień – stwierdza. – Są niejasności co do podstaw programowych, szczególnie dla klasy czwartej szkoły podstawowej. Czy zostanie uwzględniony fakt, że do tej klasy będą uczęszczali uczniowie, którzy rozpoczęli naukę jako sześciolatki razem z siedmiolatkami? Skrócono o rok nauczanie fizyki i chemii, będą one w klasie siódmej i ósmej. Do tej pory w gimnazjum nauka tych przedmiotów trwała trzy lata. Być może różnica zostanie zniwelowana w czteroletnim liceum, ale przecież nie wszyscy uczniowie pójdą do liceum. Ponadto jestem przekonany, że wiele problemów pojawi się w trakcie wprowadzania reformy. Zdaniem Jerzego Arbuza jej plusem jest powrót do czteroletniego liceum i zwiększenie liczby godzin historii. – Chcę wierzyć, że tych plusów zobaczę więcej, gdy reforma zacznie wchodzić w życie – nie traci nadziei dyrektor zespołu szkół w Kazimierzu. Powtórka z rozrywki O wiele krytyczniej patrzy na reformę Marcin Pisula, nauczyciel historii i wiedzy o społeczeństwie w gminnym zespole szkół. Lubiany przez młodzież, bo w jego towarzystwie nigdy nie narzeka się na nudę. Przewodnik turystyczny, podróżnik, organizator wielu imprez, społecznik. – Reforma jest przede wszystkim niepotrzebna, a poza tym źle, chaotycznie i w szalonym tempie wdrażana – denerwuje się. – Wprowadzane przed laty gimnazja moim zdaniem się sprawdziły, potwierdzają to międzynarodowe badania. Owszem, zmiany są potrzebne, świat idzie do przodu, ale… Heraklit z Efezu twierdził, że nie można dwa razy wejść do tej samej rzeki. Tymczasem u nas będzie można dwa razy ukończyć tę samą szkołę podstawową i przeżyć swój „dzień świstaka”. Uczeń, który w ubiegłym roku ukończył szkołę podstawową i dumny rozpoczął naukę w gimnazjum, w przypadku niezdania w pierwszej klasie, rozpocznie przyszły rok nauki w siódmej klasie szkoły podstawowej. Po dwóch latach będzie miał przyjemność po raz drugi ukończyć tę samą szkołę podstawową! Jak zauważa Pisula, w najtrudniejszej sytuacji znajdą się uczniowie obecnych klas szóstych. – Kiedy zaczynali szkołę, byli pewni, że po sześciu latach będą gimnazjalistami. Nic z tych rzeczy. Zostaną jeszcze dwa lata w podstawówce, którą









